O przekładzie i interpretacji biblijnych tekstów
Nie chcę tutaj wdawać się w naukowe zawiłości, ani w przydługie wywody na temat technik przekładowych. Nie chcę zamęczać czytelnika naukowymi terminami, ani mrowiem przykładów. Chcę jedynie zwrócić jego uwagę na niektóre, moim zdaniem istotne fakty. Chciałbym też podpowiedzieć mu w jaki sposób powinien traktować przekłady.
Czy możliwy jest przekład dosłowny?
Często słyszymy jak ludzie niezorientowani w tej materii posługują się terminami: przekład dosłowny, przekład niedosłowny. Jest to podejście nieprawidłowe, ponieważ dokonanie przekładu dosłownego jest niemożliwe. Każdy przekład zawsze w jakimś stopniu będzie niedosłowny. Po-winniśmy się raczej posługiwać terminami: przekład statyczny, przekład dynamiczny. Przekład statyczny nie dba o poprawność językową, a jedynie o to, by każde słowo języka oryginalnego przetłumaczyć na odpowiednie słowo języka przekładowego, a ponadto by poszczególne słowa języka oryginalnego zawsze były zastępowane tym samym słowem. Metodę tę stosowano w dawniejszych czasach i nie zawsze jest to podejście dający dobry efekt. Oto jak będzie wyglądał tekst z Księgi Zachariasza 4,6 w takim statycznym przekładzie:
I odezwał się, i powiedział do mnie mówiąc: Takie słowo Jahwe do Zorobabela mów: Nie mocą i nie siłą, gdyż jeśli, [to] Duchem moim, mówi Pan Zastępów.
Na szczęście żaden z istniejących, rzekomo "dosłownych" przekładów, nie odważył się oddać tego w taki właśnie sposób. W przekładzie dynamicznym tekst ten powinien wyglądać mniej więcej następująco:
A zwracając się do mnie powiedział: Powiedz Zorobabelowi słowo następującej treści: Nie mocą, ani siłą, lecz dzięki Duchowi memu - mówi Pan Zastępów.
Siła przyzwyczajenia
Dość często się zdarza, że nowe przekłady są przyjmowane krytycznie, jako nie dorównujące starym. Wynika to z konserwatywnych skłonności natury ludzkiej, z przyzwyczajenia. Z wielką krytyką spotkała się np. u współczesnych Wulgata i dopiero w dwa wieki po śmierci tłumacza została uznana za najlepszy przekład łaciński. Konserwatywne skłonności natury ludzkiej sprawiają, że każdy pierwszy przekład, choćby nie był zanadto udany, przyjmowany jest z wielką przychylnością, a przy jego ocenie obowiązuje taryfa ulgowa. Natomiast kolejne przekłady przyjmowane są z o wiele większym krytycyzmem, nawet jeśli są lepsze. Jeżeli ów przekład, w trosce o większą poprawność, pewne kontrowersyjne miejsca Pisma Świętego przetłumaczy inaczej od poprzedniego, wówczas opinia powszechna skłania się do przyznania racji pierwszemu przekładowi (często niesłusznie). Z takim, na przykład, bardzo przychylnym przyjęciem spotkał się przekład Lutra, ponieważ był to pierwszy przekład Biblii na język niemiecki.
Niejednokrotnie zdarza się, że niektórzy kaznodzieje i interpretatorzy Słowa Bożego, porównując rozmaite przekłady, opowiadają się za tym spośród nich, który bardziej odpowiada ich prywatnym poglądom. Ponadto często bywa tak, że przy różnych tekstach biblijnych powołują się oni na różne przekłady. Postawa taka wynika z przeświadczenia: To mnie właśnie Bóg dał to jedynie prawdziwe przekonanie i jedynie ja wiem jak dany tekst biblijny winien być przekładany i rozumiany.
