<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Ostatni Mohikan
Data wyd. 1830
Druk B. Neuman
Miejsce wyd. Wilno
Tłumacz Feliks Wrotnowski
Tytuł orygin. The Last of the Mohicans
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


WSTĘP.

Jeżeli kto dla tego bierze w rękę tę książkę, że spodziewa się znaleść w niej romantyczne i urojone obrazy rzeczy niebyłych, niech jej nie otwiera. — Jest ona tém tylko, co jej tytuł zapowiada: powieścią historyczną. Ponieważ jednak czytelnicy, a bardziej jeszcze czytelniczki niektóre, mogą zaraz napotkać wiele niezrozumiałych szczegółów i wziąść je za zmyślone, widzę potrzebę objaśnić przynajmniej część nowych dla ich ucha wyrazów.
Chcącego obeznać się z dziejami dzikich Indyan, najbardziej w kłopot wprawuje mięszanina ich nazwisk. Zważywszy, że Holendrzy, Anglicy i Francuzi jako zdobywcy, pozwolili sobie wszelkiej wolności w nazywaniu zwyciężonych narodów, że te narody same, nietylko różnym językiem i dyalektem mówią, lecz nadto lubią pomnażać liczbę swych nazwisk, zawikłanie to każdy uzna za niezbędne i łatwiej przebaczy autorowi, jeżeli co w jego dziele z tej przyczyny ciemnem się wyda.
Rozległą przestrzeń ziemi między Penobskotem i Potomakiem, Oceanem atlantyckim a Mississipi, Europejczycy znaleźli w posiadaniu narodów z jednego pochodzących szczepu. Może bydź, że tę ogromną krainę w niektórych stronach rozszerzały lub ścieśniały sąsiednie ludy; takie atoli były jej przyrodzone i zwyczajne granice. Naród w niej zamieszkały miał ogólne nazwisko Wapanaki; lecz z chlubą przezywał siebie Lenni Lenape, co znaczy „naród nie zmieszany. “ Autor wyznaje otwarcie, że jego wiadomości w tym względzie, nie są tak obfite, aby mógł wyliczyć wszystkie hordy czyli pokolenia, na jakie się lud ten podzielał. Każde pokolenie miało swoje nazwisko, swojego wodza, swój obręb łowów i nawet swój dyalekt. Pokolenia te, podobnie jak dawniej feudalne państwa, toczyły z sobą wojny i niekiedy panowały nad innemi; wszystkich jednak był tenże sam początek, tenże sam język i też same podania z dziwną odziedziczane wiernością. Jedna gałąź ludu tego posiadała nadbrzeża pięknej rzeki znanej pod nazwiskiem „Lenapewituku.“ Tu za zgodą powszechną byt zbudowany „Dora Długi“ czyli „Ognisko Wielkiej Rady “[1].
Pokolenie mieszkające niegdyś w tych okolicach, co teraz są południowo-zachodnią częścią Nowej Anglii i posiadłością Nowego Jorku na wschodzie zatoki hudsońskiej, równie jak w kraju bardziej ku południowi posunionym, było potężnym narodem, zwanym „Mohikanni“ czyli pospoliciej „Mohikanie,“ skąd poszło zepsute przez Anglików nazwisko „Moheganów.“
Mohikanie dzielili się jeszcze na pokolenia, a te wszystkie razem wiodły spór o starożytność nazwiska ze swoimi sąsiadami mającymi Dom Długi. Zgodnie jednak uznawano ich za „najstarszych synów wspólnego przodka“ Ta to część pierwiastkowych właścicieli ziemi naprzód z posiadłości swoich od białych wyzuta została. Mała ich liczba teraz rozpierzchnięta wśrzód innych pokoleń, potężnej wielkości swojej smutne tylko dziedziczy pamiątki.
Pokolenie strzegące świętych ścian domu rady długi czas szczyciło się pochlebne m imieniem »Lenapów“; ale kiedy Anglicy rzekę Lenapewituk „Delawara“ przezwali, i mieszkańcy nieznacznie przybrali jej nazwisko. W powszechności jednak zachowują oni między temi wyrazami subtelną i ścisłą rolnice, a lekkie te odcienie częstokroć dobitnie tłumaczą ich myśli i wiele nadają mocy ich mowom.
Na wiele set mil wdłuż granic kraju Lenapów rozciągał się inny naród takież podziały, tenże sam początek i język mający. Dzicy ci nie tak mocno jak Lenapy połączeni z sobą, mniej byli potężni od nich. Pięć ich najliczniejszych i najbardziej bitnych pokoleń, sąsiadujących najbliżej z nieprzyjaznymi panami domu rady, jednocząc się celem wspólnej obrony złożyło rzecz pospolitą najdawniejszą w historyi Ameryki północnej.
Pokolenia te były Mohawków, Onejdów, Senekasów, Kajugów i Onondagów. Później koczownicza horda Tuskarorów z tegoż pochodząca rodu lecz błąkająca się w krajach bardziej południowych, przybywszy do nich otrzymała wspólność praw politycznych. Pokolenie to tak było mnogie że Anglicy odtąd dziką rzeszę już nie »Pięcią“ lecz „Sześcią Narodami“ nazywać poczęli. Da się widzieć w ciągu samego opowiadania, że ten wyraz: naród, niekiedy jedno tylko pokolenie, niekiedy zaś cały lud oznacza. Podobnaż dowolność ma miejsce i w nazwiskach tych hord, pokoleń, czy narodów. Mengwów naprzykład sąsiedni Indyanie nazywają niekiedy Makwami, a niekiedy, wyśmiewając niby, dają im przezwisko Mingów. Francuzi przekręciwszy zapewne któreś z podobnych imion, nazwali ich Irokanami.
Autentyczne podanie zachowało szczegóły nie bardzo uczciwych kroków, jakich z jednej strony Holendrzy, a z drugiej Mengwowie użyli, żeby skłonić Lenapów do złożenia broni, do oddania się zupełnie pod opiekę swych sąsiadów, jednem słowem, jak dzicy w sposób przenośny mówią, do zostania babami. Polityka Holendrów w tej mierze nie wielce szlachetna, ale bezpieczna była. Odtąd naród z pomiędzy ludów zamieszkujących niegdyś teraźniejsze Stany Zjednoczone, największy i najbardziej wykształcony, upadać zaczął. Szczątki jego wyganiane przez białych, ciemiężone i mordowane nawet przez dzikich, błąkając się czas niejakiś koło swego domu rady, zebrały się nakoniec w hordy i poszły szukać schronienia w niezmierzonych stepach ciągnących się na zachód. Sława jego nakształt dogorewającej pochodni nigdy nie jaśniała tak żywym blaskiem, jak w ostatniej chwili.





  1. Great council fire.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: Feliks Wrotnowski.