Obrona Wirgiliusza rzymskiego
Co się toczy na me oczy,
Książkę czyta Sarmata!
Potem sieje rzymskie dzieje
I z nich błędy wymiata.
Sam zaś kryśli dziwne myśli,
Na wspak mu się coś snuje,
Rozgniewany na Rzymiany,
Wierszopisów szkaluje.
Przez połowę zmyśla mowę
Z Mecenasem Cesarza,
Potem budzi w grobie ludzi
I honorem ich szarza.
Rzym jest świadkiem, z jakim statkiem
Wirgilijusz wiek strawił,
Wiele sławy z swej zabawy
Parnasowi zostawił.
Od Pallady wierszów składy
Z czystej zwijał osnowy,
Jego czoło kwieciem wkoło
Toczył wieniec laurowy.
Nie miał ducha do fartucha,
Owszem, szydził z niecnoty,
Żył na świecie, jak poecie
Przystoi żyć bez noty.
Więc gdy zdarzy te potwarzy
Czytać komu trefunek,
Niech tłumaczy, że to znaczy
Innych ludzi gatunek.
Teraz wszędzie ludzie w błędzie
Wszyscy chcą być Rzymianie,
To ich zdobi, co Rzym robi,
A ojczyzna - w naganie.
Co ziemianin, to Rzymianin,
Parnas w każdej jest stronie,
Co kraj pusty, to Augusty
Wystawuje na tronie.
Chociaż tacy są Polacy,
Z Warszawy Rzym nie będzie,
August panem, senat stanem,
Wirgilijusz jest wszędzie.
Jest Witelli, Corticelli,
Można tysiąc rachować,
Kto poetów dla portretów
Chce u siebie malować.
Gdyż w tym czasie na Parnasie
Sama tylko biesiada,
Trzoda dziewek od Nalewek
Miejsce bogiń zasiada.
Już przestały płynąć z skały
Helikońskie strumienie,
Z inszej wody wierszopłody
Wyczerpują swe pienie.
Już z krynicy spod spódnicy
W Polskę mądrość wypływa,
Od napoju z tego zdroju
Rozum światu przybywa.
Leżą muzy w tej kałuży,
Tam wszystkiego nauka,
Prawa w sądach, rady w rządach
Teraz każdy tam szuka.
Wszyscy prawie, co w Warszawie
Chcą się modnie zabawiać,
Przy tej strudze żony cudze
Uczyli się odmawiać.
Złożył pono w polskie grono
Wirgilijusz w tej szkole
Te wierszyki, co Słowiki
Mają tytuł na czole.
Kogo bodzie w tym narodzie
Wierszopisów zgorszenie,
Niechaj łaje te hultaje,
Niech ich z kraju wyżenie.
Jeślić w bobrze było dobrze
Biesiadować w zakonie,
Wstyd poecie w fijolecie
W cudzej kochać się żonie.