Ogród życia (Zbierzchowski)/Tatry o zachodzie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tatry o zachodzie |
Pochodzenie | Ogród życia |
Wydawca | Księgarnia Polska Bernard Połoniecki |
Data wyd. | 1935 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
TATRY O ZACHODZIE
Lubię wieczorem w zadumania chwili,
Gdy słońce wchodzi w Chochołowską bramę,
Spoglądać z okien mojej białej willi
Na Tatr rozległą, cudną panoramę.
Gdzie tylko wyślę mych oczu tęsknotę,
W mego widzenia rozległym promieniu
Wierchy i hale od zachodu złote
I ciche lasy w szmaragdowym cieniu.
A nad górami wielki błękit jeden,
Oddzielający ziemię od zaświatu,
Gdzie wypłakany opal i seledyn
Przechodzi w turkus i w ciemność granatu.
W mgle fioletowej drzemią śniegi wieczne,
Białe przełęcze, źleby i wąwozy.
Tatry są dobre, ciche i słoneczne,
Jak olbrzym, który pozbył się swej grozy.
Ale pod maską słoneczną w swej głębi
Jak dusza ludzka pełne są tajemnic,
Dzikich przepaści, których tchnienie ziębi,
I wzrokiem ludzkim nieprzebitych ciemnic.
Zamarłych turni i skalnych cmentarzy,
Gdzie w pustce głuchej, zamarłej i białej
Lęk jeno mieszka o pobladłej twarzy
I śmierć, ostrząca swą kosę o skałę.