Podróż po Adrjatyku

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Podróż po Adrjatyku
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PODRÓŻ PO ADRJATYKU.

Na sine piaski morskiego wybrzeża
Falą rzucona koncha srebrno-lśniąca,
A przez rybaka czyli też pasterza
Podjęta, pierwsza śpiewem ucho trąca
I temu, co jej pieśni słuchał głosów,
Wypowiedziała tak wiele tajemnic,
Co się tam dzieje w głębi wiecznych ciemnic
I jakich ludzie doświadczyli losów
Płynąc po morzu, i ci, co korali
I srebrnych pereł w dnie morskiem szukali.
O, kto nie słuchał w posępnej zadumie
Pieśni błękitnych pałaców mieszkanki,
Nie wie, jak wiele ona mówić umie,
Jak ona płacze żalami wygnanki,
I westchnieniami jakby z stron rodzinnych,
I westchnieniami jęcząc ze stron innych.
Słyszałem, siedząc na nadmorskiej skale,
Wszytkie tej konchy srebrnej tęskne żale,
I taką boleść wyzwały jej tony,
Iżem zrozumiał, że w takiej to chwili
Śpiewacy lutnie o skały rozbili.
I zrozumiałem śmierć greckiej Safony[1],
I żal i rozpacz, a morze płynęło,
A umartwienie ku morzu ciągnęło.
Inną do ręki, inną wezmę lutnię,
Precz mi z tą konchą, co śpiewa smutnie,
Bo uprzytomnia tamtych, co daleko
Biedne swe życie wśród tęsknoty wleką.
I wyspa Chio[2] i skała Fingala[3]
Homer i Ossjan w mych oczach stanęli,
I zdało mi się, że ich niosła fala,
Że w jednej łodzi obadwa płynęli,
Trzymając arfy ze struny złotemi,
A tłumy duchów ciągnęły za niemi,
A oni siwi i ślepi starcowie
Gwiaździste wieńce na swej mieli głowie.
Ach, gdyby jedną z tych arf dzierżeć w dłoni,
Możeby dusze ze snu się zbudziły,
Możeby, męskiej znowu pełne siły,
Zagrały życiem — tak, jak grali oni?
Znikło widziadło, nie dla nas stworzone.
A więc uderzę znowu w inną stronę.
Tłum trubadurów szedł z lutniami w ręku,
Powietrze, pełne miłosnego dźwięku,
Drżało tonami, a wgórze nad niemi
Cudne dziewice, turniejów królowe,
Wiewały we mgle szatami białemi
I wieńce z laurów rzucały na głowę...
Precz, mdłe widziadła! Niech was kryje chmura!
Z śmiechem rzuciłem lutnię trubadura.
I otóż kościół — jakiś głos nieznany,
Jakby anioła, co tych murów strzeże,
Tak mię unosi, tak za serce bierze,
Że ręka pragnie uderzyć w organy,
Uciec od świata i na świątyń progu
Klęczeć pokornie, a modlić się Bogu,
W ustach mieć tylko modlitwę natchnioną,
Źrenicę blaskiem niebios ołzawioną,
Patrzeć się zgóry z uśmiechem przebaczeń,
Jak ziemia tonie w zbrodniach, w nikczemności,
Być niemym świadkiem tych ludzkich przeznaczeń
I Bogu tylko składać dań miłości...
Senne marzenia! Lecz, złączony z światem
Mimo złe ludzi, wszak jestem ich bratem!
Pienia anielskie... O królu psalmisto,
I wy, co po nim śpiewaliście psalmy,
Słyszę pieśń waszą świętą, uroczystą,
I że nie mogę z wami śpiewać, żal mi.
Lecz pieśni moje tak w życiu podzielę,
Że ich połowę usłyszą w kościele.
I zniknął kościół, tylko głos nieznany
Brzmi, jak pod ręką Cecylji[4] organy.
Duchu, co wiedziesz mnie po świata drogach,
Dajże mi strunę przy wieczności progach!
Stoję nad morzem smutny i zbolały.
Struny — lub w przepaść rzucę się ze skały!
A wtem głos nędzy z pod słomianej strzechy
Wyszedł i zimnem wskróś przewionął duszę.
Wam to, ubodzy, wielką pieśń pociechy
Chciałbym zaśpiewać — i zaśpiewać muszę —
Wam, co w sieroctwie i nędzy żyjecie,
Których nieszczęście własnością na świecie.
Witaj więc, liro, ty, coś w Betlejemie
Witała Zbawcę, gdy zstąpił na ziemię!
Z Bogiem i z tobą idąc między swemi,
Może znów Zbawcę powitam na ziemi.

Taką pieśń lirnik smutny śpiewał ludu,
Idąc wśród ruin, gruzów i popiołów,
Śpiewał, by ulżyć ciężkich łez i trudu
A był słuchany — tylko od Aniołów.





  1. Sappho (w II połowie wieku VII-go i pierwszej VI-go przed Chr.), poetka grecka, uważana przez starożytnych za dziesiąta muzę, miała według podania z powodu nieszczęśliwej miłości rzucić się w morze.
  2. Chios, prawdopodobnie kolebka poezji homerowej.
  3. Fingal, właściwie Find Mac Cumaill, bohater jednego z poematów, składających się na «Pieśni Ossjana» poety szkockiego J. Macphersona (1736–1796).
  4. Św. Cecylja, katolicka patronka muzyki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.