Analfabetyzm pono
jest u nas niczem w Chinach,
co zresztą zaraz poznać
po różnych „speców“ minach.
Jest również jak i w górze,
nieszczęście to u dołu,
by, zda się, więcej było
na eksport swojskich wołów.
Paradoksalna miedza
od sprawy tej nas dzieli:
Szkół mało! — choć bez pracy
jest w bród nauczycieli.
Na szkoły złota niema,
a ciężkie miliony
na sport się znaleźć muszą
i pyszne stadiony.
Lepiej gdy bokser komu
zgruchocze pięścią szczękę.szczękę,
niż by wiejskiemu dziecku
ołówek włożyć w rękę.
Lecz zato się buduje
więzienia niby IMKi,
by więźniów uczyć pisać
i co to są zaimki...
Potem z urlopem więzień
wygrzewa się do słońca,
by znów uśmiercił kogoś
i... uczył się do końca.
Piłkarze jeżdżą nawet
do Kongo i do U. S-a,
gdy w szkołach wielu niema
map Polski i globusa.
Ważniejszy dziś, kto pływa.pływa,
(człowieku się zastanów!)
niż razem stu uczonych
i tyluż mężów stanu...
Na mecz się pieniądz znajdzie,
kolej linową, Pionki,
bo Wajgel na poddaszu
też zrobi swe szczepionki...
Oj sporcie przebujały,
brakuje ci niewiele,
byś miał w swym zdrowym ciele
miast ducha — zdrowe... cielę!