Ujrzał ją znowu po latach Z krzyżykiem w ręce...
Jak spała cicho na kwiatach
Po życia skończonej męce;
Ujrzał — gdy każde swe słowo,
Każde spojrzenie łaskawsze
Uniosła w ciemność grobową Na zawsze.
Jak obcy przyszedł tu do niéj W dzikiej rozpaczy,
Wiedząc, że główki nie skłoni,
Nie wstanie i nie przebaczy:
Więc boleść piersi mu targa —
I stoi blady jak chusta,
I straszna tłoczy się skarga Przez jego usta —
I mówi: — „Już leżysz w trumnie, Nic cię nie wzruszy;
Nie spojrzysz litośnie ku mnie,
Nie zdejmiesz ciężaru z duszy!
Nikt losów moich nie zmieni
I klątwy nikt nie odwoła;
Nie sięgnie w morze płomieni Ręka anioła.
„Nie dojdzie do twego ucha Moje wołanie:
Przestrzeń przegradza nas głucha,
Wieczyste ciężkie rozstanie;
Na zawsze pomiędzy nami
Ciemna się przepaść rozwarła...
Mnie czoło występek plami — A tyś umarła!
„Dla innych nadzieją błyska Grobowca łono,
Bo wiedzą, że duch odzyska
Miłość na ziemi straconą;
Dla innych rozstania chwile
Szybko uniesie czas rączy,
I znów kochanków w mogile Wieczność połączy:
„Lecz mnie zgon również jak życie Od ciebie dzieli:
Obcą mi będziesz w błękicie,
Jak tu na zmarłych pościeli.
Przedział otworzy daleki
Ta śmierć, co innych przybliża;
Bo nas rozdziela na wieki — Znak krzyża!”