Wikiskryba:Tommy Jantarek/OCR: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
mNie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 628:
stro»y do Amuru i tam polują. Nad rzeką Emyr (rzeka A -
Ericha), wpadającą do Amnru, gromadnie się. zbierają dla
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 246.jpeg]]
 
polowania na wiewiórki. Najczęściej koczują, nad rzekami
Newir i Ohloj; nad ostatnią w grudniu bywa oroczoński jar-
mark (boldżor), na który przyjeżdżaj!| arginWy kozacy ze
swoimi towarami. Docierają do Zei, gdzie się spotykają
z Jakutami, przechodzą góry Jabłonowo i koczując nad rze-
kami do Leny wpadającemi, posuwają się z jednej strony
ku Jakuekowi, a z drugiej na wschód ku Udzkowi. Granic
ich ziemi niepodobna ściśle oznaczyć. Koczują w kraju roz-
ciągającym się między rzekami od południa Szylką, lecz
w dolnym tylko jej biegu docierają do jej brzegów, od za-
chodu Witimem, gdzie stykają się z Buriatami i Tunguzami,
a od północy do górnego biegu rzek Olokmy, Talbaczyna
i Ałdanu do Leny wpadających. Na wschodzie rzeka Newir
wpadająca z lewego brzegu w dół od Kułumandy do Amuru,
jest etnograficzną granicą pomiędzy Oroczonami i Manegi-
rami. Oba te ludy przechodzą jednak nieraz tę rzekę a Oro-
czoni rozkładają swoje namioty nad Zeją, w Mandżuryi na
prawym brzegu Amuru, i handlując z Mandżurami wchodzą
czasami do Mongolii na prawy brzeg Arguni. Niepodobna
jest nigdy stanowczo i dokładnie określić granic koczowiska
dzikiego ludu. Lud na stopie natury, nieznając własności
gruntowej, niema narodowości i państwa mieć nie może.
Państwo jego jest ta puszcza, w którą się zwróci. Przechodzi
znaczne przestrzenie, przeprawia się przez rzeki i góry i nowa
ziemia, na której stanął, która dala mchu dla jego renów,
zwierza dla jogo strzelby i sideł jest jego ziemią, czasową
jego ojczyzną; wypasł renów i poszedł dalej. Dla tego to
jest rzeczą bardzo in.aginacyjną, oznaczać granice mieszkań-
com puszczy. Rzeki, które wyżej wymieniłem, nie są bynaj-
mniej liniami demarkacyjnemi. Oroczoni przechodzą za nie,
czasem nie dochodzą. Lud dziki jest jak zwierzę, cala ziemia
jest jego dziedziną; rzeki zaś wymieniłem dla tego, żebyście
znaleźć mogli miejsca na mapie, w których najczęściej ich
spotykano.
Oroczon niema kąta, któryby przywiązał go wspomnie-
niem, któryby ozdobił grobem. Nic go do ziemi nie wiąże
i nic mu jej nie każe kochać. Rolnik to dopiero przywią-
zuje się świętą miłością do ziemi, bo z niej otrzymuje swój
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 247.jpeg]]
 
byt. i ma na niej swoje cmentarze. Historya nie wypisała
jeszcze na czole dzikiego Bożego posłannictwa. Tu sen pa-
nuje, ciemnota w myśli, głuchota w sercu i nic nie pcha do
życia historycznego. Szum puszczy rozkołysał wyobraźnie
Oroczona i uśpił jak dziecię. H jednak ślady jakiejś dawnej
organizacyi między nimi. W XVII. wieku w czasie ekspedycyi
kozaka Chabarowa (1050) Oroczoni mieli swoje miasteczka
> księcia Lawkaj, które zniszczone zostały przez kozaków, i
dzisiaj lud ten jak dawniej buja po ziemi i historyę swoją
składu z walk ze zwierzętami na polowaniu. Z człowiekiem
nie występuje do walki, owszem stroni, unika i ucieka od
uiego. Obojętną jest mu, kto lam posiędzie pastwiska, które
Przed chwilą wypasał — on idzie dalej, a ziemia jest szeroka,
Puszcza ogromną a mchu i trawy wszędzie dużo. Niema hi-
st«ryi, bo niema własności. Człowiek, który osiada, uprawia
kawałek ziemi i poci się nad nią, naznacza ją własnem pie-
cem, kocha ją a broniąc jej od napastnika, który ją pragnie
Wydrzeć, daje takim sposobem początek historyi.
