O wojsku authoramentu cudzoziemskiego

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł O wojsku authoramentu cudzoziemskiego
Pochodzenie Opis obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III
Wydawca Edward Raczyński
Data wyd. 1840
Druk Drukarnia Walentego Stefańskiego
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
§.8.

O wojsku authoramentu cudzoziemskiego.

Authoramentem cudzoziemskim nazywano wojsko polskie, które używało sukni, języka i trybu niemieckiego. Były to regimenta piesze i konne, tudzież artylerya. Artyleryi było regimentów dwa, jeden składał się z puszkarzów, którzy z harmat strzelali, race i inne ognie do fejerwerków robili; drugi który był jakoby obróną i strażą, w czasie wojny harmatników; pierwszy z puszkarzów nosił mundur zielony z obszlagami i kamizelkami czerwonemi, kapelusz na głowie z dwiema mosiężnemi harmatkami, zamiast kokardy na krzyż przypiętemi; do odbywania warty używał karabinu tak, jak inny żołnierz, obszlagi, kamizelkę i spodnie zielone, a kapelusz z kokardą białą.
Litewskich regimentów tak jak koronnych było artyleryi także dwa.
Wszystkie regimenta piesze i konne, w koronie i Litwie, używały na zwierzchnich sukniach koloru czerwonego, wyjąwszy artyleryą wyżéj wspomnioną; różniły się jedne od drugich kamizelkami i obszlagami, tudzież pludrami, które to ubiory spodnie, u każdego regimentu były odmienne: żółte, granatowe, błękitne, zielone, piaskowe, czarne i białe; którym zaś nie stało odmiennego koloru, różniły się guzikami, kapeluszami i galonkami, które gwardye koronne i litewskie miały, inne zaś regimenta polowe nie miały.
Że regiment generała Gołcza miał tak jak inne regimenta, kolor czerwony z obszlagami, kamizelkami i pludrami białemi; przeto przez swawolą przezwano go białemi rakami.
Regiment konnéj gwardyi zamykał w komplecie swoim pięć set żołnierza gminnego, prócz officerów; kompania jedna składała się z piędziesiąt żołnierza. Inne regimenta konne miały tylko po sto osiemdziesiąt gminnych, to jest po sześć chorągwi czyli kompanii, a po trzydziestu żołnierza w jednéj kompanii. Dla tego wiele było officerów, a żołnierzy mało.
W regimencie pieszym w gwardyi koronnéj liczono najprzód dziesięć kompanii, a w każdéj kompanii po sto chłopa; co czyniło summę całego regimentu: tysiąc. Od połowy jakoś panowania Augusta III. z dziesięciu kompanii zrobiono dwadzieścia, podzieliwszy jednę na dwie; a to dla tego żeby było więcéj placów do promocyi szlachty; nie starano się albowiem o powiększenie sił narodowych, tylko o powiększenie honorów i pożytków dla szlachty. Lubo w regimentach cudzoziemskiego autoramentu do wszystkich rang officerskich mieli przystęp i nie szlachta, wyjąwszy generałów aktualnych, czyli terminem żołnierskim szeffami zwanych, która godność niedawana była, tylko rodowitéj szlachcie polskiéj; a do tego najwięcéj panom mającym zasługi u dworu, lub mocne instancye u drugich panów. W regimentach gwardyi wszystkie szarże, i w innych wszystkich regimentach generalne rangi, należały do dystrybucyi królewskiéj. W regimentach innych wszystkich, wakujące stopnie, począwszy od pułkownika aż do ostatniego chorążego, rozdawali hetmani wielcy. Unterofficerów w regimentach wszystkich kreowali generałowie szefowie, niezatrudniając króla ani hetmanów.

