O Żołnierzach Ordynackich i Częstochowskich (Broń)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł O Żołnierzach Ordynackich i Częstochowskich
Podtytuł Broń
Pochodzenie Opis obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III
Wydawca Edward Raczyński
Data wyd. 1840
Druk Drukarnia Walentego Stefańskiego
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Broń.

Karabin z flintpasem rzemiennym, tak jak pas u ładownicy farbowanym; przy boku pałasz krótki z mosiężnym gefesem i bagnet, który stawając na szyldwachu, zakładano na karabin, po odbyciu stacyi zdejmowano.
Nie schodziło także fortecy częstochowskiéj na amunicyi wszelkiego rodzaju: bomby, kule wielkie, kartacze, kupami leżące po wałach widzieć się dały; oprócz tych kazamaty, to jest lochy podziemne, onemiż napełnione były. Prochu nie było nadto, iż tylko do pewnego czasu konserwować się może, przeto wielkich jego zapasów nie czyniono.
Gdyby był kto tak ciekawy i sposobny, żeby był przebiegł całą Polskę i Litwę i porachował żołnierstwo nadworne u wszystkich panów, zapewne naliczyłby go więcéj, niż komputowego, ledwo bowiem który znajdował się senator i minister, żeby niechował nadwornego żołnierza. Xiążę Heronim Radziwiłł, chorąży wielki litewski miał go regularnego do 6 tysięcy tak dobrze, jak pruski żołnierz sprawnego.
Drugie sześć tysięcy nieregularnego, to jest kozaków i strzelców z gruntu służbę czyniących, którym to wojskiem sam przywodząc w osobie swoiéj, pokonał i przytłumił bunt chłopstwa na Żmudzi i Litwie przeciw panom swoim podniesiony, do 20. tysięcy zebrany; ale za tę usługę swoję ze wszystkich dóbr nie dawał podatku, i lubo o to w kommissyach wojskowych stawały na niego kondemnaty i dekreta executionis, żaden atoli Regiment, ani żadna chorągiew komputowa, przewodząca na nim proces, nieśmiała natrzeć do dóbr jego ne executią, skoro pierwsze, które tego szczęścia probować odważyły się, przepłoszył i powyganiał. Urzędnikom zaś przekładającym niesprawiedliwość i pogardę najwyższéj, zwierzchności, w niepłaceniu podatków popełniane, odpowiedział: że on ma wojsko przedniejsze niż rzecz pospolita, i że nim gotów służyć ojczyznie w potrzebie, a przeto konserwując takie wojsko, więcéj daleko płaci rzeczy pospolitéj, niż podatek. Drugi po Radziwile pan możny w żołnierza nadwornego, był Mikołaj Potocki, starosta kaniowski, który żołnierza regularnego pieszego i konnego dobrze płatnego i umundurowanego, miał do dwóch tysięcy; w tym lepszy od Radziwiłła, że podatki publiczne płacił, bądź przez sprawiedliwość, bądź przez uwagę większych sił od swoich rzeczypospolitej. Do proby nie przyszło, zatem w obojętnem mniémaniu zostało.
Miał także do kilku set kozaków po dobrach osadzonych i z osady bez innéj płacy, pod jednym atoli mundurem, swoim kosztem sprawionym, do potrzeby stawających. Trzeci Franciszek Salezy Potocki, krajczy koronny, trzymał po pryncypalnych miastach swoich, do kilku set kozaków humańskiemi pospolicie zwanych, z gruntu służących, oprócz których miał nadwornych ułanów, Jańczarów, piechotę i dragonią, cudzoziemskim authoramentem urządzoną, co wszystko w kupę zebrane, wynosiło do dwóch tysięcy ludzi.
Czwarty xiążę Jabłonowski, wojewoda ruski, brat jego starosta czechryński, który prócz kozactwa z gruntu służącego, miał dragonią i piechotę authoramentu cudzoziemskiego, do óśmi set ludzi. Inni panowie znaczniejsi, jak to Czartoryscy, Lubomirscy, Rzewuscy, Sapiehowie, Oginscy chowali nadwornego żołnierza w mundur okrytego i należytym moderunkiem opatrzonego, po trzysta, po dwieście, po sto, i po kilka dziesiąt, a po tych nie było prawie żadnego biskupa, i senatora, wyjąwszy kilku ubogich, któryby nie trzymał dwunastu dragonów albo kilku ułanów.
Nareście nadworny żołnierz, tak wszedł w modę, że lada panek mający intraty rocznéj sto tysięcy, nie chciał bydź bez nadwornego żołnierza. Widzieć było prawie powszechnie przed karetą jakiego takiego Podkomorzego, Starosty albo pana Stolnika pędzących szybkiego na koniach, czasem jasno kościstych kilku usarów, albo ułanów z chorągiewkami. Co potém przeniosło się do szlachty bez urzędów tyle majętnéj, i do paniczów młodych w fortunę znaczną po rodzicach wstępujących. A tak nie bardzo się omylę, kiedy nadwornemu żołnierzowi, od wiela do mała w kupę zebranemu naznaczę liczbę 30 tysięcy, nie rachując kozaków, których mogło bydź na Ukrainie zdrugie tyle; każdy albowiem szlachcic, mający wieś dziedziczną, musiał chować takowych ludzi, nie dla parady, ale dla obrony życia, i majątku od hajdamaków; zaczym jeżeli miał wieś 200 osady, to przynajmniéj 30 oddzielił na kozaków, którzy mu żadnego zaciągu nie odbywali, ani żadnéj daniny nie dawali, tylko co noc przez lato uzbrojeni śpisą i samopałem, zjeżdżali się konno na podworze do dworu, około którego wartę nocną trzymali, a pan z żoną, i domownikami rozszedłszy się na przymroczu w stepy lada gdzie w chwascie spoczywali, powierzywszy majątek cały owéj warcie, która nieraz wielkim najazdem hultajstwa obskoczona i zniesiona była. Nieraz też porozumiawszy się skrycie z hajdamakami, i naprowadziwszy ich na dom straży swojej oddany, wespół z nimi go zrabowała.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.