Modernizm polski/Aneksy/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Modernizm polski. Struktura i rozwój |
Pochodzenie | Modernizm polski |
Redaktor | Zofia Górzyna |
Wydawca | Wydawnictwo Literackie |
Data wyd. | 1968 |
Druk | Drukarnia Wydawnicza, Kraków |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały rozdział Cały tekst |
Indeks stron |
ANEKS IV (do str. 81)
Spośród rówieśnych swoich czytelników Tetmajer znalazł tylko jednego, który zrazu uległszy jego urokowi, natychmiast rozpoznał, na czym polegają ułatwienia wewnętrzne jego liryki, skądinąd prowadzące do jej kariery w pokoleniu. Był takim czytelnikiem Karol Irzykowski. Ponieważ z przyczyn trudnych do odgadnięcia (a stanowi to jeden z dowodów małej wartości owej edycji), całe to spotkanie krytyczne zostało pominięte w Notatkach z życia, przypominamy je szczegółowo, sięgając do rękopisu Irzykowskiego. Napotkawszy w „Ateneum” z wiosną 1894 roku cykl Z Tatr, Irzykowski przepisał do swoich notesów cały łańcuch utworów, każdemu z nich stawiając cenzurkę. Najmniej mu przypadły do gustu W Białem i Przy Morskim Oku, najbardziej: Widok ze Świnicy do doliny Wierchcichej, Melodia mgieł nocnych nad Czarnym Stawem Gąsienicowym („najwięcej mi się podobało”) i wreszcie Na żelaznej drodze pod reglami („poemat bardzo czysty, wdzięczny, język Improwizacji”).
Jednocześnie pokusił się Irzykowski o ocenę ogólniejszą:
„Tetmajer stanowczo mi się podoba... W jego wierszach są wprawdzie tylko refleksje, czasem symbole (w dzisiejszym znaczeniu), np. krzyż pędzący w dal po morzu. Ale widzę w nim wiele talentu [...] Język naturalnie wytworny, podatny, obfity, obrazy z natury wyraziste [...]”.
Przyznawał Irzykowski Tetmajerowi więcej oryginalności aniżeli Nowickiemu, a sam wyznawał, że z powodu małej wrażliwości malarskiej osobistej nie czynią na nim wrażenia opisy malarskie poety.
Ale na wiosnę 1897 Irzykowski wyjątkowo celnie uderzył w słabe miejsce erotyki Tetmajera, cieszącej się tak powszechnym uznaniem młodych:
„W poezjach Tetmajera erotycznych nie ma wcale — wbrew zdaniu krytyków — pulsującej, szczerej zmysłowości. Twierdzę to, chociaż ich jeszcze nie czytałem, ale na tyle znam tego autora, aby wiedzieć, że to będzie grecko-posągowo-sienkiewiczowska zmysłowość, nie przekraczająca prawie przyzwoitości, a chodzić będzie w niej tylko o kreślenie tego, co jemu się zdaje succus rei, tj. namiętność. Tymczasem w zmysłowości szczerość nie obejdzie się bez brutalności, bez nazw. A prócz tego proceder ten jest tak skomplikowany, że opiewanie czystej zmysłowości jest nie tylko banalnym duplikatem, lecz wymijaniem właściwego rdzenia, tchórzostwo w pozornej odwadze”.