Rawenna • Teofil Lenartowicz
Rawenna
Teofil Lenartowicz

Otóż i wschodnich cezarów dziedzina,
Rawenna.
Przeszłość się cała żywo przypomina,
Zamglona, ciemna;
Na każdym kroku do ócz się wychyla:
To kariatyda,
To mozaiki płaszczem przyodziana,
W złote kolory,
Zakonodawcy postać Justyniana,
Cień Teodory.
Ruina szemrze: tu przeszedł Attyla,
Tu Galia Placida;
Tu niedotkliwa, przodująca błogo
Z pochodnią wiary,
Ta mieszczanina florenckiego dziewa,
Gwiazda otchłanna,
Której mi samo imię bosko śpiewa:
Beata Portinari,
O bramie, w której za doczesną drogą
Słychać hosanna!
Powraca piękna, która na padole,
W wojnach, w ustawnej Italów rozterce,
Siłą spojrzenia i gwiazdą na czole
Podniosła wielkie, rozkochane serce
Na blask nadziemny.

I tak znużony i życiem, i troską,
Zaszedłszy w mury bizanckiej Rawenny
Z kijem pielgrzymim i Komedią Boską,
Gdym do kaplicy zbliżał się wpółciemnej,
Poetę niebios, Danta, w głazie białym
Ujrzałem wobec: stał przed kancjonałem,
Wmyślony w świętych cieni świat tajemny.
A nie goryczą, nie zimną pogardą
Odznaczył wieszcza twarz Tullio Lombardo;
Nie — on go widział, kiedy zasłuchany
W pieśń gregoriańską szeptał święte: Ave,
A słowom wieszcza wtórzyły organy
Poważne, brzmiące i wzniosłe, i łzawe,
Skargę na matkę nie te usta złote,
Łacinnik pewnie układał uczony;
Artysta oddał zachodnią tęsknotę
I pęd po niebie wieszcza nieskrócony.
Toż napis grobu gorzki, żalem tchnący,
Pokrył obfity laur niewiędnący.
 
Znać sprawiedliwość i wstyd dobrych synów
Pokryły krzywdę ilością wawrzynów,
Jakby tych liści ojczystego drzewa
Błagały: «O swej krzywdzie niech nie śpiewa!»
 
Tak Beatrice i wieszcz Alighieri
Wypełnia przestrzeń Auzońskiej sfery;
A kto by odjął dwoje to Italom,
Oddechu piersiom odjąłby połowę,
Urok rozlanych modrych jezior falom,
Gwiazdom pół blasku, niewiastom pół wdzięku.
Duchów tych dwoje, idąc ręka w ręku,
W każdą tu piękną wplata się rozmowę,
Wyrazu każde w nich szuka uczucie;
Czy radość wznosi, czy boleść dotyka,
Z nimi się wiąże w najczyściejszej nucie,
Wyrazy biorąc z aniołów słownika.
 
«Prochy poety ziemi swojej strzegły»
Rzekłem, a w niebie modliła się dusza:
Tu on wyklęczał te kościelne cegły,
Z męczeńską obok duszą Boecjusza;
I cień mi Danta w zapadłym kapturze
A Boecjusza z potrzaskanym czołem
Zdało się widzieć w rozmowach na chórze
Z błogosławiącym cierpiących aniołem;
I«Ach! sieroto — rzekłem — śpiewaj chwałę
Za noce smutne, za dnie przebolałe».



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teofil Lenartowicz.