Rymy dorywcze
I. DEDYKACJA [III]
Patrzyłem, jak przez szyb brylanty
Wbłysł słońca promień - i zalotnie
Na czole rzeźbionej Atalanty
Drżał, i wachlarzył się stokrotnie!
Potem przez liście bluszczów w wazie
Kroplił - i piasku źdźbła krysztalił...
I aksamit bogatych kotar
Po łamiących się fałdach palił,
Nim złocony grzbiet książki otarł.
A książka była klamrą spięta,
A była śniącą coś w promieniu -
Jak gdy chce z trumny powstać Święta,
Gdy zawoła ją Pan, po imieniu.
I wszystko to było pełne blasku
Maurytańskiej obfitości
Lub, jak gotyckie tło w obrazku,
Gotyckiej Boga znajomości -
Gdzie słońce igra z ziemi pyłem!...
Wiedząc, iż księga spięta klamrą
Mieści Poezje - - - pomyśliłem:
Niech już w blasku ich chwały zamrą!
Po co wzruszać mam wieko księgi,
Mięszając spokój autora - -
Tam też same blaski i wstęgi,
Co na wierzchu - - - a prawd... półtora!!
Dlatego - Tobie! o Warszawo,
Niosę dziś księgę mniej złoconą.
Dotknij jej swoją ręką krwawą,
Ty! nie dziewczątko... Ty, Matrono!
- Syrena herbem Twym, zwodnicza,
Lecz ja zmierzyłem Oceany,
A pamiętałem Cię z oblicza,
Niekiedy równie zapomniany!...
Niech dziwo-włose Partenopy
I rozkoszne małe dzieweczki
Pod swoje pląsające stopy
Zgarniają muszle i kwiateczki;
Niech rym cenią, ile on chwalny?!
Ile wiejący błogą wonią...
By zagłuszyć grom prawdy walnéj,
Niech w dzwoneczki fijołków dzwonią.
Inny jest powab u Matrony,
Równym wyprostowanej czołem,
Ubranym w gęste kłosów plony,
Dla której bardon w rękę wziąłem - -
- Ona, jak górne Jeruzalem,
Hymnów świadoma i boleści,
Ani się złamać dawa żalem,
Ni tylko tego chce - co pieści...
Przyjm! - - i chęciami chęci zamień,
O! Ty, młodości mej Stolico...
Z Twego bruku rad bym miał kamień
W mchu cmentarza, pod błyskawicą...
Gdy grobowce skrzywią się i zaskrzypią,
A o wtórego świata kręgi
Bieguny tego się uczépią...
- I odpomnę karty mojej księgi.