[355]
170. Nie wierz cudzemu, chocia nędznemu.
Między wielkimi skałami
Mieszkając, krucy z sowami
Poczęli między sobą waśń,
A potym przyszli w nieprzyjaźń.
A gdy tak w gniewie mieszkali, 5
Przekory sobie działali;
Sowy, iż silniejsze były,
Na kruki się pokusiły.
Zebrawszy się z wszytkiej mocy,
Uderzywszy na nie w nocy, 10
Tam je barzo poraziły,
Iże się byli nie opatrzyli.
Ale wżdy, podjąwszy szkodę,
Mieli o swych rzeczach radę,
Lepiejli by im ustępić, 15
Albo jednak krzywdy się mścić.
A tak rozni W sporze byli,
Radząc jedni, by się bili;
Drudzy tego udmawiali,
Którzy swoje siły znali. 20
Aż jeden kruk z rady powstał,
Który w mnogich rzeczach bywał;
Radząc wspołek zawżdy wiernie,
Mówił królowi tajemnie:
„Królu! chcesz mię przy sobie mieć, 25
„Miałcibych nieco powiedzieć:
„A będzieć nam pożyteczno,
„Wszytkiej koronie poczesno.
„Znasz, iże mdłe siły mamy,
„Sowam imi nie zdołamy; 30
„Wszakże k temu możemy przyść,
[356]
„Rozumem je przewyciężyć“.
Rzekł król: „Rad tego posłucham,
„Boć osobny wzgląd k tobie mam;
„Przetoż, aby mi powiedział, 35
„Nie będzieć nikt o tym wiedział“.
Kruk rzekł: „Chciejże tak udziałać,
„A w tym mię nic nie żałować:
„Rzkomo się na mię rozgniewaj
„I ubić mię przed sobą daj! 40
„I, jako barzo winnego,
„Zbitego i zranionego,
„Tu mię pod skałą niechajcie,
„Sami rzkomo zuciekajcie!“
A kiedy się taka zstało, 45
Sowie się wojsko zebrało;
Nagie takież przyleciały,
Zasię kruki pobić chciały.
Ale, puste miejsce widząc,
Żadnej sie zdrady nie wstydząc, 50
Gdy sie zasię wrócić miały,
Kruka pod skałą uźrzały.
Król sie o nim hnet dowiedział,
I przed sie go przywieść kazał:
Pytał go: „Z którejeś strony, 55
„A czemuś tako zraniony“?
On rzekł: Z wojskam jest kruczego,
„Sługa niegdy króla złego,
„Który, iżem prawie radził,
„Takoć mię sromotnie znędził; 60
„Bo gdyście nas porazili,
„Mnodzy ku pomście radzili:
„Jam radził, aby hołdował,
[357]
„A podług zmowy dań dawał.
„Więc mi zdradę przypisali, 65
„Takie mi rany zadali,
„Których sieja mogę pomścić,
„Jeśli mi ty chcesz łaskaw być“.
Król sie więc nad nim zlutowal
A tedyż go wygoić dał; 70
I puścił go do swej rady,
Nie wystrzegając sie zdrady.
Potym on kruk, gdy już zdrów był,
A świebodnie wszędy chodził,
Gdy dobrą pogodę uźrzał, 75
K swemu królowi przyleciał.
A tama mu rady dodał,
Jakoby sowy zburzyć miał,
Rzekąc: „Jednęć jamę mają,
„A w niej pospołu siadają; 80
„Jednymiż drzwiami latają,
„Żadnego uścia nie mają;
„Które gdy drzwi zakładziemy,
„Wszytki do szczątka spalimy“.
Oni to hnet uczynili, 85
Ogniem sowy wygubili;
A tak głupie miłosierdzie
Przywiodło ku wiecznej szkodzie.
Nie radźże sie cudzoziemca,
Bądź Węgrzyna, albo Niemca! 90
Mnodzyć ludzie tak zdradzeni
A z swoich ziem wypędzeni,