Pamiętnik chłopca/Pierwszy dzień w szkole

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Pamiętnik chłopca
Podtytuł Książka dla dzieci
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Obrąpalska
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały październik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PIERWSZY DZIEŃ W SZKOLE.
17, poniedziałek.

Dziś pierwszy dzień nauki w szkole. Minęły jak sen te trzy miesiące wakacyj na wsi! Moja matka zaprowadziła mnie dzisiejszego rana do wydzialu Boretti, aby mnie zapisać do klasy trzeciéj; ja myślałem o wsi i szedłem niechętnie. Na wszystkich ulicach roiło się od dzieci; w księgarniach pełno było ojców i matek, kupujących tornistry, teki, kajety, a przed szkołą tłok był tak wielki, że woźny i żołnierz z gwardyi zaledwie mogli z wysiłkiem niemałym jaki taki porządek przy drzwiach szkoły utrzymać. Gdym się od tych drzwi niedaleko już znajdował, uczułem, że się ktoś dotknął mojego ramienia: był to mój nauczyciel z drugiéj klasy, wesoły jak zawsze, ze swemi wiecznie rozrzuconemi włosami.
— A więc, Henryku — powiedział, — rozstaliśmy się na zawsze, co?
Wiedziałem ja to dobrze, a jednak te jego słowa przykrość mi sprawiły. Z trudnością niemałą dostaliśmy się do wnętrza szkoły. Panie, panowie, mieszczki, robotnicy, oficerowie, babcie, służące, wszyscy trzymając jedną ręką za rękę dzieci, w drugiéj mając książeczki wpisowe, napełnili całą wielką sień i schody, wiodące na górę. Miło mi było zobaczyć znowu tę sień ogromną, z drzwiami do siedmiu klas, — tę sień, przez którą w ciągu lat trzech przechodziłem niemal codziennie. Ciasno tu było, tłum wielki; nauczycielki przechodziły co chwila to w tę, to w ową stronę. Moja nauczycielka z wyższéj wstępnéj, stojąc we drzwiach klasy, spostrzegła mnie, powitała skinieniem głowy i rzekła:
— Henryku, ty w tym roku pójdziesz tam, na górę, na pierwsze piętro; już cię nawet przechodzącego tędy nie zobaczę! — i popatrzyła na mnie ze smutkiem.
Naszego dyrektora otaczało wiele kobiet, niespokojnych, zmartwionych, — nie było już bowiem miejsca dla ich synów; wydało mi się, że nasz dyrektor w tym roku brodę ma nieco bielszą, niż w zeszłym. Spostrzegłem, iż wielu chłopców znacznie wyrosło i zmężniało. Na dole, gdzie już ukończono podziały na klasy, były dzieci z niższych wydziałów i z wstępnéj, które za nic nie chciały wejść do klasy, upierając się jak osiołki, aż je gwałtem wpychać musiano; inne uciekały już z pomiędzy ławek; jeszcze inne, widząc, że ich rodzice odchodzą, zaczynały płakać — i rodzice musieli wracać, by je uspakajać i pocieszać, lub téż napowrót zabierać do domu, — a nauczycielki były w rozpaczy. Mój mały braciszek został umieszczony w klasie nauczycielki Delkati, ja — w klasie nauczyciela Perboniego, na pierwszém piętrze. O dziesiątéj byliśmy już wszyscy w klasie, pięćdziesięciu czterech, zaledwie piętnastu czy szesnastu z moich dawniejszych towarzyszy z drugiéj klasy, a między tymi Derossi, ten, co to bierze zawsze pierwszą nagrodę. Jakże mi się nudną i ciasną wydała szkoła, gdym sobie pomyślał o tych górach i lasach, gdzie lato spędziłem! Myślałem sobie także o moim nauczycielu zeszłorocznym z drugiéj klasy, co to był taki dobry, zawsze się z nami śmiał, żartował, a taki był mały, jakby nasz towarzysz, — i smutno mi się zrobiło, że go już nie zobaczę tam, przed ławkami, z tą miłą twarzą, z tym rozczochranym czubem. Nasz obecny nauczyciel jest wysoki, bez zarostu, z siwemi, długiemi włosami, ma zmarszczkę głęboką, prostą na czole, mówi grubym głosem, a patrzy na każdego z nas po kolei tak długo i badawczo, jakby chciał w duszy nam czytać, i nigdy się nie śmieje. Myślałem sobie: To pierwszy dzień! Jeszcze dziewięć miesięcy! Ileż to pracy, miesięcznych egzaminów, ile trudów! Tak mi się chciało czémprędzéj mamę zobaczyć — potrzebowałem tego koniecznie. Mama czekała na mnie przy wyjściu. Pobiegłem do niéj, pocałowałem ją w rękę.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Obrąpalska.