Podróż na wschód/Pieśń IX
1
Jest na korynckiej górze mała grota,
Figowem drzewem od wejścia zakryta,
I tam odbiegła mię moja tęsknota;
Stamtąd albowiem oko tęskne wita
5
Kraj cały, żyzny, zielony, szeroki,
Przerżnięty wstęgą korynckiej zatoki.
2
Nigdzie tak piękne i tak szafirowe
Morze nie świeci, jak tu w tej dolinie.
Kiedy przez szarą drzew oliwnych głowę
10
Oko na morze to błękitne wpłynie,
To zamyślone odwrócić się nie chce,
Tak go ten błękit rozwidnia i łechce.
3
A tam na prawo, gdzie drzew nagle braknie,
Korynt... już myślisz... że tam kolumnady,
15
Jakich wzrok często północnika łaknie;
Lecz Korynt dzisiaj, to chatek gromady,
Nad niemi kolumn niewielki wierzchołek,
A matką wszystkich kolumn ten kościółek.
4
Wszedłem... w świątyni dwie młode Greczynki
20
Miotłami z ziemi zmiatały na kopce
Czarne od prochu korynckie rodzynki,
A na kolumnach ściętych mali chłopce,
Pasterze... w dudki z trzcin wycięte grali,
Kilka baranów sennych i tam dalej...
5
25
Już wiesz, jakie są obrazy sielanek...
Lecz nie widziałeś ich na greckiej ziemi;
Ten smutny kolumn już bezżennych wianek,
Te drzewa żywe, co z marmurowemi
Takimi są tu nieraz przyjacioły,
30
Jak u nas lipy z wiejskimi kościoły.
6
Tu słońca krwawy blask czerwieni niwy,
Pełny baranów cień każdej kolumny,
I pełny owiec cień każdej oliwy,
A pasterz na te cienie patrzy dumny,
35
Bo są jak sznury pereł dla kochanki,
A w cieniu od drzew leżą owiec wianki.
7
Tu duch przeszłości... spokojność rozlewa
Na śpiące owce... na pasterzy twarze.
Zefir się rzadko na trawy rozgniewa
40
I Jowisz rzadko tu piorunem karze.
Wszystko zamknięte na wiekowe blizny...
I w takiej ziemi być! i bez ojczyzny!
8
Czemuż nie jestem tu owiec pasterzem?
Czemuż nie jestem panem tej winnicy,
45
Panem tej chaty nad morza wybrzeżem,
Nad którą Parnas, w hełmie z błyskawicy,
Czuwa — i cicho sny bogów nastręcza,
Co się w powietrzu unoszą jak tęcza.
9
O słońca wschodzie wstawałbym, pobożny,
50
Od moich owiec raniej — od jaskółki;
Do mnie by gołąb zlatywał nietrwożny,
Z Hymetu by się zlatywały — pszczółki,
I kładły miody w złamanej kolumnie,
Bóg byłby ze mną i spokojność u mnie.
10
55
Na mej policy... czara starożytna
I pełna wina starego amfora;
Przed chatą — jaka Najada błękitna,
Wylewająca łzy w ciszy wieczora,
Brzęcząca smutno o marmur wymyty;
50
Kilka drzew, kilka malw z jasnemi kity
11
I sad, gdzie ciemna liściami cytryna
Słońce odstrzelą liściem zwierciadlanym,
Pod którą wcześnie noc już być zaczyna,
Noc sprzyjająca myślom zadumanym,
55
Zielono-ciemna, cicha, wonna, świeża,
Noc dla poety i owiec pasterza.
12
O wy amora słudzy, wietrzne duchy,
Z motylowemi skrzydłami wietrzniki...
Jabym rozesłał was gdzie na podsłuchy
70
I przez was wiedział natury tajniki,
I co wieczora, pijąc nektar słodki,
Strącałbym z czary — was mówiących plotki...
