<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Bednarowski
Tytuł Komizm
Pochodzenie Sofoklesa Tropiciele
Redaktor Adolf Bednarowski
Wydawca Feliks West
Data wyd. 1913
Druk Drukarnia Feliksa Westa
Miejsce wyd. Brody
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Komizm.

Jeszcze słów kilka o „Tropicielach“ jako dramacie satyrowym w ściślejszem znaczeniu scenicznem. Mimowoli nasuwa się pytanie, jak więc spełnili „Tropiciele“ swoje zadanie jako dramat satyrowy w znaczeniu scenicznem, a zatem jako czwarta część tetralogii, albo powiedzmy w odniesieniu do Sofoklesa jako część czwarta po trzech tragedyach? Czem zatem owo wysokie napięcie dramatyczne, wywołane u widzów wrażeniami odegranych tragedyi, zostało rozbrojone, czyli innemi słowy: gdzie i jakiego rodzaju jest element komiczny w „Tropicielach“. Lwia częśc komizmu przypadała najprawdopodobniej na niezachowaną część drugą dramatu, jak to słusznie zauważył Hunt, w której Sofokles przedstawił podstępnego, dowcipnego Hermesa i rozgniewanego Apollina. Z jednej strony młode chłopię, którego bronią kitara, z drugiej „do nocy podobny“ strasznymi, nie chybiającymi pociskani uzbrojony Apollo, a koniec: broń znika z bark Apollina, bo i tę mu sprzątnął przebiegły Hermes. Z pewnością scena ta musiała rozweselić widzów. Lecz są to tylko przypuszczenia na podstawie hymnu homerowego i wogóle wzmianek u poetów starożytnych. Przypatrzmy się odnalezionym fragmentom. Sama postać satyrów wzbudzała wesołość: ich strój, ich ruchy rozweselały widzów, a musiały one być bardzo żywe, jak wypada nam wnosić z ich śpiewek, w których pełno wykrzykników, nawoływań, przezwisk i dosadnych wyrażeń np. chór pierwszy w. 58. nn, niestety mocno zniszczony — Dalej Sylen dający rozkazy: przy pomocy węchu jak psy węszcie w powietrzu i na ziemi! Satyry słuchają. Wyobraźmy sobie teraz całą tę zgraję w rozmaitych pozycyach na ziemi, a następnie rozmowę trzech części chóru z pewnej odległości, ich radość z powodu znalezienia zguby, lecz zaraz ździwienie i strach z powodu w tył idących śladów, wogóle przerażenie z powodu jakiejś sytuacyi niewyraźnej, tajemniczej. Daje temu wyraz Sylen. A dalej sama mowa Sylena! Czyż nie wyjęta jest żywcem z komedyi, gdzie stary ojciec narzeka na czasy gorsze, przeciwstawiając swą młodość dzielną zniewieściałej młodości syna? — Upomnienie Sylena działa. Z wesołem hukaniem rozpoczyna się gonitwa; już, już dobiegają celu, wtem stają jak wryci: wśród tej ciszy płyną łagodne, miłe dźwięki kitary! Czyż nie działało to rozweselająco, a zarazem kojąco?! Lecz oto nowy strach! Na gwałtowne stukanie i dziki krzyk całej gromady pojawia się nagle Kyllene; rozmowa z chórem, jego niedowierzanie, kłótnia Kylleny ze satyrani, a od czasu do czasu odskakiwanie satyrów kilka kroków w tył na każdy silniejszy dźwięk lutni. Zresztą już sama scena, przenosząca widzów w okolicę lesistą, oderwanie ich oczu od drzwi pałacu, z którego oto wychodzi skrwawiony Edyp lub z więzami na rękach Antygona, a za to dająca im świeżość natury, działała uśmierzająco i kojąco na serca, wstrząśnięte szalejącą burzą tragizmu. A do tego gra Hermesa-Sofoklesa na kitarze! Wogóle musimy przypuścić na pewno, że wielkie zadanie miała w całym dramacie satyrowym reżyserya i że komizm polegał głównie na samej grze aktorów i chóru, co niestety w tekście samym nie było i nie mogło być uwidocznionem, jak wogóle uwagi odnoszące się do reżyseryi są rzadkie w rękopisach. Ta więc ważna część, zwłaszcza dla całkowitego zrozumienia dramatu satyrowego, zaginęła dla nas bezpowrotnie.
Zresztą nie wymagajmy od dramatu satyrowego tego, co ma dać komedya! Przeznaczeniem dramatu satyrowego nie było: „ridendo dicere vera“, ani „castigando corrigere mores“, lecz wzbudzenie „γέλως“ jako przeciwieństwa do „ἒλεος“ i „φόβος“ tragedyi: zrównoważenie w ten sposób wstrząśniętego tragizmem umysłu słuchaczy; a tę równowagę mógł sprowadzić i sprowadzał nawet żart niewinny, wesołość niewyszukana, powiedziałbym wesoła rozrywka dzieci, dla naszego pojęcia i smaku może nawet za naiwna.
Że jednak tak było, pokazał nam swoim dramatem satyrowym „Ἰχνευταί“ nieśmiertelny Sofokles.








Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Bednarowski.