Relacja Feliksa Dzierżyńskiego ze strajku powszechnego w Częstochowie
W środę o godzinie 10 rano stanęła w Rakowie (osada pod miastem) huta żelaza Hantkego (3000 robotników), stawiając żądania ośmiogodzinnego dnia roboczego, podwyższenia płacy o 30% i inne drobniejsze. Dyrektor Makomaski proponuje by wybrali delegatów dla pertraktacji. W trakcie tego przyszło wojsko, lecz Makomaski odprawił je i dał znać telefonicznie do naczelnika powiatu (księcia Awałowa), by wojsko nie ważyło się podchodzić dalej jak do mostu kolei herbskiej, odległość 1½ wiorsty od fabryki (od mostu do fabryki prowadziła droga prywatna). Robotnicy wybierają delegatów. Około 2-ej 20 robotników z Rakowa i kilku z miasta przedostało się przez płot do fabryki „Częstochowianki” (zatrudniającej około 2000 robotników), nakłonili oni robotników z warsztatu mechanicznego do zawieszenia pracy i dopadłszy do kotłowni dali sygnał gwizdawką parową.
W tym momencie wpadli dyrektor Marshal i szef warsztatu mechanicznego Esterreicher i chcieli zamknąć drzwi od kotłowni, by w ten sposób uwięzić czterech znajdujących się tam obcych robotników. Ci jednak w porę się spostrzegli i nie pozwolili drzwi zamknąć. Wtedy Esterreicher dał do robotników dwa razy ognia z rewolweru – przy czym jednemu przystawił lufę wprost do skroni: jednak nie zabił ani nie ranił nikogo, bo robotnik zdążył podbić mu rękę.
Gdy robotnicy z „Częstochowianki” usłyszeli gwizdawkę, zatrzymali maszyny i opuścili fabrykę wysuwając żądania ośmiogodzinnego dnia roboczego itp. Administracja zaproponowała wtedy wybór delegatów a jednocześnie zatelefonowała po wojsko i naczelnika powiatu, który zaraz przybył z dwoma dragonami. Lecz widząc, że spokój niczym nie został naruszony, wrócił. Zjawił się też inspektor fabryczny Schperg – podchmielony: robotnicy wypędzili go okrzykami: „Precz pijaku”. Od południa stanęła też i fabryka „Warta” (tkalnia juty), zatrudniająca blisko 1000 robotników. I tu przyszedł Schperg pijany. Robotnicy oświadczyli, że będą z nim mówić, gdy będzie trzeźwy i będzie mówił po polsku. Gdy robotnicy wychodzili z fabryki, zaszedł następujący fakt: oficer dragonów na koniu odciął szablą rękę jakiemuś włościanowi. Gdy zaś robotnicy rzucili się na niego z kamieniami, uciekł. Jest to znany w mieście drań – na razie zapomniałem jego nazwiska.
Na wezwanie robotników z fabryki „Częstochowianka” i „Warta” stanęła również przędzalnia bawełny Mott’ów (około 2000 robotników). Potem przeszli robotnicy do fabryki szpagatu „Stradom” (1000 robotników), która też stanęła o godzinie 6 wieczór. Następnie przeszli do przędzalni wełny Peltzerów (1800 robotników). Administracja tu z początku opierała się, nie chciała otworzyć bramy,lecz gdy robotnicy zagrozili, że wyłamią drzwi, ustąpiła, chcąc się jednak zemścić, próbowała poddać wychodzących robotników i robotnice rewizji osobistej. Ale groźna postawa i protesty robotników nie pozwoliły na to. Przybyło tu 15 policjantów, lecz żadnych kroków przeciw robotnikom nie przedsięwzięli. Charakterystyczne, że przy wychodzeniu z fabryk robotnicy ogłaszali, że łeb urwą temu, kto odważy się napadać na sklepy itd. Tym się środa zakończyła.
Młyn parowy i piekarnie nie były zatrzymywane przez robotników, by nie zabrakło chleba. Reszta tego dnia zeszła na opracowaniu żądań robotniczych i na wstępnych pertraktacjach z administracją. Robotnicy postanowili utrzymywać po fabrykach dyżury dla ochrony od ognia i innych wypadków oraz dla ogrzewania kotłów i rur, by nie zamarzły. Fabrykanci obiecują drobniejsze ulgi.