13
O różnych ludzkich miłościach tajemnych,
O sercach, które nie kochane — pękły
75
O skarbie w straży aniołów podziemnych;
A gdybyście mi o czem smutnem jękły,
O jakim kraju, co leży w mogile,
Wziąwszy was, duchy, za skrzydła motyle,
14
Skąpałbym całych w czerwonym Falernie,
80
Malwy rozkwitłą schłostałbym łodygą,
Między różami gdzie zarzucił ciernie,
Lub wziąwszy za łeb, zrobiłbym go frygą,
Aby się kręcił, szedł w ciemne Ereby,
Że mi przypomniał smutek bez potrzeby.
15
85
Przed moją chatą przyjaciele młodzi,
Kiedy się dla nich cały baran piecze,
Pokazaliby słońcu, co zachodzi,
W piryjskim tańcu wydobyte miecze;
Przed nimi z twarzą jasną i wesołą
90
Grałbym na lutni i prowadził koło.
16
A tam na szarej kolumny ułomku
Wianek sąsiadów moich siwobrodych,
Pochyłych ludzi, przy pochyłym domku,
Dawałby ręką takt tańcowi młodych...
95
I przyklaskiwałby temu rymowi.
Duchy, sny, straty, starce — bądźcie zdrowi...
17
Czy nie widzicie, żem chory: szatanizm,
Bajronizm, siedem mnie dręczy boleści;
Wierzę w religią mas, w republikanizm,
100
W postęp... a nawet... wierzę w te czterdzieści
Cztery... choć nie wiem, co ta liczba znaczy,
Ale w nią wierzę jak w dogmat... z rozpaczy.
18
Mam także ufność wielką w jezuicką
Reakcyą... lecz się nie łączę i czekam;
105
Tymczasem trudnię się mową sanskrycką,
I z Europy znudzony uciekam,
Jak człowiek, co się na przyszłość sposobi
I chce przekonać ludzi, że coś robi.
19
Najwyćwiczeńsi w tej sztuce kłamania
110
Nie warci są mi rozwiązać trzewika;
Ciągle mam czarny palec od pisania
I w oczach ciągle coś nakształt płomyka
Poetycznego... stąd mię częściej wita
Poetą — ten, co widzi, niż co czyta.
20
115
Biorę na świadki te strofy ostatnie,
Czy w nich poezyi jest choć za trzy grosze.
Nie bój się, niech je twa krytyka płatnie,
Od nieprzyjaciół moich więcej znoszę,
Te strofy są złe, powiedz to otwarcie;
120
Pisałem, jakbym nigdy nie był w Sparcie.
21
Te strofy są złe, no więc na to zgoda;
Niepoetyczne... zgadzam się i na to...
Chodźcie tu do mnie... patrz... błękitna woda
Igra pod moją kaiką skrzydlatą;
125
Łódka przez fale rozbudzone pędzi
Jak najkształtniejszy z Olimpu łabędzi.
22
Przez nachylone żagle księżyc blady
Pokazuje mi majtki zadumane;
Stoją, jak dawni rycerze Hellady,
130
O maszt oparci... złotem haftowane
Pancerze mają i białe kapoty...
Księżyc jest na nich błękitny i złoty.
23
Oni umieją zostać nieruchomi,
Jako posągi, patrząc w niebo czyste,
135
Eol sam wichry szalone poskromi
I z źaglów muszle porobi srebrzyste,
W których się oni... na pół skryci mieszczą,
Jak duchy — myślą wywołane wieszczą.
24
I cicho, i wraz... o! godzino święta,
140
Łódka się w morskie rzuciła głębiny,
I z jękiem nagle stanęła wzdrygnięta...
To była pierwsza fala Salaminy:
Spotkać pierwszego Polaka przybiegła,
I wstrzęsła mnie tak... i jękła i legła.
25
145
A za nią inne fale z wielkim gwarem
Od brzegu biegły, szerzące wzdychania.
Jutrzenka żywym spłonęła pożarem.
Słońce... już było blizkie swego wstania;
Myślałem, źe w tym wiekopomnym kraju
150
Stanie w piorunach, jak Bóg na Synaju.