Ranek i wieczór (Mickiewicz, 1899)

Słońce błyszczy na wschodzie w chmur ognistych wianku,[2]
A na zachodzie księżyc blade lice mroczy,
Róża za słońcem pączki rozwinione toczy,
Fiołek klęczy zgięty pod kroplami ranku.

Laura błysnęła w oknie. Ukląkłem na ganku;
Ona, muskając sploty swych złotych warkoczy:
»Czemu, rzekła, tak rano smutne macie oczy,
I miesiąc, i fijołek, i ty, mój kochanku?«

W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem:
Wraca księżyc, twarz jego pełna i rumiana,
Fijołek podniósł listki, orzeźwione mrokiem;

Znowu stanęła w oknie moja ukochana,
W piękniejszym jeszcze stroju i z weselszem okiem;
Znowu u nóg jej klęczę — tak smutny jak zrana.





  1. W tak zwanym »Albumie Piotra Moszyńskiego« znajdujemy następną odmianę sonetu »Ranek i wieczór«:

    Para.
    Weszło na niebo słońce w promienistym wianku,
    Już księżyc na zachodzie blade lica mroczy,
    Królowa kwiatów, róża, jasny krąg roztoczy,
    A przy niej klęczą zwiędłe gałązki tymianku.

    Marya wyszła patrzeć na wdzięki poranku,
    Jasny wzrok jej przeświecał śród złotych warkoczy;
    A ja blady, schyliwszy łzą zamglone oczy,
    U jej podnóża siadłem na cichym krużganku.

    W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem:
    Księżyc wraca, twarz jego pełna i rumiana,
    Tymianek podniósł listki orzeźwione mrokiem.

    I znowu wyszła ku mnie moja ukochana
    W piękniejszym jeszcze stroju i z weselszem okiem;
    Znowu u nóg jej siadłem, tak smutny jak zrana.

  2. W tak zwanym »Albumie Piotra Moszyńskiego« znajdujemy następną odmianę sonetu »Ranek i wieczór«:

    Para.
    Weszło na niebo słońce w promienistym wianku,
    Już księżyc na zachodzie blade lica mroczy,
    Królowa kwiatów, róża, jasny krąg roztoczy,
    A przy niej klęczą zwiędłe gałązki tymianku.

    Marya wyszła patrzeć na wdzięki poranku,
    Jasny wzrok jej przeświecał śród złotych warkoczy;
    A ja blady, schyliwszy łzą zamglone oczy,
    U jej podnóża siadłem na cichym krużganku.

    W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem:
    Księżyc wraca, twarz jego pełna i rumiana,
    Tymianek podniósł listki orzeźwione mrokiem.

    I znowu wyszła ku mnie moja ukochana
    W piękniejszym jeszcze stroju i z weselszem okiem;
    Znowu u nóg jej siadłem, tak smutny jak zrana.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.