Jak życie dzikiego nie składa się do historyi, tak i serce
Jego niema się ku miłości. Dziki kocha dla ciała; serce go
nie ciągnie, kobieta wdziękiem nie wabi, a gdy chuć i namię-
tność w nim odezwą się, bierze pierwszą lepszą kobietę za
żonę. W puszczy niema miejsca dla historyka i niema go
dla romansnpisarza, ale jest miejsce dla filozofa obserwatora.
On może w tym człowieku na stopniu natury i w raju nie-
^"iadomości dopatrywać się drgnienia ludzkiej myśli, zasta-
nawiać się i poznawać, jaką ona jest w człowieku-zwierzęciu,
jak się podnosi i jak się ma ku wyrobieniu samodzielnemu.
Oroczoni nie mają prawie żadnej władzy. Darga, ich
książę, nie może mieć na oku i kontrolować ludu rozpierzch-
n|onego i przenoszącego się z miejsca na miejsce. Pallas
ZI>alazł tytuł dargi i u Kałmuków, gdzie oznaczał deputowa-
nf£o z ułusu do ułusu lub też do Moskali. Darga jest wy-
^eranym jn7ez Oroczonów i przez Moskali zatwierdzonym.
Zn*aite potrzeby zrobiły Oroczonów zależnymi od Moskali;
2a Zn,0^" ta wykazuje się przez płacenie co rok podatków
so^.sreunictwem dargi. Podatki (jesak) wypłacają skórami
'» Hsów a najpospoliciej skórami popielic. W oznaczony
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 248.jpeg]]
 
dzień zimą zbierają się w pewnym miejscu w puszczy urzę-
dnicy, kupcy moskiewscy, z puszczy wychodzą Oroczoni ze
stadami, składają podatek, a potem zaopatrują się u kupców
w proch, mąkę i inne potrzebne im rzeczy i za wszystko
płacą skórami. Większą część sprzedanych skór przepijają
na miejscu, kupcy bowiem pi-zyjeżdżają z wódką, nią roz-
pajają lud i utrzymują go w nędzy. Zebrania te nazywają
się sugłan albo boldżor (jarmarki) i z nich jesak odwożą do
kozackiej wsi nad Szyłką do Gorbicy. Spis ludności oroczoń-
skiej według ich opowiadań i składanego podatku jest zro-
biony, ale nic nie mówi za pewnością podanej liczby składa-
jącej ludność oroczońską.
Oroczoni, jak i wszyscy dzicy, są bardzo rzetelni ludzie.
Nie znają fałszu i oszustwa. Fałsz jest pierwszem następ-
stwem zetknięcia się ich z kulturą europejską. Kupiec po-
wierza Oroczonowi proch, tytuń, bez żadnej rękojmi odebra-
nia, ale jest pewny, że dłużnik jego pokaże się następnego roku
na jarmarku i odda, co winien. Ci, którzy częstsze mają sto-
sunki z Moskalami, tracą piękny przymiot rzetelności i robią
się przebiegłymi oszustami.
Część Oroczonów została ochrzczona w następujący sposób.
Na sugłanie bywa i pop, który pijanych i o niczem niewie-
dzących pokropiwszy wodą lub zanurzywszy ich w niej, od-
bywa ceremonię chrztu i nadaje im imiona. Później daje im
krzyżyki, oznajmia, iż zostali chrześcianinami, że mają takie
a takie imiona, że obowiązani są dzieci przynosić mu do
chrztu, brać ślub w cerkwi; jeżeli zaś tego wszystkiego nie
wypełnią i zechcą utrzymywać, iż nie są chrześcianami, czeka
ich wielka odpowiedzialność i kara surowa oznaczona pra-
wem. Taki chrześcianizm nic nie podnosi, nie kształci i nie
daje biednemu ludowi. Poddaje się on popowi, którego raz
w rok widzi na jarmarku, a przez resztę roku wyznaje sza-
manizm. Złym duchom ofiarują mięso renów, skóry i różne
gałgany, które na drogach krzyżowych wieszają. Ofiarują też
kości, a szczególniej łopatki zwierząt. Za szałasem na kijach
wieszają bałwanki poobwijane w korę brzozową. Przyszłość
Oroczonów łatwą jest do przewidzenia. Rozpojcni, cienim*
dręczeni zaszczepionemi przez obcych chorobami, wymrę
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 249.jpeg]]
 
a resztki zamienią się na Moskali. Biedny lud umrze przed
rozpoczęciem swego życia.
