Pewnego razu, na wierzchołku skały, Orzeł wspaniały Spotyka się oko w oko Ze Sroką.
Zadrżała z trwogi Sroka gadatliwa:
Szczęściem, że Orzeł był już po śniadaniu, I tak do niej się odzywa: «Rad jestem temu spotkaniu:
Nudzę się: wolno ci zatem Stanąć przed mym majestatem I zabawiać mnie rozmową.» W to graj Sroce! Gwarzy, szczebioce, Plecie ani to, ni owo, Obmawia szczygły, czeczotki, Nawet niewinne turkawki, I dla królewskiej zabawki, Powtarza plotki Stare i nowe, A kłamie większą połowę. Rzekła nareszcie, iż na Orła dworze Wiele usług oddać może: Podglądać, słuchać, szpiegować I Królowi raportować; Wszystko zobaczy i wszędzie się wkręci: Więc mu z radością służby swe poświęci. «O, wierzę, z gniewem Orzeł odpowiada, Że ci ten urząd do smaku przypada, Lecz nienawidzę potwarzy, Pochlebców, ani plotkarzy;
Bądź zdrowa, i to sobie spamiętaj jedynie,
Że zwykle, czem kto grzeszy, od tego też ginie.»