Rozmaryn • Felicjan Faleński
Rozmaryn
Felicjan Faleński

Miała sukienkę białą, gdym do niej
Z pożegnalnymi wszedł słowy,
W pasie błękitną wstążkę, u skroni
Wianeczek rozmarynowy,

— Czym ładna tobie? — spyta nieśmiało,
— Och! co ty mówisz, dziewczyno —
Gdyby inaczej kiedy być miało,
Niech z łez mi oczy wypłyną. —

Ona jak bluszcz, gdy drzewo obwinie,
Splotem swych rąk mię obwija,
— Albo ja będę twoją jedynie,
Albo nie będę niczyja. —

W świat mię iść pchnęło. Wtem — nagle zmiana,
W powrót mię pędzi myśl tkliwa.
Wracam, dziewczyna moja wybrana
W chłodnej trumience spoczywa.

W sukience białej, jak mieć ją chciałem,
W przepasce z modrych wstążeczek;
W światłych jej włosach, nad czołem białem
Rozmarynowy wianeczek.

Złożyłem na jej piersi dziewczęcej
W krzyż obie rączki łabędzie:
— Nie będzie ona moją już więcej,
Lecz i niczyją nie będzie. —

I znów poszedłem, gdzie wzrok poniesie.
Idę przez ciernie i znoje,
I znów mi spieszno stanąć przy kresie —
Dziewczę bo czeka mię moje.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Felicjan Faleński.