Kilka godzin zabawiwszy między Oroczonami, opuściłem
jurty i jadąc pomiędzy zbożami wjechałem w dolinę Goły,
ciągnącą się między wysokiemi górami nad strumykiem tegoż
nazwiska. W miejscu, w którem się dolina rozszerza z po-
wodu zejścia się dwóch strumyków, jadąc do Kultumy trzeba
skręcić na prawo w dolinę Szałdemaru. Od skały wapien-
nej, zwanej Biały Kamień, dolina Szałdemaru staje się bardzo
Ponurą i dziką. Modrzewia i sosny ciemnym płaszczem pO-
kryły ogromne góry i dno ciasnej doliny, tu i owdzie z gę-
stych zarośli skały groźnie wyglądają, usypiska zaś skalne
Porosły rododendronem, głogiem, chwastami i rozlicznemi
krzewami, których gałęzie plączą się i wiążą nad roztrącają-
cym się o kamienie strumykiem. Dolina Szałdemaru ma pół-
szóstej mili długości. Na całej tej przestrzeni niema ani je-
dnej chaty, niema łąk i miejsc odkrytych: wszędzie dwa po-
nure rzędy gór, leśna puszcza i skalne rumowiska nasuwają
siC przed oczy podróżnemu. Wóz toczy się po kamieniach,
Po mokrych i trząskich miejscach, przez pnie, powalone
drzewa i tysiączne zawały, przez które niewiem, dla czego
konie nóg sobie nie połamią, a wóz w drobne kawałki nie-
zgruchocze się? Nieznani w Dauryi przykrzejszej drogi i
dzikszej nad szałdemarską dolinę, a przecież kwiaty stroją
kamieniste stoki jej gór i wybijają się ku słońcu z gąszcza
krzewów. Krzaczki tawuły (spirea sorbifolia) pełne białych
bukietów, ślicznie się odbijają od ciemnego tła boru; rośnie
jej tu, jak i we wszystkich dolinach Dauryi, wielkie mnóstwo.
Rododendron już. okwitł, lecz za to wysokie łodygi wierz-
bówki (epilobium angustifolium) okryły się pięknym różo-
wym kwiatem; w tutejszych górach wierzbówka bujnie wyra-
•ta i okrywa znaczne spłazy ziemi. Z grubych mchów pod-
no«zą się krzaki malinowe, głogowe, kniażcmca (rubus
arcticus) i inne. Deszcz dzisiaj utrudzą nam podróż. Chmury
sia% na wysokich szczytach i jako mokry, gęsto ciekący
8troP zawisły nad doliną. Szałdemar wezbrał i spieniony
TCdri z wielką pWaitownością. Spadek jest tak nagły, że
bie* Jego ma p0zór kaskady. Modrzewia zgięte i wyrwane
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 250.jpeg]]
 
z gruntu zawisły nad jego łożyskiem i służyć mogą jako
most naturalny. Z gór ściekają obfite potoki i unoszą ostatek
ziemi chroniącej się między głazami, a która robiła jedynie
możliwą podróż po tej okropnej drodze. Droga od samej
Szylki podnosi się ciągle w górę, przechodzi potem przez
główny łańcuch i spuszcza się w dolinę Naczynu, zamkniętą
najwyższemi górami Dauryi. Tu w zupełnie samotnem i dzi-
kiem miejscu wybudowali dom pocztowy, w którym wypo-
czynek i jaką taką wygodę znaleźć można. W tej pustelni,
bo tak nazwać można N a c z y ń s k ą s t a c y ę, położoną na wyso-
kości kilku tysięcy stóp nad powierzchnią morza, jest jeden do-
piero grób i to grób Polaka Bartłomieja Biernackiego,
rodem zdaje się z Kaliskiego, przysłanego do kopalni ner-
czyńskich za udział w powstaniu 1831. roku. Przykre prze-
szedł koleje Bartłomiej. Więzienie, droga na wygnanie, prze-
śladowanie, ciężkie roboty w kopalniach, tęsknota do kraju
zrujnowały jego zdrowie i wykopały mu grób w dzikiej ziemi
wygnania. Bartłomiej odznaczał się poczciwością życia i pra-
wym charakterem, (idy wyszedł na osiedlenie, znalazł przy-
tulisko u zamożniejszych kolegów wygnańców, mianowicie u Mi-
chała (Jruszeckiego. Xa stacyi Naczyńskiej był z jego ramie-
nia dozorcą stacyi i tu umarł przed kilku laty, żałowany
przez kolegów i wszystkich, którzy go znali.
