[364]Nakształt świdra.
Chcę być polakiem, daję słowo!
Polskości chcę osiągnąć szczyt…
Nie mogę jednak znaleść rady:
Zawsze wołają: jesteś żyd!
Gdy przed potwarzą bronię żydów,
Chcąc im wywalczyć jakiś byt,
Słyszę zazwyczaj szept na stronie:
„Ach, co to musi być za żyd!“
Kiedy znów chłoszczę wady żydów,
Prawię, że winni uczuć wstyd, —
„Antisemita?“ — mruczą zaraz —
„O, to z pewnością także żyd!
Gdy zganię czasem polską wadę,
Lub chrześciański zranię myt,
Wołają z wstrętem: „To mi Polak!
„Przecież to najzwyklejszy żyd!“
[365]
Gdy wielbię polskie ideały,
Na pruskie rugi wydam zgrzyt,
Mówią: „On innej jest religii,
To nie jest Polak, ale Żyd!“
Biegnę do księdza, chrzest przyjmuję,
Chcąc raz osiągnąć łaski szczyt,
Krzyczą: „On przecież z innej rasy,
To tylko jest przechrzczony żyd!
Więc wciąż mnie zwątpień trapi hydra,
Wciąż mi zatruwa smętny byt,
Żem ani pies ja, ani wydra,
Żem coś — marnego nakształt świdra,
Żydowski Polak, polski żyd!