kopia artystyczna
WIECZNY EMISARIUSZ
matka wkłada mi złoty polski w usta
charon nie sprawdza płynie i na środku
odchyla mi wargę toś taki
ale czując nóż mego oddechu
w swoim tępym gardle
wiosłuje choć nie całkiem każe myśleć o nim
jeszcze moment dobicia na brzegu udaję
że umarłem za dużo i stąd się podnosi
tylko jedna powieka on za tym mrugnięciem
nie wiedząc że pokrętnym próbuje iść z karku
głupi odpada przed ciosem tak rzetelnie prostym
no i letę za sobą mam już z jego głowy
odwracam się ale matka koczująca
zwinęła już swe krzyże gdzieś grzechocze
nanizana modlitwa obrazu sprawdzam złoty
nadaje się na niejasne poruszam nim raźno
po napletku przestrzeni ślisko milczy
i wiem że to pobije każdego obola