[7]Ręce Chrystusowe
Kupując coś dziecięciu w aptece na glisty,
Przeczytam na ampule słowa: Manus Christi.
Wżdy Pan Jezus z rękoma wszedł do nieba — rzekę —
Wieręby słuszna skarać o ten grzech aptekę.
Tu aptekarz: Nie ręka, lecz która pochadza,
W tym słoju leży z ręku Chrystusowych władza.
A ja: Czemuż się o niej dla Boga nie dowie
Józefowicz we Lwowie, Reynekier w Krakowie
Wprzód, niż mi tamten syna, ten córkę umorzy?
Żywot brali umarli, zdrowie wszyscy chorzy
Z rąk Chrystusowych; jeszcze mam syna, mam wnęki,
Nażyczcie mi choć jednej, przedajnali, ręki.
O straszna impostura! o powaga lekka,
Mocy Bożej się równać! Że kędyś z daleka
Przywiózszy, nakłócili do swej woli ziela,
Przeto je zwać rękami świata Stworzyciela?
Nie znaliż pierwej ludzie, a dłużej sto razy
Żyli, niżli my dzisia, takowej zarazy,
Bo do natury żyjąc, jedli, pili miernie.
Wszystko dyabeł na świecie, i to też przewernie.
Z rozpusty do nas weszła doktorska nauka,
Mając doma lekarstwa, za morzami szuka,
Przezwiska im, jakie się któremu zabaży,
I skutki przypisując dla droższej przedaży,
Że więcej poszły, które uważa, na czary,
Dziesięć ze sta uzdrowią, ostatek na mary.
A kiedy manus Christi żadnej nie ma mocy,
Wziąwszy doktor pieniądze choć i o północy,
Choć na ich konfuzyą siełu się wylega
Zwątpionych, mocą Bożą, od chorego zbiega.
[8]
O sławę mu gra chodzi, żeby tym nie staniał,
Przeto nie wiem, słusznieli ktoś Turkom przyganiał,
Że zaraz na szubieńcę prowadzono, ktory
Obojął się go leczyć, skoro umarł chory.
Nie proszki, nie syropy nieznane nam zgoła,
Miara, wczas przy dyecie i domowe zioła,
Które ubodzy naszy zagrodnicy jedzą,
Doktory i zamorskie brednie upośledzą.
Każdy kraj ma osobne liścia i korzenia
Do ludzkiego i inszych zwierzów przyrodzenia.
Kto je przywiozszy do nas nimi ubezpieczy,
Kłama, bo gorzej truje dla zysku, nie leczy.
I mojać już na cienkim włosie wisi przędza,
Proszę miasto doktora w chorobie o księdza,
Chyba żeby, jakiej się dzisia jęli mody,
Ksiądz oraz był doktorem dla większej wygody.