Inna epoka, inne znaczenie
Inną ważną rzeczą, o której należy pamiętać jest zmiana, nieraz znaczna, znaczenia poszczególnych słów wraz ze zmianą epoki. Np. łacińskie słowo virtus w starożytności znaczyło męstwo okazane dla dobra towarzyszy, dopuszczało stosowanie nawet przemocy. Wraz ze zwycięstwem chrześcijaństwa i zaprowadzeniem przezeń nowych wzorców postępowania słowo virtus uległo wielkiemu przewartościowaniu i zaczęło oznaczać cnotę rozumianą jako negację wszelkiej zmysłowości. Virtus nie znaczyło już jakiegoś pozytywnego działania, a jedynie rezygnację (wyrzeczenie) z działania negatywnego, ponadto nie miało już służyć dobru innych, lecz własnemu dobru. W tym znaczeniu zawiera ono w sobie wiele egoizmu. Zmiana znaczeniowa przeogromna! Przykład ten znakomicie odzwierciedla różnicę pomiędzy antyczną aktywnością, a średniowieczną martwotą. Przy tym średniowieczni tłumacze i komentatorzy nie zdawali sobie sprawy z tej zmiany znaczeniowej. W efekcie w ich pracach dochodziło do zabawnych nieporozumień, które na dodatek nie miały szans, by zauważyli je współcześni. Przy pomocy słowa virtus staro-łacińskie przekłady, (także Wulgata) tłumaczyły greckie dynamis (zdolność do wykonywania wielkich, także nadzwyczajnych rzeczy), co w starożytności było dosyć dobrym tego słowa przekładem (trudno o znalezienie lepszego odpowiednika), ale w średniowieczu taki przekład stracił rację bytu (chyba, że w przedmowie zostałoby wyjaśnione, jak należy rozumieć virtus).
Inne nowotestamentowe greckie słowo metanoia łacińskie przekłady niezbyt szczęśliwie oddają jako poenitentia (żal, skrucha, pokuta), które to znaczenie również zawarte jest w greckim słowie metanoia, lecz uznane za wyłączny zamiennik tego pojęcia prowadzi do częściowego zafałszowania przekazu ewangelicznego. Na bazie złego rozumienia pojęcia pokuty w średniowiecznej, łacińskojęzycznej Europie wykształciły się wynaturzone praktyki pokutnicze. Dopiero Luter odkrył – dzięki Melanchtonowi – prawdziwe znaczenie ewangelicznej pokuty. Dlatego też słowo metanoia rzadziej należy tłumaczyć jako pokuta czy opamiętanie, a częściej jako odrodzenie, czy odnowienie (choć nie w każdym przypadku).
Inne ważne nowotestamentowe słowo eksousia (exousia) oznacza władzę, którą otrzymało się od kogoś stojącego wyżej (od swego zwierzchnika). Taką władzę Chrystus otrzymał od swego Ojca; o jej pochodzenie pytali go właśnie arcykapłani; taką władzę chciał Mu ofiarować podczas kuszenia Szatan, taką też władzę ofiaruje w końcu Antychrystowi. Taką władzę ofiarował też Chrystus apostołom. Dlatego też słowo to w języku polskim najlepiej oddaje termin pełnomocnictwo. Przekłady starołacińskie, oraz Wulgata, tłumaczyły je niezbyt szczęśliwie przez potestas, ale czasem też, bardziej szczęśliwie przez licentia.
