Słownik prawdy i zdrowego rozsądku/Uczonek
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Słownik prawdy i zdrowego rozsądku |
Data wyd. | 1905 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | U – wykaz haseł U – całość |
Indeks stron | |
Strona w Wikisłowniku |
Uczonek. Pierwszy raz tego wyrazu użył, zdaje się, Słowacki na oznaczenie pyszałków, którzy liznąwszy trochę nauki „noszą nos wyżej gęby“. Gatunek ten w ostatnich czasach rozrósł się ogromnie. Uczonek wynajdzie lub „zbada“ jakiś drobiazg, będący „ziarnkiem w korcu maku“ nauki i zaraz się nadyma. Opisze np. lub streści kilka dokumentów i wnet chce się równać z Lelewelem; — znajdzie kilkanaście listów, lub nieznany utwór jakiegoś pisarza z XVI lub XVII w. i zaraz na tej podstawie mieni się historykiem literatury; skompiluje lub przetłumaczy dzieło filozoficzne i natychmiast charakteryzuje się na Kanta. Uczonki piszą zwykle jedną małą rozprawkę na dwa lata, a choć i w małej rozprawce można być wielkim, to im jednak wypadek ten się nie przydarza. Uczonki lekceważą sobie pracę poprzedników — był czas np. że twierdzili, iż dopiero między r. 1870 — 1880 położono podwaliny nauce dziejów polskich. Jeżeli uczonek będący historykiem(?) literatury przeczytał dzieła Tiurtiuliniego, to ma za osła każdego, co Tiurtiuliniego nie wąchał, — zapominając o tem, że historyk literatury może przez całe swe życie przeczytać zaledwie kilkanaście tysięcy dzieł i broszur, a sama bibliografja polska ma tytułów sto kilkadziesiąt tysięcy, a cóż dopiero mówić o literaturze powszechnej, którą również nietylko w ogólnym zarysie, ale i w arcydziełach dobrze znać trzeba.