<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Modlitwa radosna
Pochodzenie Sam na sam z Bogiem
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MODLITWA RADOSNA.

Promienny Boże.
Uniosłem w górę ramiona, oczy szeroko otwarte, pierś naprzód, usta uchylone w uśmiechu, czoło ku niebu. Patrzę, czekam, słucham. W żyłach nie krew. A co? Radość!
Czego chcesz, Boże promienny, za Twe hojne dary?
Nie trzeba skrzydeł: nie cięży mi ziemia. Niech: nademną obłoki, wokół tysiąc zieleni naiwnych i szczerych i dumnych. Strumień gaworzy.
Piję powietrze; „zdrowie Twoje, Boże.“
Stoję przed Tobą w odświętnej szacie, w jedwabiu nici słonecznych, tęczą przepasałem biodra, pragnieniem śpiewu oddycham.
Śpiewał nie będę, nie znam pieśni dość godnej.
Pogodna świadomość, że wiem, dostojny spokój, że władam, lube poczucie, że czuję. Silny jestem bez wahań i bez wątpień dobry. Tak trwał będę...
Jeszcze nie jesteś szczęśliwy? Jeszcze młody nurek, nie umiesz z głębiny wyłowić swego Słońca, swego — Słońcu Bożemu naprzeciw? Nie słyszysz rycerzyku, wołań i łomotów walki Boga, w tobie, o ciebie? Będziesz!...
Bratem mi jesteś, Boże, nie Ojcem.
Wpatrzonym, wsłuchany w bajkę Twojego życia radosną
Wiele dróg, każda odmienną ochotą inna.
Wierzę!
Rodzi się we mnie tyle nowych prawd.
Prawdą jest, że widzę. Prawdą jest, że mam serce. Prawdą moja myśl i kwiat wiśniowy. Prawdą jest, że zanucę, że — krzyknę.
Rozkochanym szeptem źrenic kurzawę radosnych prawd całuję.
— Zdrowie Twoje, prawdo!
Czego chcesz, powiedz Boże, za Swe hojne dary? Za śniegu kryształy i bańki mydlane, za toń wieczności i nieba?
Tak, taki — serce bije, a w niegruntowanej przez myśl ducha głębinie, raz wraz, raz wraz, nowe się rodzi uczucie.
Radością jest mi i poczęcie i śmierć.
Szczebel po szczeblu wspinam się ku Tobie w ochoczym wysiłku, cicha snu siostro, biała śmierci, dziewico — królewno.
— W ręce Twoje.
Rój kolibrów, kwiatów i motyli opadł mnie. Strącam je w swawolnej uciesze, w dłonie klaszczę, by spłoszyć, chwytam i ciskam w powietrze, nie urażam skrzydeł, nie gnę piórek, nie mnę płatków, nie strzepuję barwnego pyłu. Dzwonki i kielichy fruwają, padają, wnet zrastają się z ziemią, nowym lotu płomieniem wokół oddychają.
W górę ramiona, usta uchylone w uśmiechu.
— Czego chcesz od nas Panie, za Twe hojne dary?



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.