Nocleg (Mickiewicz)
←Reduta Ordona | Nocleg Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) Obrazki, ody i pieśni Adam Mickiewicz |
Śmierć pułkownika→ |
Nasz naczelnik nad Trockiem jeziorem,
Po kowgańskiej[1] potyczce nocuje.
Strzelcy leżą na kępie taborem:
Jeden rany swe mchem opatruje;
Drugi strzelbę przeczyszcza, nabija,
Kaptur z brzozy na zamek nasuwa;
Ten wpół senny pod głowę płaszcz zwija.
I usnęli. Straż stoi, wódz czuwa.
On pod drzewem coś duma w pomroce;
Drzewo suche — lecz miało owoce;
Najgłodniejszych ten owoc odstrasza:
Wiszą na niem dwie gruszki Judasza.
W górę szpiegi! Cesarskie to sługi:
Jeden Prusak, z nogami długiemi
W białych pończochach; a drugi
Żyd, pejsami zamiata po ziemi.
Nie śpi wódz. Na kolanach broń trzyma,
Wzrokiem szuka pagórka znanego,
Ten za wodą: na wzgórku dom jego,
Dom w ciemności on żegna oczyma.
Wtem błysnęło nad wzgórkiem... Czy piorun?
Piorun u nas nie bije w tę porę:
»O Najświętsza! o Maryjo z Borun!
Ratuj ich... ratuj dzieci... dom gore«.
»Gdzie jest patrol? Na konia! Do dworu!...«
Wtem słuchają... Łom trzeszczy, gwar ludzi,
I »kto idzie!« głos ozwał się z boru.
Patrol wraca i obóz się budzi.
Wodzu! wielka dla ciebie żałoba;
Wraca patrol z wieściami Hijoba.
Jeden mówi: zarżnęli twą żonę,
Drugi mówi: twe dzieci spalone.
Lecz pojmali dowódzcę Moskali.
»Kto on?...« »Francuz, niestary, przystojny,
I w moskiewskiej on służbie wsie pali,
Za pieniądze lud siecze niezbrojny!...«
Wódz, jak gdyby rażony od gromu,
Na dom patrzał i milczał i słuchał.
Z okien wszystkich żar sypał się z domu,
Z oczu wodza straszniejszy żar buchał.
I w obozie zbudzonym, zdumiałym,
Było głuche milczenie i zgroza.
Milczał wódz, jako broń przed wystrzałem;
Na dom patrzał i krzyknął: »powroza!...«
Przyskoczyły dwa katy rozkoły,
Stryczek mieli gotowy ze sznura,
Zakasali rękawy za poły,
I oddarli mu kołnierz z mundura.
Wtem ktoś leci... »Kto idzie?« »Lud z Bogiem!
Nasze hasło: poznajcie wiarusa!«
Zrzuca płaszcz... Ach! to mundur krakusa:
Biały surdut z czerwonym wyłogiem!
»Zbił Skrzynecki, zbił na łeb, na szyję,
Zbił pod Wawrem[2] Rosena, Gejsmara,
Nabrał jeńców i dział co niemiara,
Idzie w Litwę... Skrzynecki niech żyje!«
Krzyczał żołnierz i śmiał się i szlochał...
Ach! kto miłej ojczyzny nie kochał,
Biedny! łzami nie płakał takiemi...
A naczelnik?... On leży na ziemi...
Leżał krzyżem i długo się modlił.
Wstał, i rzekł do Francuza: »Idź wolny!
Precz od nóg mych — byś nóg mych nie podlił!
Jam dziś karać nikogo niezdolny...«