Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie/Latawiec
Parobek mając latawca, ożenił się i młodą pojął żonę. Żona kochała go, niebędąc kochaną nawzajem; bolała na to, lecz smutek swój sama w sobie kryła. Pewnego razu poszła ze zbożem do młyna, ale we młynie było zawoźno, musiała czekać długo; nakoniec młynarz ujęty grzecznémi słowy hożéj mołodycy pospieszył z mléwem i mołodyca, choć późno w noc, wróciła do domu. Wchodzi do izby, a mąż na łóżku, a przy nim latawiec cudnéj urody; oboje całują i pieszczą się, chociaż mąż spał widocznie. Żona, nic niemówiąc, po cichu zdjęła prześcieradło i nakryła oboje, a sama legła na przypiecku. W tém się schwyci latawiec i rzecze: Gospodaruj już sama, ja niebędę już ci więcéj męża bałamucić. Pocałowawszy kochanka, odeszła i niewróciła nigdy więcéj.
Jechał sobie po sprawunki wdowiec jakiś w góry, aż pod jedną wsią spotkał góralkę, co się podkasała wyżéj kolan; ucieszony podróżny rzecze: Czy nieposzłabyś do mnie na służbę? — Dziewka odpowiedziała: Ja tam przyjdę do was. — Woźnica zaciął konia, a podróżny na śmierć zapomniał o przyrzeczeniu góralki. Porobiwszy swoje sprawunki późno w noc wraca do domu; wchodzi do izby; każe zapalić świécę i widzi góralkę na pościeli leżącą obok jego parobka; rozgniewany więc, krzyknął: ty bezwstydniku! co obok ciebie robi dziewka? — Parobek na to: Co się wam dzieje? przy mnie niema nikogo. — Pan idzie do świetlicy, dziewka za nim; kładnie się na łóżku, ona koło niego; żegna się, modli — widziadło nie znika i ścigało go ciągle tak dalece, że w dzień nikogo niewidział, za to wieczór, gdzie tylko się ruszył, ona za nim. W takim ciężkim razie zasiągnął rady bab, kadzono go różnémi ziołami, myto, smarowano, dopiero, kiedy się okadził świńskim gnojem, widziadło znikło na zawsze.