[220]RABIN.
Siadł rabin w smutku, pyta ksiąg mądrości,
Jakiemi słowy cieszyć lud strapiony?
W łono mu co dnia, jak w urnę żałości,
Zlewają swoje łzy i krew miliony...
Ach! i nie budzi Pan mścicielów z kości,
Polsce cierniowej nie zmienia korony!...
Wstał i na miasto poglądając łzawo:
„O! Jeruzalem — jęknął — o! Warszawo!“
A wtem posłowie doń z niemieckiej ziemi
Wchodzą i głoszą bratnie pozdrowienie:
„Rabinie! — rzekną — tu Hiobowemi
Łzami ty płaczesz na krew i zniszczenie;
Tu wróg mieczami grozi ci ostremi,
Sławę zaciera i roztrąca mienie —
Pójdź do nas! porzuć synagogi krwawe —
My damyć mienie i spokój i sławę.“
Słucha ich rabin i rzecze: „Posłowie,
Na sądzie Pana przeniewiercom biada!
[221]
Jam się tu zrodził, tu, służąc Jehowie,
Zginę, gdy zginie braci mych gromada.“[1]
„Rabinie! — poseł niemiecki odpowie —
Nie miotaj darów, któreć kraj nasz składa;
Zważ: Przyjaciółmi nam królowie świetni,
A przy tej Polsce kto stoi?“
„Szlachetni“.