Oj, widziałeś ty Banku, co za dziwo było. Gdy się o północy niebo otworzyło? Oj, mój Gawle, ja na brogu leżałem tej nocy, rozumiałem, że świat gore, tak świeciło w oczy. A z przestrachu, aż spod dachu upadłem na ziemię, zbiłem sobie mocno rękę i nogę w kolenie. A gdym począł gwałtu wołać przecie, usłyszeli z miejsca tego kędym leżał, prędko po dzignęli.
Oj powiedzżeż mi proszę, co to jest takiego? Nie będę żałował barana tłustego. Służyłem ja u Pinchesa żyda cztery lata; Miał takowe księgi stare od stworzenia świata. Kiedy czytał, powiadał mi: Pan Bóg karać będzie; grzesznych ludzi ogniem spali, zatopi świat wszędzie. Otóżem wam wytłomaczył, czegóż więcej chcecie? Bo mój Pinches stary Rabin, wiecie, że nie dziecię.
Oj żeby tak nie było, dłużej nie czekajmy, zająwszy bydełko, dalej uciekajmy. Posłuchajcie bracia moi, zrozumiećwprzód trzeba, nie o smutku, lecz weselu słyszeliśmy z nieba. Aniołowie wyśpiewują, światu ogłos dają, z wesołością tutaj króla nowego witają. Ten od Ojców świętych z dawna będąc pożądany, przyszedł teraz, ażeby był od wszystkich widziany.
Oj Bóg ci zapłać Banku, iżeś nam wyjawił, jużeś nas też smutku i strachu pozbozbawił. Dla radości i wesela pójdźmy już w drużynę, ale bracia śmiało mówię, że karczmy nie minę, napiję się, wyskaczę się, z moimi bratkami, oznajmię im, opowiem im, niechaj idą z nami, Dobrzyć oni gospodarze nie będą żałować trudu swego do Betlejem zechcą powędrować
Oj dobrze, Banku miły, dobrze uradziłeś, tylko żeby z nimi długo nie bawiłeś. Pomaga Bóg bracia mili. Co tu porabiacie? Nie słyszycie o weselu, że się zabawiacie. Weź ty dudki, a ty wódki i bryndzę w koszyki bo Anieli nie weseli, poschły im języki. Niebożęta jak ptaszęta cieniuchno śpiewają, bo ni wina, ani miodu, napić się nie mają.
Oj niechże ci Bóg Banku płaci, iżeś nam powiedział, pobiegniem czemprędzej, nikt nie będzie siedział. Weźmie Werduł swoje dudki, Francyk weźmie lirę, Becał Basy, Curyk skrzypce, a Kociura syprę. Dryzden w bębem uderzywszy, wnet obudzi Pana, a my wnijdziem wszyscy razem, padniem na kolana. Janek będzie urzędował, bo on jest najśmielszy, albo Werduł go zastąpi, bo najwymowniejszy.
Oj pójdź ty w przód Werdalu, my drogi nie wiemy, a my zaś za tobą wszyscy pobiegniemy. Ot trzeba iść do Wieliczki, potem do Pińczowa, a z Pińczowa na Bielany, potem do Głogowa. Zaś z Głogowa do Mogiły będzie już pół drogi, weźmiem z sobą ze dwa sadła, by smarować nogi. Zaś z mogiły do Szkalmierza, a potem na Tyniec; a zaś z Tyńca do Betlejem, to już drogi koniec.
Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).