[76]
Ach ta róża! ach ta róża!
Co się w twoje okno wdziera,
Na pokusy mnie wystawia,
Sen i spokój mi odbiera...
Wciąż z zazdrością myślę o niej,
Choć jej nie śmiem dotknąć ręką,
Bo mnie gniewa, że bezkarnie
Patrzy nocą w twe okienko.
Radbym nieraz rzucić wzrokiem,
Błądząc w wieczór po ogrodzie,
Radbym dojrzeć... ale zawsze
Stoi róża na przeszkodzie!
Ona winna! ona winna!
Że ciekawość moją draźni,
Bo gdzie sięgać wzrok nie może —
Sięga siła wyobraźni.
[77]
Odtwarzając piękność twoją
Coraz bardziej tracę głowę;
Zamiast pączków, zawsze widzę
Twe usteczka karminowe.
A gdy jeszcze wonne kwiaty
Poosrebrza blask księżyca,
Wtedy, wtedy w każdej róży
Widzę tylko twoje lica.
A myśl coraz dalej biegnie
I wypełnia postać cudną,
I odsłania wszystkie wdzięki...
Bo fantazyą wstrzymać trudno.
Widzę ciebie nawpół senną,
Snem rozkoszy rozmarzoną;
Widzę włosów splot jedwabny,
Śnieżną falą drżące łono,
I te usta, co miłośnie
Wpół otwarte — chcą czarować,
I rozważam: co za rozkosz
Takie usta pocałować!
Krew się ogniem w żyłach pali;
Chcę ten obraz pieścić wiecznie...
Lecz przy róży — pod okienkiem
Stać młodemu niebezpiecznie.
[78]
Gdybym tylko mógł być pewny,
Że cię, piękna, nie oburzę,
Byłbym... byłbym już oddawna
Pod twem oknem zdeptał różę.