Przygoda w Marokko/3
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przygoda w Marokko |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 5.10.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Ekspedycja minęła już ostatnie fortyfikacje Melilli i poczęła wspinać się mozolnie na wzgórza, graniczące z krainą Riffu.
Karawana doszła wkrótce do skromnego domku, Bu Ismaila. Słysząc tętent kopyt, stary Marabut, wyszedł przed chatę. Na widok swego protegowanego uśmiechnął się radośnie. Młody Anglik przedstawił starcowi swych przyjaciół. Lord Lister nawiązał z nim serdeczną pogawędkę. Kiedy muzułmanin dowiedział się, jaki był cel tej wyprawy zmarszczył się z niezadowoleniem. W łamanej hiszpańszczyźnie począł błagać lorda Listera, aby porzucił swój zamiar, przedstawiający się niesłychanie niebezpiecznie.
Marabut zgodził się służyć im za przewodnika aż do Kazby, Roghiego.
Karawana ruszyła w dalszą drogę. Przeszło godzinę wspinano się w górę, gdy Bu Ismail dał znak zatrzymania się. Zeskoczył z muła, przylgnął do ziemi i na czworakach wpełzł do zarośli. Lord Lister poszedł za jego przykładem. Gdy znalazł się w odległości kilku metrów od ścieżki zatrzymał się i nadstawił uszu. Z oddali dochodził odgłos strzałów.
Lord Lister zbliżył się do Marabuta, który leżał na kamieniu i spoglądał w dół. Widać było wyraźnie białą linię hiszpańskiej piechoty. Ze wszystkich stron, jak drobne białe punkty zbiegali w dół Riffeni.
— Rozgorzała walka — mruknął Marabut. — Jedyny Allah wie, czym się to wszystko skończy. Da Bóg, że żelazna droga, oraz zaczarowane wozy znikną z powierzchni Riffu.
Nagle groźne glosy rozległy się w pobliżu. Jacyś ludzie, o ciemnych twarzach i pełnym uzbrojeniu, wynurzyli się z wąwozu. Na ucieczkę było zapóźno.
W przeciągu jednej chwili karawana została otoczona. Pięćdziesięciu ludzi stanęło dokoła. Mieli na sobie bronzowe burnusy z koziej wełny i małe czapeczki, zwane rezza. Broń celowali wyraźnie przeciwko nieznajomym. Druga część bandy, opanowała muły i zabrała bagaże. Ludzie ci stanowili przednie straże. Za nimi szła prawdziwie regularna armia.
Lord Lister odrazu zdał sobie sprawę z grozy sytuacji. Najmniejszy akt oporu byłby zgubił wszystkich.
Wyjął z kieszeni białą chusteczkę i począł nią powiewać. Z drugiej kieszeni wyciągnął flagę amerykańską. Tymczasem Marabut odłączył się od swych towarzyszy i gestami począł tłumaczyć Riffenom, że jego towarzysze mają pokojowe zamiary.
Powrócił następnie do lorda Listera i szepnął mu:
— Sam Roghi sprawuje dowództwo. Doskonałe się składa. Zaraz sprawdzę co będzie można zrobić.
Zwrócił się w stronę wojowników, którzy usunęli się z szacunkiem, aby dać mu przejście.
Marabutowie, to jest pustelnicy marokańscy, cieszą się olbrzymim szacunkiem wśród wiernych.
Nawet sam Roghi, którego prawdziwe imię brzmiało Dżelalib Driss rozpoczął swą karierę jako Marabut. Później, gdy zyskał sławę nazwano go Bu Hamar. Bu Ismail skierował się wprost w stronę człowieka o czarnej brodzie, odzianego w biały burnus. Człowiek ten mógł mieć około lat czterdziestu pięciu, i nosił zielony turban. Lord Lister nie widział dotąd nigdy wielkiego Roghiego. Domyślił się odraza, że nie mógł to być nikt inny, po uroczystym przywitaniu go przez Marabuta.
— Allah ibarel l‘amr Sidi! (Niechaj Bóg błogosławi naszemu wodzowi).
Słowa te, którymi Marabut pozdrowił Riffena, stosuje się w krajach muzułmańskich tylko przy powitaniu władz. Pomiędzy szefem Riffenów a pustelnikiem wywiązała się krótka rozmowa.
Marabut wrócił do swej karawany i wówczas cześć zbrojnej bandy zbliżyła się do Hiszpanów i rozbroiła ich.
Amerykanom zwrócono ich muły oraz bagaże. Karawana posunęła się naprzód. Przednie straże stanowili teraz Riffeni na mułach. Boczną i tylną piesi członkowie bandy. Zależnie od szerokości drogi, lord Lister, Charley Brand i mały Jack jechali obok siebie, lub też gęsiego. W cieniu świerków zatrzymano się przez chwilę i lord Lister podzielił za pośrednictwem Marabuta zapasy żywności pomiędzy wszystkich członków ekspedycji.
Warownia, w której mieszkał Roghi, wyglądała groźnie. W żaden sposób artyleria hiszpańską nie zdołałaby dotrzeć tak wysoko.