S o b o t a. Od rana toczą się pertraktacje z administracją, lecz fabrykanci nie dawali określonej odpowiedzi. O 1 po południu zbierają się fabrykanci z naczelnikiem powiatu, policmajstrem i inspektorem fabrycznym. Uchwalono: w poniedziałek na 9 rano, gdy robotnicy mieli przyjść po odpowiedź, zgromadzić jak najwięcej wojska i ukryć je w podwórzach sąsiednich domów. Najwięcej zachęcał do wytrwania panów fabrykantów Makomaski. Wysłano też do starszego inspektora fabrycznego w Piotrkowie żądania robotników (przez nas opracowane).
N i e d z i e l a – spokojnie.
P o n i e d z i a ł e k. Robotnicy między innymi żądali zapłaty za czas strajku. Otóż fabryka Peltzerów zgodziła się płacić po 40 kopiejek, w innych obiecywali dać zaliczkę, którą później potrącą od zarobku, fabryka zaś Brassa i f-ka kwasów Zachsa zadość uczyniły żądaniom robotników. O 8 wieczorem fabrykanci po raz drugi zbierają się na naradę i postanawiają wysłać depeszę do gubernatora z zapytaniem, co robić. Na drugi dzień we wtorek, nadeszła odpowiedź, by żadnych ustępstw robotnikom nie robiono i tylko w razie powrotu do pracy można im w postaci zaliczki dać na życie za czas strajku. Administrację fabryk Brassa i Zachsa zawezwano do policji i tu policmajster dał im surową naganę za to, że zapłacili robotnikom za czas strajku, i zagroził, powołując się na stan „wzmocnionej ochrony”, że pociągnie ich do odpowiedzialności.
Ś r o d a. W niektórych fabrykach (np. „Stradom”) wypłacono robotnikom należność za ich dawną pracę. Wzmocnione patrole wojskowe już jawnie krążą po ulicach w pobliżu fabryk. Robotnicy, przyjmując pieniądze, zapowiadali, że w sobotę przyjdą znowu po wypłatę za czas strajku. Sądząc z nastroju mas, strajk może potrwać jeszcze ze dwa tygodnie. Oto żądania, które na zebraniach robotnicy nasi sami opracowali dla przedłożenia fabrykantom. ośmiogodzinny dzień roboczy, podwyższenie płacy o 30% zarabiającym ponad rubla, zarabiającym zaś poniżej rubla o 50% (przeciętny zarobek z wyjątkiem rzemieślników i ślusarzy wynosi tu: dla mężczyzn 55 kopiejek, dla kobiet i dzieci 45 kopiejek na dzień), zniesienie pracy akordowej i płacy od godziny, zniesienie rewizji, utworzenie komisji wybranej przez robotników – delegatów, która by wraz z administracją fabryczną decydowała o karach i wydaleniu robotników, pomoc lekarska dla robotnika i całej jego rodziny na koszt fabrykanta, urządzenie szkół i ochronek, łaźni i poczekalni, zniesienie pracy przymusowej nocnej pofajerantowej, wypłacenie chorym, którzy utracili zdrowie wskutek pracy w fabryce, całego zarobku, a w innych wypadkach ½ zarobku; wyrzucenie brutalnych majstrów, zagwarantowanie bezpieczeństwa osobistego delegatów wybranych dla pertraktacji (fabrykanci solennie obiecywali, że gwarantują im bezpieczeństwo); zapłata całkowita za czas strajku. Oprócz tego dla poszczególnych gałęzi i robót opracowano cennik płac. Fabrykanci obiecują drobne żądania wypełnić, o ośmiogodzinnym dniu roboczym i podwyższeniu płacy powiadają, że to może być przeprowadzone tylko przez rząd na obszarze całego państwa. Muszę zaznaczyć, że w mieście całym strajkiem kieruje socjaldemokracja, a tylko w Rakowie PPS-owcy. Niestety, tutejsi SD-cy nie potrafili nadać charakteru politycznego temu wystąpieniu. Odezw nie było wcale. Masową agitację prowadzi się ustnie, jest ona tylko ekonomiczna. Masy są także jeszcze bardzo nieuświadomione. W każdym razie grunt dla szerokiej akcji politycznej wspaniały.
Informacje o pochodzeniu tekstu możesz znaleźć w dyskusji tego tekstu.