Naprzeciw stacyi wznosi się góra golec Kaczyński.
Na wierzchołku jej sterczy granit. Wierzchołek kształt ma
karpackich magór. Golec Kaczyński ma być najwyższą górą
w paśmie dauryjskiem. Na pochyłościach golca rośnie bór
modrzewiowy i sosnowy. Wyżej drzewa rzednieją, karłowa-
cieją, aż wreszcie ustępują krzakom ścielącym się (słańcom)
okrywającym szczyt góry. Cedry syberyjskie zrzadka widzieć
się dają w Dauryi; rosną na golcu i sąsiednich górach do-
chodzących do wysokości, na której kosodrzewina rośnie
w Tatrach. Niedźwiedzie czarne i bure mają tu pewne schro-
nienie i przestrzenie nietknięte stopą człowieka, a wilki mają
tu swoje królestwo. Piżmowiec (moschus moschiferus, ka-
barga), którego futro z grubą i długą sierścią używane jest
na płaszcze i buty, sarny, wiewiórki i wszelkie zwierzę jest bez-
pieczne w tej wysokiej a ogromnej puszczy. Głębia jej przed-
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 251.jpeg]]
 
stawia widok leśnej ruiny. Wysokie drzewa legły na ziemi
zwalone starością, pożarem lub burzą; pnie ich spróchniały
1 °kryły gjc grubym mchem. Cały las, kilka pokoleń drzew
'egło i zamieniło się na warstwę urodzajnej ziemi. W tern
mnostwie drzew sterczy tysiące pni, wyrwanych korzeni, po-
łamanych gałęzi, panuje cisza grobowa i cień szary. W kilku
mifjscach pojedynczemi długiemi promieniami słońce zagląda
między drzewa i złoci białą koronę kwiatka Trientalis Euro-
paea.
Deszcz przestał padać i wiatr rozpędza chmury na wszyst-
kie strony: pokazał się błękit na niebie i zapowiedział suchą
Podróż. Konie zaprzęgają, a ja tymczasem siadłem na scho-
dach, żeby lepiej przypatrzeć się okolicy. Po burzy zupełna
cichość nastała, tylko między szczytami wiatr szumi przecią-
jak gdyby hymn żałobny nad ofiarami tutaj poległemi.
W Naczynie śnieg wcześniej pada, a mróz wcześniej warzy
rośliny. Przeszłego roku na ś. Michała góry i dolina zasy-
pane już były śniegiem, gdy nad Szyłką i Gazimurem iwie*
e'*y jeszcze żółtą zielonością jesieni. Dzisiaj, dnia 7. lipca
Solec i inne góry okryte już są barwą jesieni, bo przymrozek,
gdzieindziej w tej porze nieznany, skurczył i pożółcił delika-
tne igły modrzewia i liście brzozy.
Konic już gotowe; jedziemy dniej. Dzwonek głucho się
rozległ w puszczy i skacząc i trzęsąc się wjeżdżamy na górę
utykając między kamieniami, korzeniami, wpadając w dziury
spróchniałych pomostów i w wyl>oje, które koła i woda po-
robiły. Biedne koniska co chwila ustają i okryte pianą ledwo
weszły na szczyt góry, z której szerszy zakres puszczy
można objąć okiem. Wszędzie góry i góry, skały i bór za-
walony pniami gnijącego drzewa, podszyty mchem i krzewami.
