[436]
POD TWĄ OBRONĘ...
Pod Przenajświętszą Twą obronę,
I pod troskliwą Twoją pieczą,
Składam dziś serce swe zmęczone,
Z którego krew rubinem ciecze,
I całą duszę młodocianą
Składam Ci, jako swoje wiano.
Jam jeszcze młody, bardzo młody,
Jednak do walki brak mi siły,
Zmogły mnie burze i zawody
I wieczne klęski mnie znużyły
I ciągle smutki, niepokoje,
Przetarły młode piersi moje.
Szedłem ciernistą życia drogą,
Pełen nadziei, pełen wiary.
[437]
I nie skrzywdziłem tu nikogo —
Może zaświadczyć bór mój stary,
Co mi nad głową nieraz szumiał,
On jeden, jeden mnie rozumiał.
Kochałem ludzi i świat cały
Miłością szczerą, niekłamaną —
I cóż mi w zamian losy dały?...
Za miłość serce mi oplwano,
Za dobroć bito mnie rózgami,
Me ciało krwawa rana plami.
Walczyłem z sobą bardzo długo,
Chcąc stłumić w sobie wszystkie skargi,
A łzy mi ciekły srebrną strugą,
A z bólu mi bielały wargi,
Lecz nie żaliłem się nikomu,
Bom wołał płakać pokryjomu.
Przed ludźmi zawsze miałem oczy.
Pełne spokoju i słodyczy —
I nikt nie widział, że mnie toczy
Czerw rezygnacyi i goryczy
I nikt nie słyszał, jak śród nocy
Ku gwiazdom słałem głos sierocy.
Walczyłem długo — całe lata
Znosiłem wszystko w niemej skrusze,
[438]
Lecz dziś mnie taki ból przygniata,
Że już doprawdy spocząć muszę,
Bo, — gdyby liście z drzew zerwane,
Padnę — i nigdy już nie wstanę.
O Matko święta i Jedyna —
Ja już nie mogę walczyć dłużej
Przyjm pod opiekę Twego syna,
Który tu z ziemskiej wypił kruży
Wszystkie rozpacze, całą mękę —
O, Matko, podaj mi Swą rękę!