Prawidła życia (Korczak, 1930)/Trzy dodatki do tej książki
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Trzy dodatki do tej książki |
Pochodzenie | Prawidła życia |
Wydawca | J. Mortkowicz |
Data wyd. | 1930 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Dodatek pierwszy:
O tej książce myślałem wiele lat: tak ją w głowie układałem. Było bardzo trudno.
Są mniej ważne prawidła życia i bardzo ważne. Do najważniejszych prawideł życia postanowiłem nareszcie wcale się nie wtrącać.
Teraz właśnie nie wiem, czy dobrze napisałem.
Tu mogą być różne omyłki, ale niema ani jednego kłamstwa.
Bo szanuję ludzi starszych i młodych i małych. Więc chcę być szczery. — Prawda jak oliwa, na wierzch wypływa.
Dodatek drugi:
Poetą jest człowiek, który bardzo się weseli i bardzo się martwi, łatwo się gniewa i mocno kocha, — który silnie czuje, wzrusza się i współczuje. I takie są dzieci.
A filozofem jest człowiek, który się bardzo zastanawia i chce koniecznie wiedzieć, jak wszystko jest naprawdę. I znów, takie są dzieci.
Dzieciom trudno powiedzieć, co czują i o czem myślą, bo trzeba mówić wyrazami. A jeszcze trudniej pisać. Ale dzieci są poetami i filozofami.
Dodatek trzeci:
To jest opowiadanie pięcioletniego Wiktora. Już dwa razy drukowałem je, ale w książkach dla dorosłych. Opowiadanie trudne do zrozumienia, bo Wiktor się śpieszył i aż miał łzy w oczach cały czas, kiedy opowiadał, jak żołnierz zabił psa — Foksa.
Opowieść Wiktora była taka:
„Jabłka — widziałem jabłka — takie malutkie — drzewa duże takie — można leżeć i huśtać się — taki był pies — a jak jedno jabłko upadnie — to on leży i śpi — mama idzie — chcę sam iść — i tam jest krzesło — tam pies — jakiś pies — ukąsił tak — ossstre zęby miał — więc on spał, to on go ukąsił — trzeba psa łupić, że ukąsił — tam jest pani — takie ma zęby — zapomniałem jak się nazywa — Foks się nazywa — ukąsił i krrrew — jadł kość — Foks, poszoł, poszoł won — a on wytrzeszczył tak oczy i ukąsił — rzucił kość i ukąsił — rzuciłem temu piesu jabłko — a jak z drzewa oderwał jabłko i rzucił daleko — takie twarde jabłko — słodkie, że nie wiem — tylko powąchał — a potem przyszedł żołnierz — bac w pieska — bac — taki ładny — ładny — ładny...“
A to jest opowiadanie dziewięcioletniej Stefci:
„Jak my wróciłyśmy do domu, to tam za tym płotem, gdzie są kraty, leżał ptaszek. Później Roma chciała go wziąć i ja zobaczyłam; chciałam wziąć i wzięłam z tamtej kraty. — Jak już wzięłyśmy, wszystkie dziewczynki zaczęły się gromadzić i patrzeć. Później my go tu przyniosłyśmy. Miał szare i białe takie piórka, dziobek rozkrwawiony i ślipki jeszcze miał otwarte. — Przyniosłyśmy tu, i dziewczynki pochowały. — Zrobiły dołek taki na podwórzu i w papier go owinęły i przysypały ziemią. Może jego chłopiec, który naumyślnie zabił. Taki miał dziobek przebity, i głowa mu się ruszała. — Rutkowska mało co nie płakała. — Ona jak zobaczy co, to tak głaszcze ręką i już miała płakać, ale nie płakała, tylko jej tak łzy stanęły“.
Taką jest poezja młodych.