[15]6. PIEŚŃ O OBRAZIE N. P. M. CZĘSTOCHOWSKIÉJ.
Święty Łukasz anielista[1]
Prosił Boga Jezu-Chrysta,
Żeby obraz wymalować,
I cześć, chwałę Bogu oddać.
Malował go czas nie mały,
Dwadzieścia lat cztéry były,
Nie mógł ci go wymalować,
Aż się musiał nad nim zdrzymać.
Najświętsza Panienka przemówiła,
Aż Łukasza obudziła:
„Wstań Łukaszu spracowany,
Już twój obraz malowany.
Zaprzęgajcie konie, woły,
Weźcie obraz do Częstochowy.
Wieźcie go tam przez ciemny las[2],
Bo tam słońca nigdy nie masz.
Wieźcież go tam na góreczkę,
Na zieloną muraweczkę.
Na zieloną, na zieloną,
Co tam nigdy nie sieczoną.
Będą ci tam z każdéj strony,
Będzie obraz uwielbiony.
Ślepi, chromi, trędowaci,
A sam Pan Bóg z nieba płaci.
Płaci, płaci, płaci jeszcze,
Kto nawiedzi święte miejsce,
Kto nawiedzi obraz czysty,
W niebie odpust wiekuisty.“
Cztérech zbójców przyleciało,
Obraz święty szarpać chciało,
[16]
„Stójcie zbójce, nie szarpajcie.
Bo tu marnie wyginiecie.“
A zbójcę się tak polękali,
Aże krzyżem popadali.
A tam w piekle karę dają,
Octem, żółcią napawają.
A tam w piekle ścielą łoże
Ostre brzytwy, szydła, noże[3].