Ogród życia (Zbierzchowski)/Żniwa (Pełen dojrzałych kłosów)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żniwa |
Pochodzenie | Ogród życia |
Wydawca | Księgarnia Polska Bernard Połoniecki |
Data wyd. | 1935 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
ŻNIWA
Pełen dojrzałych kłosów łan
Chwieje się sennie w złotem słońcu...
Jak morze płynie w srebrze pian,
Nie myśląc o swym bliskim końcu.
Drożyną gdzieś od strony wsi
Gromada żeńców w pole kroczy.
Spłonęły maki barwą krwi,
Bławaty skryły modre oczy.
I nagle, jakby ktoś dał znak,
Łan znieruchomiał w cichym lęku:
Ci żeńcy, choć weseli tak,
Coś niedobrego niosą w ręku.
Brzęknęły sierpy, pada kłos,
Po łanie niesie się zatrata.
Taki jest zbóż dojrzałych los,
Takie jest twarde prawo lata.
I taki jest już rzeczy bieg
W dolinie i na istnień szczycie,
Że trzeba aby jeden legł,
By drugi zaczął nowe życie.
Na Anioł Pański zagrał dzwon —
Łez rosa ścięte pola skrywa.
Wszystko na świecie ma swój zgon,
Wszystko na świecie ma czas żniwa.