Nad brzegami Barada

Rad milczę — jednak śpiewam mimowoli,
Zachwyt się w pieśni przestraja powoli,
Jak to strun dźwięki, co znikając z ziemi,
W konaniu stają się zmartwychwstałemi!...
Poezja w książkach — jest obrzydliwością!
Poezja w życiu — jest niebem na ziemi!
Z książek ją wyprzeć a skrzydły orlemi
Przenieść ją w życie z czarem i pięknością!
Obym był w życiu wiersza nie napisał!
Poezja prawdy — to żyć poetycznie!
Obym był ducha na wichrach kołysał,
Nie brukał kartek w inkaust erotycznie...
Bo jeden kwiatek na gruzach Palmiry
Piękniejszy, niźli wszystkich wieszczów pieśni!
On żyje w Bogu i o sobie nie śni.
Przeto tak piękny — i przeto zefiry
I sońce rano i rosa wieczorem
Całują lica jego, aż do smierci —
I tak maluczki jest piękności wzorem,
Jakiej poemat żaden — nie pomieści...
Obym zapomnian był na zawsze w księgach,
Obym poezją żył w życia potęgach,
Ach! obym kochał — i usty drżącemi
Spotykał usta — niebieskie — na ziemi!
Jako dwie arfy z jednakimi tony
Ginąc w miljonów czuciu za miljony!
Obym nieszczęśliwych mógł tu uszczęśliwić
I żądze piękna "wiecznie głodne" żywić,
I pieszczot sercu głodnemu dostarczyć,
A w tłumie — sobie samemu wystarczyć...
Niech tylko Arab imię me przy studni
Wspomina czasem, kiedy kwiatek róży
Zrywając, dojrzy piorun w szale burzy
Zanim się puszcza pamięci wyludni...
Niech pieśń mą śpiewa samotna dziewczyna,
Co kąt rodzinny w tęsknocie wspomina,
Z którego los ją wydalił fatalny —
Niech pieśni moich ogień całopalny
Samemu Stwórcy znany, strzela w niebo
Z stosów tej ziemi gnan niebios potrzebą!...
Ach! oby morze i me dzikie skały
Tylko me imię i pieśń wspominały.
W życia bezmiarach motylem i ptakiem
Ulatuj pieśni za natchnień aniołem,
Co leci z arfą po nad wichrów kołem.
Nad miasta ruin, morza, lasy, skały!
Byle cię tylko księgi zapomniały...
Z ksiąg w życie przegrzmij!
                        W księgach jam ci nie rad,
Niech cię zna niebo — i serce samotne,
Niechaj cię schłoną głębie niepowrotne,
Byle cechowy nie znał cię literat...
Byle cię mdłe to niekaziło mrowie,
Co się mrowiskiem estetycznym zowie,
Co, oby w proch się za to, zamieniło
Że bóstwo — w martwą księgę przemieniło!

Ernest Buława.

  1. Barada, najpiękniejsza rzeka w świecie, przelatująca Damaszek pędem żywego srebra i gwałtownością roztopionej lawiny, jak wąż ruchomy w zygzakach bieży i szumi, zwykle pełna po brzegi, dzierżgane najpiękniejszymi kwiaty. Wybiegając z perspektywicznych kulisów Antilibanu, uwieńczonych festonami świeżych lasów, otula srebrnym ramieniem Damaszek, ratując go od skwaru. Nawiedza w wdzięcznym pośpiechu domy, ogrody, moszde, łaźnie i mozajką głów malowniczych natłoczone kawiarnie, a zwrócona ku wzgórzom Salhiry, z nieustanem scherzando fal swawolnych uchodzi w pustynie. Wracając z Palmiry w dzień skwarny kwietniowy, po trzynastu godzinach marszu czułem się tak znużony pod samym już Damaszkiem, że, by się napić, nie zsiadłem z konia, tylko Arab, mój przewodnik (Jussuf), zanurzywszy ręce w strumieniu Barada, trzy razy dał mi pić z dłoni swoich. Ta woda zda się wróciła mi siły, bo z najlepszą miną przybyłem między znajomych, co mnie czekali w Damaszku.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.