Górzyste łańcuchy najrozmaiciej krzyżują się a doliny drzemią
P°d nakryciem odwiecznego lasu.
Z tej góry spuszcza się podróżny w inną dolinę z po-
datku głęboką i ponurą, lecz dalej coraz szerszą i weselszą.
l)olina ta zowie się Jermaj; dno zalegają łąki, pochyłości
nie W8zV(|zie porosłe lasem. Po widoku puszczy, jaką się do-
piero przejechało, niezaludniona dolina jermajska wydaje się
bardzo miją j wdzięczną. Zielone farby ożywiające każdy
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 252.jpeg]]
 
widok, zastępują ciemną zieloność Szałdemaru i Naczynu, a
flora barwista, pstra wspaniale rozkłada swe wdzięki. Liczne
gatunki lilii, jak bukiety na kobiercu utkały murawy: poma-
rańczowo-czerwona Lilium tenuilblium (zwana saranką) od
podeszwy aż do szczytu gór kołysze się na pręcikach. Sześć
listeczków jej korony wygięły się niby rondo chińskiego ka-
pelusza, a sześć pręcików w około ładnego słupka umieszczone
rozrzucają po trawie delikatny czerwony pyłek. Prześliczne
i strojne lilie z gatunku pospolitego nad Argunią lilium
pnlchellum zmoczone, strącają krople wody z ozdobnych
listeczków. Lilium spectabile ma przepysznie ozdobione kie-
lichowate kwiaty (zowią ją tutaj bogdojka); mnóstwo także
rośnie na pochyłościach lilij cytrynowego koloru «hemero-
calis flava» (wołcza sarana). Lilie w Dauryi są barwistsze
i bujniejsze niż w naszym klimacie. W lipcu i w czerwcu
stroją one wszystkie bardziej otwarte doliny i góry, rosną
nawet na znacznych wysokościach i na skałach, /darzyło
się mi także spotykać w górach ładny gatunek białej lub
blado-różowej piwonii (paeonia albiflora); okrywa ona stoki
gór nad Szylką; Syberyacy zowią ją mariny korni i uży-
wają za napój lekarski. W górze doliny jermajskiej znajdują
się podobnie, jak i w blizkości Naczyńskiego golca, źródła
mineralne, nikomu nieznane.
Z Jermąju przez stromą górę przejechałem w dolinę Ga-
zimura. Z góry widok tej doliny, kręcącej się między wynio-
słemi, zielonemi górami, jest bardzo -malowniczy. Gazimur
srebrnym wężykiem toczy się po łąkach, a góry już to ście-
śniają, już rozszerzają jego błonie. Widok szylkińskiej doliny
jest wspanialszy, bo ma więcej skał i spojrzenie obszerniejsze,
lecz dolina gazimurska ma więcej uroku, a ugrupowanie
gór szczególniej pod Kułtumą, odznacza się wielką rozmai-
tością.
Kułtuma jest to nie wielka osada przyczepiona do góry.
Wszystkie budynki kryte są korą brzozową i mają ubogą po-
wierzchowność. Kopalnie rudy ołowiano- srebrnej, dały począ-
tek tej wsi i one ją utrzymywały. Metal obficie jeszcze
w nich znajduje się, lecz z powodu wszystkiemi siłami popie-
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 253.jpeg]]
 
ranej eksploatacyi złota zostały opuszczone. *) W dolinie,
strumyka Kułtumuszka, który wlewa tutaj swe wody do tiazi-
muru, przed kilkunastu laty odkryte zostało złoto w pokła-
dach piaszczysto-łupkowych, którego rocznie dobywają około
2<>o funtów."
Lud górników (służitielej) w Kultumie jest dość ubogi;
dla skarbu muszą pracować przez wiele dni w roku, utrzy-
mują się znś z rolnictwa, które im zabezpiecza tylko konie-
czne potrzeby życia. Znękane fizyonomie nie są ani piękne,
ani zdrowe; budowa ich ciała mocna, ruchy zgrabne i zręczne.
