Przez komnaty duszy jego...
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Przez komnaty duszy jego... |
Pochodzenie | Poezye prozą |
Wydawca | Jan Fiszer |
Data wyd. | 1902 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
I szła ku niemu jak światło zbłąkane wśród mgieł — jakby zwolna i z trudem przedzierała się świetlistą swą łaską przez głuche i ciemne opary, gdy w jesiennych rankach z nad bagnisk się wznoszą.
Szła, jak idzie na mile całe jęk dzwonów pod wieczór zimowy, po śniegiem skrzących się polach, po czarnych ugorach i mrozem skostniałych burzanach na bezprzestrzennych bachorzach.
Szła zwolna, faliście, jak zmrok, gdy znachodzi śnieżyste, fioletowym czarem spowite góry. Poprzez rafy i szczeliny wdzierają się ostre, długie kliny cienia, mrokiem swym stapiają czystą jasność i tęskne fiolety — wżerają się długimi, ostrymi językami w iskrzącą się biel odwiecznego śniegu; gasną zwolna kryształowe skry; mrocznieją płaskowyża i stoki; leje się cień, poważna, natchniona, pełna smutku, głębi i ciszy.
I szła ku niemu, jak idzie białe lśnienie srebrnych topoli w noc zaduszną, straszna i rozpaczna. Gdzieś na bólem stężałych polach osiadł i świszczy skłębiony tuman wiatru, a wraz biją o siebie smutnym dźwiękiem ostatnie, metalicznym łyskiem bielejące liście.
A po przez las kolumn szła ku niemu srebrna jaśń, cicha jaśń światła, drącego ciężkie opony mgły, falistość jęków rozbujałych dzwonów, ponura tęsknota mroków, spływających z gór w dolin padoły.