Oprócz zaś w istotnéj służbie znajdujących się przy regimentach officerów, miała polska co nie miara tytularnych generałów, majorów, generałów adjutantów jego królewskiéj mci, buławy wielkiéj, buławy polnéj, koronnéj, litewskiéj, pułkowników w wojsku koronnym, pułkowników w wojsku W. X. Litewskiego.
Ci także, którzy w aktualnéj zostawali służbie, starali się mieć wyższą rangę od téj, w któréj służyli; i tak chorąży, biorąc płacę i posiadając stopień w regimencie chorąźki, starał się o patent porucznikowski; porucznik o kapitański, kapitan o majorski, major o oberstelejtnant, oberstelejtnant o pułkownikowski, pułkownik o generalski; przeto w jednym regimencie, widzieć było trzech generałów. Naprzykład pierwszym generałem był król, albo hetman, drugim, generallejtnant komenderujący, trzecim generał major tytularny, a pułkownik aktualny; officerów zaś niższych bez liczby prawie, bo nawet znajdowali się tacy unterofficerowie, którzy będąc tylko w służbie podchorążymi albo szerżantami, z racyi familii wysokiéj, byli przyodziani rangą chorążego tak dalece, że z téj mnogości officerów, urosło przysłowie, dwa dragany, a cztery kapitany. — Oprócz mundurów regimentowych, był mundur osobliwy, znaczący po saméj sukni generała majora, a ten był rozmaitego koloru na wszystkim odzieniu ponsowego, galonami złotemi na wierzchniej sukni i kamizelce suto szamerowanéj. Generała adjutanta był mundur biały, kolor na wierzchniéj sukni, ponsowy w kamizelce i pludrach. Niektórzy adjutanci swoją zwierzchnią suknią i kamizelkę szamerowali galonem złotym, niektórzy tylko kamizelkę; a niektórzy wcale niedawali galonów, tylko palety złote około dziurek, z guzikami tombakowemi pozłocistemi, kapelusz na głowie czarny, czasem z galonem, czasem bez galonu z kokardą białą. — Do kapelusza czarnego przydawali czasem strusie pióro białe, w trzy gran podług kapelusza zwinione.
Takich mundurów najwięcéj zażywali ci generałowie, majorowie i generałowie adjutanci, którzy do żadnego regimentu nienależeli, lub go tylko czasem nosili, i zastępujący w aktualnéj służbie. Generałowie majorowie byli dwojacy: jedni z forsztelacyą, drudzy bez forsztelacyi. Generał forsztelowany odbierał wszelkie honory wojskowe, randze generalskiéj należące. Jeżeli się znajdował tam, gdzie stał jaki regiment lub kommenda cudzoziemskiego autoramentu; dawano mu do stancyi szyldwacha, i przysłano mu parol, jaki był wydany, którego dnia, od komendanta; officer każdy niższy, chociaż aktualny, dawał mu pierwsze miejsce. Zasiadali czasem, do krygsrechtów, to jest sądów kryminalnych wojskowych, i kiedy była jaka rada wojskowa, albo kommissyi, używano do tego generałów forsztelowanych. Tych honorów nieczyniły żadnemu officerowi, ani nawet generałowi aktualnemu chorągwie usarskie i pancerne, mając się za wyższych od cudzoziemskiego autoramentu, wyjąwszy generała, który był oraz rotmistrzem jakiego znaku poważnego, jako się wyżéj rzekło, pod autoramentem polskim.
Generałowie nieforsztellowani, niczego z tych przywilejów nie korzystali: wszystka ich dostojność na tym zawisła, że się mogli nosić i mianować generałami i że im tego tytułu nie mógł nikt dysputować, skoro patent pokazali. Było albowiem i takich wiele, którzy nie mieli od kogo innego patentu, tylko od krawca i szmuklerza, to jest mundury i port’épée. Czyniło tak wielu młodzi majętnéj, lekkomyślnéj, a chcącéj się pokazać czemsiś więcéj od drugich, także i z dojrzałych ludzi, kiedyś w wojsku zagranicznym małemi będących, nadętych, szulerów, awanturników, filutów, aby się łatwiéj na pańskie pałace i królewskie pokoje, na bale, na assamble, na opery i komedye, darmo za biletami dawane, wśrubować mogli; zwano pospolicie takich potwarców, generałami od pustego regimentu; kiedy z takowych który popełnił jaki występek, godzien kary, brano go bez ceremonii do kozy, i sądzono jak prostego winowajcę.
W ostatnich leciech panowania Augusta III. nastali w autoramencie cudzoziemskim, generałowie inspektorowie; tych kreowali hetmani wielcy, wybierając na ten urząd czasem aktualnych, czasem tylko patentowanych i forsztelowanych generałów.
W koronie było ich dwóch, mieli pensyą od hetmanów naznaczoną. — Powinność generałów i inspektorów była objeżdżać regimenta, na ich konsystencyach, lustrować one i hetmanom o stanie ich raportować: jeden inspektor należał do regimentów pieszych, drugi do konnych. Te lustracyą czynili oni z wiernością taką, jaką im zachowanie ścisłe lub obojętne z generałem kommenderującym, i jego subalternami przepisowało. Gdzie lustracya była ścisła, kazano jak należy, stanąć razem całemu regimentowi, pościągawszy nawet szyldwachy; a wtenczas wnet się defekta, jeżeli jakie były, pokazały. Gdzie zaś była z faworem lustracya, rozpołowiono regiment i jednego dnia lustrowano, jednę połowę, drugą drugiego. Lustracya odbywała się tym sposobem, czy cały regiment, czy jego połowa stanęła na placu, naznaczonym; generał inspektor stanął przeciw niemu w pewnéj dystancyi, odebrał regestr regimentu całego lub pół regimentu, który się miał tego dnia popisować, czytał głośno każdego po imieniu albo komu przy sobie będącemu dał do czytania. Najprzód czytane były osoby sztab składające, jako to generał, pułkownik, obersztlejtnant, major, kwatermistrz, X. kapelan, Audytor, Regiment felczer, regiment dobosz, generał profess, stopka, a u konnych fanszmit po niemiecku a po polsku konował regimentowy, za temi kapela regimentowa. Z osób sztabowych, żadnego niebrakło; ponieważ do rangów officerskich jako wszyscy aspirowali, tak też pilnowali tego mocno, aby i jednéj godziny nie wakowały; inne miejsca służebne wyżéj wyliczone, czasem musiały jaki czas wakować, kiedy po zejściu lub ustąpieniu jednego, drugiego zdatnego na pogotowiu nie było. Po przeczytanym sztabie czytano kompanie porządkiem starszeństwa zaczynając od kapitana, a kończąc na ostatnim doboszu i trębaczu, u piechoty zaś na ostatnim fajfrze, wołając każdego po imieniu i urzędzie.

