[11]O BARDZO NIEGRZECZNEJ
• LITERATURZE POLSKIEJ •
I JEJ STRAPIONEJ CIOTCE
J. E. Prof. Dr. Hr. St. Tarnowskiemu
poświęcam.
[13]I.
Pełna gracyi, zacna, słodka,
Żyła sobie stara ciotka.
Bez zbytków lecz i bez braku
Miała swój domek na Szlaku.
Oprócz cnót rozlicznych wieńca
Hodowała też siostrzeńca.
Brzydki chłopiec, z krzywą buzią
Zwał się — dajmy na to — Józio.
Ciotka była panną czystą,
A Józio był modernistą.
(Modernista — znaczy chłopak,
Co wszystko robi na opak,
Każdego się głupstwa czepi,
A zawsze chce wiedzieć lepiej.).
Z tym smarkaczem ciotka stara
Miała strapień co niemiara.
Zawsze jej czemś umiał dopiec,
Taki był już brzydki chłopiec.
Próżno ciotka mu wymienia
Albo Lucka albo Henia,
Co ich przykład wszystkim świeci
Jako grzecznych, dobrych dzieci;
On rozeprze się wygodnie,
Obie ręce włoży w spodnie,
Śmieje się i kiwa głową
Jakby mówił: gadaj zdrowo!
[14]II.
To rzecz nie do uwierzenia
Co on ma za przywidzenia!
Czasem coś bez sensu maże
I mówi, że to witraże.
To znów wieczór biega nago
I rozbija wszystkich lagą.
Ciotka krzyczy: Joseph, arrête!
A on: Ciociu, to kabaret!
Wszystkie meble w domu psuje,
Mówi, że sztukę stosuje.
Wszędzie wlezie, wszędzie dotrzze,
Deprawuje dzieci młodsze.
To rzecz w Polsce niesłychana,
Nie chcą wierzyć już w bociana!
Kiedyś wpada mała Hanka:
— Ciociu, jestem rotomanka!
»Któż cię tak nauczył?!« — Józio! —
Mówi z rozpaloną buzią.
»A ja — szepleni Ludwiczka —
Jestem święta pla-samiczka«.
Chociaż zwykle dobra, słodka,
Zawyła ze zgrozy ciotka,
Raziła ją nakształt gromu
Taka hańba w polskim domu!
[15]III.
Czasem dobra ciotka woła:
»Usiądźcie dzieci dokoła,
Powiem wam o dawnych dziejach,
O hetmanach, kaznodziejach,
Potem każde z was wymieni,
Którego najwyżej ceni«.
A Józio ze śmiechu kona
I krzyczy: Ciociu! Kambron’a!
[16]IV.
Czasem, a najczęściej w poście,
Przychodzą do Ciotki goście.
»Józiu, przywitaj się z Panem!
Co ty tam za parawanem?!
Wyłaź stamtąd, puść Haneczkę
I powiedz gościom bajeczkę«.
Wylazł Józio, głową kiwa
I w te słowa się odzywa:
Bajeczka pana Jachowicza.
Staś na sukni zrobił plamę,
Oblał bowiem ponczem mamę;
A widząc ją w srogim gniewie,
Jak przepraszać, sam już nie wie.
Plama głupstwo, mama doda,
Ale ponczu, ponczu szkoda!
Skończył Józio, gość się śmieje,
A Ciotkę wnet krew zaleje:
Biedaczka dostała mdłości
I ze wstydu i ze złości.
Tak ten niegodziwy chłopiec
Zawsze Ciotce umiał dopiec.
[17]V.
Tak się trapi dobra ciotka
Pełna gracyi, zacna, słodka,
Lecz największą ma subjekcyę
Gdy rozpocznie z Józiem lekcyę.
Dojdźże ładu z taką głową,
Zawsze ma ostatnie słowo!
Ciotka prawi o trzech psalmach,
Józio o tańczących palmach;
Ciotka mu o apostołach,
On jej o spermatozoach;
Ciotka uczy kto był Gallus,
On poprawia: Ciociu, Phallus!
Ciotka znów z innego wątku
Baje o świata początku,
Józio się ząb za ząb kłóci,
Ze świat cały powstał z CHUCI.
(Mruknie ciotka w pasyi szewskiej:
Wciąż ten łajdak Przybyszewski!)
Ciotka znów o ideałach —
Józio: Ciociu, co to wałach?
Taką Ciotka ma subjekcyę,
Gdy rozpocznie z Józiem lekcyę.
[18]VI.
Kiedy wieczór już zapada,
Ciotka do snu się układa:
Józiu! zostaw ten rozporek
I chodź odmówić paciorek.
Niech Józio przy łóżku klęknie
I powtarza głośno, pięknie:
»Boziu, usłysz głos chłopczyny,
Odpuść synów naszych winy!
Polska cię na pomoc woła!
Niech tradycyi i Kościoła
Pozostanie sługą wierną!
Erotyzmem ni moderną
Niech się naród ten nie spodli!«
Teraz Józio się pomodli
Za mamusię, za tatusia,
Potem grzecznie się wysiusia
I spokojnie, cicho zaśnie.
Brzydki chłopak mruknął: »Właśnie!«