Zarówno dla Semitów, jak i dla Greków, słowo sprawiedliwość miało znacznie szersze znaczenie, niż ma ono we współczesnych językach europejskich. Zostało okrojone przez słowa uczciwość, praworządność, rzetelność, słuszność i inne podobne. Stało się to pod wpływem dwóch czynników. Pierwszym był wpływ języka łacińskiego, ponieważ wyraz iustitia miał zakres znaczeniowy znacznie węższy niż dikaiosyne (δικαιοσυνη). Dlatego nie mówimy dziś np. człowiek sprawiedliwy (czynili to dawni Żydzi i Grecy), lecz człowiek uczciwy. Drugim był upadek monarchii (mawiało się dawniej: sprawiedliwy władca, wymierzał sprawiedliwość, itp.; dzisiaj, w ustroju demokratycznym, gdy sądownictwo zostało oddzielone od władzy wykonawczej, mówimy raczej o nieudolnych rządach, a coraz rzadziej o niesprawiedliwych). Nie mówimy też - w języku polskim - sprawiedliwy ustrój, lecz ustrój praworządny. Słowo sprawiedliwość używane jest niemal wyłącznie w kontekście prawa karnego, a także w niektórych innych sytuacjach (np. sprawiedliwie to osądziłeś, choć mówimy także: dobrze to osądziłeś, właściwie to osądziłeś, trafnie to osądziłeś). Nikogo jednak nie nawołuję, by hebrajskie isz caddik tłumaczyć przez człowiek uczciwy, ponieważ w Starym Testamencie wyraz ten oznacza przede wszystkim człowieka, który przestrzega Bożego Prawa. Dobrze to rozumiał autor Apokalipsy używający zwrotu: "który przestrzega przykazań Bożych" (12,17; 14,12). Również ewangelista Marek (6,20), pisząc "mąż sprawiedliwy i święty", przybliżył się do znaczenia hebrajskiego.
Inne też znaczenie od naszego pojęcia syn ma starohebrajskie ben, które mogło oznaczać także wnuka i każdego dalszego potomka (por. Rdz 31,28; 32,1; 36,2.14; 2 Krl 8,26; 9,20; Ezd 5,1; Dn 5,22). Z tego też powodu Żydzi lubili używać określeń: Syn Abrahama, Syn Dawida, etc. Czasem dla uzyskania dokładności używano zwrotu syn syna (Rdz 11,31; 45,10; Wj 10,2; 34,7; Pwt 4,9; 6,2) i w tym wypadku nie było wątpliwości, że chodziło o wnuka. Podobnie ma się sprawa z terminem ojciec, a także z czasownikiem urodzić. W tej sytuacji obliczanie dat potopu, bądź dat stworzenia na podstawie biblijnych list genealogicznych jest zabawnym nieporozumieniem.
Przy tej okazji trudno nie powołać się na J 18,37-38, gdzie w osobie Jezusa i Piłata spotkały się dwa odmienne pojęcia prawdy - semickie i greckie. Piłat znający wyłącznie greckie pojęcie słowa prawda, nie mógł zrozumieć słów Jezusa: "przyszedłem, aby dać świadectwo prawdzie" (18,37), stąd jego pytanie: "Co to jest prawda?" (18,38). Jezus słowo to odnosił do sfery religijno-moralnej, natomiast Piłat do przyrodniczo-poznawczej. W europejskiej filozofii dopiero Hegel przypomniał Jezusowe rozumienie pojęcia prawdy.
Jeżeli chodzi o inne terminy biblijne, które mają dziś nieco odmienne znaczenie niż w czasach biblijnych, to należy jeszcze przytoczyć przede wszystkim takie pojęcia jak: prawda, mądrość, miłosierdzie, łaska, dobry, piękny, etc. Ale żadne z nich nie zmieniło się tak bardzo, by należało je koniecznie zastąpić jakimiś zupełnie nowymi pojęciami, zresztą nie sposób byłoby znaleźć dla nich lepsze odpowiedniki. Każde z nich - moim zdaniem - zachowało więcej niż 60 procent biblijnej treści. Nie chcąc zanadto się rozwodzić dodam tu tylko, że dzisiejsze, europejskie pojęcia prawdy i mądrości wywodzą się ze starożytnej Grecji, sprawiedliwość - ze starożytnego Rzymu, a miłosierdzie i łaska - ze średniowiecza.
