Owieczka, to łagodność, jak wiecie, wcielona,
Ale strachem przejęta od łba do ogona,
Przed każdym z was ucieka i miesięcy trzeba,
By nawykła sól z ręki brać lub kawał chleba.
Nie trzeba jej pasterza, starczy Bryś kudłaty,
Co oblatuje stado, chwytając za gnaty.
Jeden pies tysiąc owiec z łatwością ustrzeże,
To też chowają Brysie rozumni pasterze.
Owca jest bardzo głupia i zaleźć gotowa
Bóg wie gdzie ode stada — nie jak mądra krowa,
To też, by owce znaleźć, pasterz dzwonki wiesza
I potem za ich dźwiękiem w potrzebie pospiesza.
Pieski lubią niesłychanie
Chodzić w las na polowanie,
Lubią, kiedy Jasio chwacki
Zabiera je na przechadzki,
Lecz nawet koło swej budy
Pieski nie miewają nudy.
Cieszą się z pięknego dzionka
I przemiłych blasków słonka;
Miło jest leżeć na piasku
W tym grzejącym, jasnym blasku
I dumać z otwartym pyskiem
O pięknym życiu myśliwskim.
Miło jest spokojnie patrzeć,
Jak broją małe szczenięta.
Miło jest też znienacka natrzeć
Czasem na kota-natręta,
Lub przegryzać na śniadanie
Wyborne kostki baranie!
Ryczeniem sobie ducha dodaje
I często opornie wśród drogi staje,
Fika też często, do dom zawraca,
Nie zawsze w smak mu posłuch i praca!
Lecz gdy dobrego pana poczuje,
Chętnie dzień za dniem nieraz pracuje,
Wybredny nie jest, owsa nie trzeba,
Oset, ziemniaki, kawałek chleba,
Sieczka, a nawet suche otręby…
Osioł je wszystko, co chwyci w zęby!
Gdy kota w domu niema, wnet harcują myszy,
Myśląc, że ich kocisko stare nie usłyszy.
Ale nie łatwo przecie zwieść kota Pazurka,
Bo on te mysie piski słyszy i z podwórka.
W nocy (gdy wszystkie koty są bure i czarne)
On znienacka napada na myszki figlarne,
Nim one jego oczki błyszczące spostrzegą
I zaczną się czemprędzej bawić w chowanego.
Ma on ostre pazurki, długie i drapiące,
Ale umie je chować, jak nożyk w kieszonce;
A kiedy niemi myszkę niebogę uściśnie,
Ta ze światem się żegna i ani nie piśnie.