[135]
NOC.
Pochyliły się drzew wierzchy,
Długi pobiegł szmer;
Srebrne światła, ciche zmierzchy
Z górnych płyną sfer...
To nad gaje
Księżyc wstaje,
Jasną wznosi twarz...
Dzwonią fale, szepcą gaje:
Witaj, królu nasz!
I zatoczył krąg podniebny
Pan błękitnych pól...
Zeszedł duży, jasny — srebrny,
Cichych marzeń król;
Z gwiazd orszakiem
Złotym szlakiem
Rzucił blaski w dal;
[136]
Spłynął senny z gwiazd orszakiem
W toń srebrzystych fal.
Przeszły ciche błyskawice,
Prysnął światła smug;
Patrzą złote dwa księżyce
Z dwóch przeciwnych dróg...
Ponad brzegiem
Z fal szeregiem
Głuchy pobiegł szum,
Wielkie koła ponad brzegiem
Splótł konarów tłum.
Ciszą, pieśnią ziemia wita
Oblubieńca wschód;
Muślinami mgieł spowita
Wzdycha głębia wód.
Hen — daleko,
Szmerów rzeką
Płynie gędźba traw.
Drgają światła... hen — daleko...
Gra szelestem staw.
Cicho — senno... A dokoła
Pieśń srebrzysta drży:
Pochyliły się wierzb czoła,
Ros upadły łzy.
Brzoza biała
Włos rozwiała
Nad głębiną wód;
Wierzy w miłość brzoza biała,
Wierzy w miłość — cud!
W cieniu drżących trzcin ukryty
Szary pająk siadł;
[137]
Rzuca wiotką nić w błękity,
Rzuca drugą w ślad;
Pająk wierzy
W moc jęcierzy,
W dokonany trud;
W świętość pracy pająk wierzy,
W silnej woli cud!