Wpływ tradycji i kultury
W przekładach (nie tylko biblijnych) bardzo wielką rolę odgrywa tradycja. Toteż niektóre teksty są tłumaczone niewłaściwie i rzadko pojawia się ktoś, kto odważyłby się na przekład bardziej poprawny, ponieważ naraziłby się na krytykę i złe przyjęcie. W Biblii przykładem miejsca które od starożytności jest niewłaściwie przekładane jest np. Łk 15,23.27.30, w każdym z tych trzech miejsc tekst grecki stosuje słowo tyo (Juw), co znaczy złożyć w ofierze, tymczasem wszystkie przekłady starożytne, średniowieczne i współczesne tłumaczą ten termin przez zabić, a to powoduje wielką zmianę znaczenia tego tekstu w przypowieści o synu marnotrawnym, bo wówczas cielę nie jest zabijane w celu złożenia w ofierze za syna (wtedy jest to symbolem śmierci Chrystusa, który złożył siebie w ofierze za pogan, tj. synów marnotrawnych), lecz dla spożycia podczas uczty. Pomimo usilnych poszukiwań nie udało mi się, ani też innym tłumaczom, znaleźć przekładu, który właściwie tłumaczyłby tyo (Juw).
Nawet w tej samej epoce, u ludów żyjących w innej kulturze to samo słowo, czy pojęcie może mieć inne znaczenie. W naszym XX wieku dobrym tego przykładem może być słowo przepraszam u ludzi wychowanych po obu stronach Żelaznej Kurtyny. Ludzie Zachodu bardzo łatwo i bez większego wstydu wypowiadają to słowo nawet wtedy, gdy niczym specjalnym nie zawinili, natomiast homo sovieticusowi wypowiedzenie "przepraszam" przychodzi bardzo ciężko i wiąże się z wielkim dlań upokorzeniem, graniczącym bodaj z utratą własnej tożsamości. Na Zachodzie słowo to uległo pewnej dewaluacji i zatraciło swe pierwotne znaczenie, natomiast na Wschodzie przywiązuje się do niego tak wielką wagę i tak wyolbrzymia znaczenie, że jeszcze trochę, a wypadłoby z potocznego języka jako zanadto upokarzające. Wydaje się, że przynajmniej w przypadku tego słowa homo polonicus jest najbliższy prawdy!
Prawda nie jest wynikiem dochodzenia
Nasze ludzkie poznanie, warto to sobie uświadomić, zawsze opiera się na jakimś punkcie wyjściowym i jakimś punkcie docelowym, do którego zazwyczaj nieświadomie zmierzamy. Więc w miarę upływu czasu ulega ono pewnym, czasem niewielkim, a czasem bardzo znacznym przekształceniom. Ale w konkretnej chwili poznanie to zawsze zawieszone jest w jakimś określonym punkcie. Wszelkich ocen dokonujemy więc z owego ograniczonego, i na dodatek chwilowego punktu widzenia. W tej sytuacji żaden człowiek nigdy nie może powiedzieć, że posiada całkowite zrozumienie, że uchwycił istotę prawdy, itp. Takie stwierdzenie dowodzi jedynie tego, że jest on zarozumiały. Nasze poznanie jest szczątkowe, możemy poznać co najwyżej jakiś fragment prawdy. Warto też przy tym zdać sobie sprawę, że to co dla mnie jest autentyczne, nie musi być autentyczne dla drugiego człowieka, i że to wcale nie oznacza, że ta druga osoba tkwi w błędzie. Prawda subiektywna może być udziałem jednocześnie obu stron, choć żadna z nich nie posiada prawdy obiektywnej. Prawdy obiektywnej, choćby w jej najbardziej zasadniczych aspektach, nie da się ograniczyć do jednego punktu. Inaczej jest z Bogiem, który jest wszystkim, we wszystkim i ponad wszystkim. ON swoją istotą obejmuje całą rzeczywistość.
Czy przekładać dosłownie?
Czasem słyszy się twierdzenia, iż wszystko w Biblii należy przekładać dosłownie (ad litteram). Tymczasem znajdujemy w niej wiele symboli i określeń, których żadną miarą nie należy interpretować dosłownie, np. naród z dalekiej północy; postawił ziemię na kolumnach; rozciągnął nad ziemią sklepienie; siedem pagórków; itp. Przekład dosłowny, wbrew zamierzeniom tłumacza, czy interpretatora, prowadzi do tego, że dodaje się do tekstu biblijnego treści, które się w nim nigdy nie znajdowały.
Leszek Jańczuk
Dodatkowe informacje o autorach i źródle znajdują się na stronie dyskusji.