Każdy z zawołanych, odezwał się po niemiecku hier, to jest jestem. Tu ruszył się z miejsca konny na koniu, piechotny na nogach, poszedł mimo generała inspektora, oddał mu przyzwoitą swojéj randze i służbie salutacyą. Officer konny szpadą, piechotny piką czyli szpontem, granaderski karabinem, gemein konny pałaszem, piechotny flintą, kapelista i trębacz instrumentem, do jakiego służył, feifer piszczałką, dobosz bębnem, każdy swoim krótki odgłos uczyniwszy. Inni zaś słudzy regimentowi, których talent i służba, nie były promptu czyli na doręczu, tylko w okazyj nizkim ukłonem, i to odbywszy, szedł na drugą stronę do placu, na który się miał przenieść cały popis.
Po skończonym regestrze żołnierzy, czytano woźniców sztabowych i chorągwianych.
Do przejścia całego regimentu, z jednéj stony na drugą, rachowano potym głowy w ogół, jeżeli są wszystkie podług summy w regestrze wyrażonéj, która się musiała w zupełności pokazać.
Gdy zaś nie mogło być kompletu wtenczas officerowie od generała inspektora publiczną otrzymali naganę, często generał lub kapitan został przymuszony do przedaży swojéj rangi.
Zakończywszy rachunek głów generał inspektor, pytał się ogólnie żołnierzy, jeżeli który ma jaką krzywdę od swego kapitana, aby wystąpił z szeregu, i uskarzył się przed nim; na ten czas głos z trudna się który odezwał, widząc, iż nic więcéj nie wskóra, tylko napomnienie kapitana i obietnicę nagrodzenia krzywdy, a po skończonéj lustracyi, za lada wyszukaną okazyą sto kijów lub fuchtlów na plecy, które śmiałków takowych, jeżeli się znalazł który, często trafiały ależ i gdzieindziéj, nietylko u żołnierzy tak się często na świecie dzieje. Kapitan kupiwszy najczęściéj kompanią, musiał poszukiwać z krzywdą swoich żołnierzy, wydanéj summy i lepszego niż mu gaża przynosiła mienia; tak właśnie jak dzierzawca zapłaciwszy drogo arędę, dobiera jak może, a często z oszukaństwem tego, czego mu z pożytków ziemi brakuje; a za to nie broniąc żołnierzom kradzieży i łupiestwa, byle się nie wydali.
Po skończonéj téj ostatniéj inwestygacyj przerobiono raz i drugi karabinami rozmaite handgryfy. Generał pojechał do stancyi, a żołnierze rozeszli się na kwatery, i rzeczy zostały się w takim stanie, w jakim były przed lustracyą, aż do roku następującego, w którym taż znowu, co i roku zeszłego wychodziła na plac scena.
Jeżeli generał szef był kontent z dobrze udanéj figury regimentu swego; to kazał podczas obiadu na honor generała inspektora, dawać ognia żołnierzom, i to była niby druga proba ćwiczenia żołnierskiego, czasem jak na złość niezdarna, czego mniéj zważano, spędziwszy na proch zły, lub na omyłki rekrutów, choć ich nie było, i gdy w saméj rzeczy pif paf, ztąd pochodził, że żołnierze do ognia nigdy nie byli exercytowani, bo rzecz pospolita na proch nic nie dawała, i żaden też generał nie chciał jéj w tym zastępować, chyba pod jaki festyn albo akt pogrzebowy. Co jako się rzadko trafiało, tak też sprawności dawać nie mogło, lecz od zdarzenia dependowało.


Koniec Tomu Ósmego.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.