[141]
KOLĘDA 26.
Skoczmyż do Betleem czemprędzej pasterze,
Niechaj każdy co ma dla dzieciątka bierze:
Bo to dziecię w nędzy leży,
Bez posłania, bez odzieży,
Na ciężkim mrozie.
Ja mu dam barana, jeszcze tego rana,
Dam mu także gruszek i pięknych jabłuszek:
A ja mu dam zwierciadełko,
Będzie miał na bawidełko,
Żeby nie płakał.
Ja na poduszeczkę puchu odrobinę,
Z jagnięcia skóreczkę dam mu na pierzynę:
By mu leżyć było miękko,
Koło niego słyszę cienko,
Poratuję go.
A ja bardzo myślę co mu takiego dam,
Dałbym mu kożuszek, ale go sam nie mam:
[142]
Przecież mu co podaruję,
Albo go czem uraduję,
To pacholątko.
Mam ja wróbli dosyć, puszczę ich do szopy,
Niechaj mu śpiewają razem choć półkopy:
Cierp cierp cierp cierp miły Panie,
Póki ten mróz nie ustanie,
Będzie ci lepiej.
Ja nie mając co dać bardzo ubolewam,
Ale go ucieszę tylko mu zaśpiewam:
Lu lu, la la, lu lu, li li,
Będzie tu lepiej po chwili,
Jak inni przyjdą.
Zaśpiewałem Panu, a tem się utulił,
I pod pierzyneczkę główkę swoją wtulił:
Mrugnął na mnie oczętami,
Poklaskał se rączętami,
By znać był kontent.
Bardzo to rozkoszne musi być dzieciątko,
Wół mu z osłem służą tak wierne bydlątko:
Parą go swą zagrzewają,
Zawsze na niego chuchają,
By zimna nie czuł.
Patrząc na twą biedę, więc bardzo nam cię żal,
Złożymy się wszyscy a zrobimy ci bal:
Zgotujemy baraniny,
Upieczemy cielęciny,
Wiwat krzykniemy.
Daliśmy ci Panie cośmy sami mieli,
Jak też ty będziesz miał, my nie będziem mieli,
Przyjdziem do ciebie z torbami,
Opatrzysz wszystkich chlebami,
Co twoja łaska.