Chociaż w górach mieszkają, nie mają przecież góralskiego
charakteru. Posiadają przedsiębiorczość i wytrwałość górali,
lecz nie mają tej swobody, zwinności i młodzieńczej fantazyi,
która
się wyraża w życiu, w obyczaju, a jeszcze więcej w po-
wieści i w śpiewie polskiego górala. Śpiewy nie są me-
lodyjne. Uczta zachęca do śpiewu; nie tylko przy uczcie
ale i przy żniwach i w kopalni zawsze chórem śpiewają. Mniej
tańcują niż u nas. Z instrumentów muzycznych posiadają
tylko jedna bałałajkę. W ostatnich czasach Polacy skrzypce,
 
*) W górniczej dystnncyi kultumiiiski«*J znajdują m»; następni' kopalnie
i rudniki: 1) Kultuininski rudnik, zawiera rudy, w których pudzie bywa srebra
1 *««.'/• zołotników, a ołowiu fi,4?Y* funta (w 1845. r.). *j) Preobrazeuski ru-
dnik; w nim od czasu odkrycia, to Jest od 1811. r. do 1n."»3 wydobyto masę
rudy 2.40*1,144 pudów; W niej srebra było 1,208 pudów, 12 funtów, 3% zoło-
tników. ft ołowiu 38fi,297 pudów, li1/* funtów. W pudzie rudy bywa więc
srebra zołotników, a ołowiu 6M,V* funta. 3) Panowski priisk. W pudzie
rudy r . zołotników srebra, a 2% funta ołowiu (1830). 4) Kopalnia (pri-
|ą*k) odkryta w 1890. r., w pudzie ln„,/« srebra, 2.,4*/, funta ołowiu. ."») Ko-
palnia 1 1882. roku, w pudzio P/ł ssolotników srebrnyvh, a ołowiu 2'/, funta.
6) Itulagihska kopalnia. W pudzie rudy srebra 1,,, zołotników a 4^ funtów
ołowiu. 7) Aleksandrowska kopalnia, w pudzie 1 •/* zołotników srebra, fun-
tów ołowiu. 8) Muldajska kopalnia, l.MV„ zołotników srebra, a ołowiu 1^,*/,
funta w pudzie rudy. y) Bezsonowska kopalnia, w pudzie rudy l,ił/s solotni-
'* srebra, ll90Y, funta ołowiu. 10) Ilińsk.i kopalnia, l,i«Vz zołotników sre-
,,r*' 2 funty ołowiu w pudzie rudy. W dziesięciu wymienionych kopalniach
*J ,8:,0. ą0 r< ^ł^cznie, wydobyto masę rudy ważąca "97,317 pudów a z niej
J^bra 373 pndoWł 37 fun,0w, 18'/« zołotników, a ołowiu 132,55ti pudów, 30'/.
mi'l°*' lŁ,u|y kultumińskic > j bogatsze od szylkińskich. Prócz wyżej wy-
ko*** hyc,li 8ił Jeszcze następne kopalnio w okolicach Kulluiny : 11) I 13) Dwie
ł'UdiL,,io * B*tnK»"łe. 1;ł) B*»»»0»'*k* kopalnia. 14) Kopalnia nad rzeczka
Palni *!'*m" 15) Kopalnia uad Kultumu-łzka.. 16) Pawłowska szachta. 17) Ko-
8k.v « nM słwaczekaiicm. 1S) Mikołajewska kopalnia. 19) Kowokułturaiu-
Kopalnia Nr. 4. nad Kultuma.
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 254.jpeg]]
 
a Moskale harmonikę rozpowszechnili. Syberyak jest ponu-
rego umysłu człowiek, wódka tylko rozochoca go. Chociaż
najczęściej dla interesu, uprzejmym jest zawsze w swoim domu.
Oświaty ma nie wiele, więcej jednak niż chłop moskiewski
w Rosyi. Myśl zręcznie ukrywa, układa się dobrodusznie i
dla tego często a zawsze niepostrzeżenie oszukiwa: kupiec
i handlarz niepospolity. Śmiały jest w polowaniu i w po-
dróży, lecz chociaż drwi z przełożonego, tchórzliwym jest i
nizkim w obec niego. Pasterstwo na wielka skalę, jak w in-
nych górach, nie rozwinęło się.
Po dziesięciomilowej podróży na kamienistych i wysokich
drogach, wypoczynek w Kułtumie był mi bardzo pożądanym.
