Ogród życia (Zbierzchowski)/Spacer po lesie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Spacer po lesie |
Pochodzenie | Ogród życia |
Wydawca | Księgarnia Polska Bernard Połoniecki |
Data wyd. | 1935 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
SPACER PO LESIE
Zrębem wśródleśnym, pełnym złotych cieni,
Który na blade niebo ma swe wyjście,
Gdzie tak jak rzeka płyną zwiędłe liście,
W słońcu jesiennym, błyszczącem złociście,
Idziemy cicho do siebie wtuleni
Zrębem wśródleśnym, pełnym złotych cieni.
Mijamy w drodze żłoby dla jeleni,
Przygotowane już na zimy przyjście.
Twarz nam muskają zwieszające kiście
Sosen i jodeł zielonych wieczyście.
Milcząc, w swych własnych myślach zatopieni,
Mijamy w drodze żłoby dla jeleni.
I w duszach naszych jest smutek jesieni —
I słowa zawsze dzwoniące srebrzyście,
Zanim przez usta nasze znajdą wyjście,
Spadają w serce tak jak zwiędłe liście.
Idziemy cisi, niemi, zamyśleni
I w duszach naszych jest smutek jesieni.
Na drodze naszej staje tyle cieni.
Wiemy, że będą z nami iść wieczyście
Jesienią życia, poprzez zwiędłe liście.
Więc choć las cały pali się złociście,
Patrzymy w przyszłość naszą przerażeni:
Na drodze naszej staje tyle cieni.