Rozstanie się Medona


Rozstanie się Medona • Franciszek Karpiński
Rozstanie się Medona
Franciszek Karpiński

Rzucając trzodę i dawne koszary,
Zrażony Medon w insze brał się kraje.
Napróżno mu Filon ganił stary!
On sobie mówić i słowa nie daje.

Uparł się; znowu radby się odmienił:
Często się tędy obejrzy nieznacznie,
Gdzie się Palmiry piękny sad zielenił,
Nareszcie usiadł i tak śpiewać zacznie:

"Ona tam może ze mnie się naśmiéwa
I te łzy wierne dzieciństwem nazywa,
Albo ten żal mój sądzi za zmyślony:
"Już, mów, poszedł Medon naprzykrzony."
Palmiro, ja się nic wrócę,
Ciebie więcej nie zasmucę!

Wśrzód pięknych nocy czasem mi kazała
Śpiewać, jam śpiewał, chociaż już i spała,
Tym sobie słodząc, gdy mi się przykrzyło:
Jak się obudzi, będzie jej to miło.
Palmira się obudziła
I wdzięczna mi tego była.

Po wiele razy za jej zgubionemi
Owcami biegłem przepaściami temi,
A ona tylko z góry tej patrzyła,
I owca jej się ze mną powróciła.
Palmira w rączki zapleszcze:
"Medon, szukaj jednej jeszcze!"

Raz ją widziałem, jak przy źrzódle piła
I śliczną swoją nogę ubłociła.
Nazajutrz kwiatem brzeg cały usiany
Tam, gdzie białemi klękała kolany.
Palmira mię słodko wspomnie:
"Medon i tu myślił o mnie."

A w ten czas, kiedy biegła przestraszona,
Co ją był napadł zły pies Palemona,
Ja, za psem goniąc, nogę poraziłem,
A po tym, jak się z sąsiadem kłóciłem!
Palmira mi wśrzód swej trwogi
Przykładała ślaz do nogi.

Ale się ona dzisiaj odmieniła:
Kiedym jej śpiewał, to sobie przykrzyła:
"Przeze mnie jej się owce rozproszyły,"
W kwiatach przy źrzódle, mówi, kolce były.
Palmira (o Boże żywy!)
Wyrzuca mi, żem kłótliwy.

W dalekiej jakiej żyć będę krainie,
Gdzie już Palmiry biała twarz nie słynie;
Tam, smutno chodząc, dam przykład każdemu,
Jak mało wierzyć sercu kobiecemu.
Palmilo, swojeś zrobiła:
Jam zginął, a tyś zdradziła!

A gdyby ona jeszcze to poznała,
I mnie do dawnych łask przypuścić chciała?...
Medonie!... próżna nadzieja odmiany,
Jej wyrok zawsze był nieodwołany.
Palmiro, i za cóż jeszcze
Kocham cię? i za cóż jeszcze?..."

Tak śpiewał Medon, łza mu z oczu płynie;
Ledwie się podniósł, ledwie że się czuje.
Na tej, pod którą spoczywał, buczynie,
Tak swój żal ciężki krótko opisuje:
"Drzewo to mijaj, siekiéro!
Tu, rozstając się z Palmirą,
Łzami, Medon, wylanemi
Poświęciłem je mojemi.
Jeśli z kochających jaki
Na te kiedy trafisz siaki,
A także w swojej miłości
Kochałeś bez wzajemności,
Odnów dla wieku późnego
i To pismo kompana twego
A ty, o drzewo kochane,
Drzewem łez będziesz nazwane."


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Franciszek Karpiński.