Brnąc przez kałuże i błoto na ulicy, dobrnąłem do gościn-
nego domu, gdzie Morfeusz nie pozwolił mi napić się her-
baty.
W Kułtumie obecnie mieszkają następni wygnańcy poli-
tyczni: Karol Rudnicki, z Krakowskiego, przysłany do ko-
palni za powstanie 184G. roku: Kazimierz Bernatowicz,
z Litwy, za powstanie 1831. roku; A t ani a ńcz u k J oac him,
z polskiej Rusi, za opuszczenie szeregów moskiewskich i przy-
stąpienie do powstania 1831. roku; A ks a mi t o w ski Antoni,
wieśniak z królestwa kongresowego, za powstanie 1831. roku
a potem za udział wspólnie z panem swoim Kurellą, emigran-
tem, w wyprawie Artura Zawiszy.
Nazajutrz konno pojechałem w górę doliny gazimurnkicj
do folwarku czyli zaimki odległej o milę od Kułtumy a za-
łożonej przez Michała Gruszeckiego. Jechałem pomiędzy wy-
sokiemi trawami. Koniowi nie spieszyło się i idąc powoli
skubał sobie trawkę pod skalami.
Folwark złożony z dwóch domków, młyna wodnego, łaźni
i budynku dla czeladzi, samotnie w pięknej dolinie przy ujściu
potoku Siwaczekanu do Gazimuru położony, ma gospodar-
stwo w lepszym stanie niż zwykłe syberyjskie, z tego powodu,
że z polską znajomością i zamiłowaniem rolnictwa właściciele
folwarku gospodarują. Za domem i warzywnym ogrodem,
krzyż pod górą pilnuje mogiły starca, który chociaż nie za
polityczną sprawę deportowany, znalazł u pełnego chrześci-
ańskiej miłości rodaka kącik, gdzie umrzeć mógł po chrze-
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 255.jpeg]]
 
ściańsku. Spokojnie, zgodnie i cicho w tutejszym domku.
Polskie książki, obrazy, światła rozmowa, uprzyjemnia pobyt
podróżnemu, któryby chciał zawrócić do chaty wygnańczej i
poznać jej gospodarzy. Mieszka tu obecnie kilku wygnańców
politycznych: Michał Gruszecki, rodem z Kodnia z Pod-
lasia, przysłany do kopalni nerczyńskich w 1839. r. za nale-
żenie do Stowarzyszenia ludu polskiego, które w Warszawie
zorganizował Aleksander Wężyk; Teofil Stojkowski,
2 Sandomierskiego, otrzymał 1,000 kijów w Modlinie za udział
w związku, którym kierował ksiądz Ściegenny, i w 1845. r. przy-
dany do kopalni; Floryan Danowski, ze Żmudzi, otrzy-
mał 1,000 kijów w arsenale w Wilnie i przysłany do kopalni
za należenie do Związku młodzieży litewskiej pod przewodnic-
twem braci Dalcwskich w 1850. roku; Adam Zwoliński,
2 Krakowskiego, podoficer wojsk polskich w 1831. roku, za
odział w wielu bitwach z Moskalami i za inieyatywę w oswo-
bodzeniu się partyi jeńców gnanych przez Litwę do wojska
moskiewskiego, obity i przysłany do kopalni, a teraz jak i
Wszyscy inni zostaje na osiedleniu; Adam Litwiński, wło-
ścianin z Augustowskiego, za powstanie 1831. r. obity i przy-
dany do kopalni; Józef Piaskowski, z Łęczyckiego, przy-
dany do kopalni w 185'>. r. za wyjście za granicę w czasie
zaburzeń w Kuropie, które po 1848. roku miały miejsce, i za
obronę pistoletem swojej osoby przy aresztowaniu go w Kutnie.
Doświadczywszy starej naszej gościnności i koleżeńskiego
przyjęcia, powrOCHem nazajutrz do Kułtumy na mszę. I tu
bowiem ksiądz Jurewicz, przyjechawszy z Kary, miał mszę,
spo\viadał wiernych, którzy w liczbie zebrali sig 15 a po na-
bożeństwie poświęcił trzy krzyże, które koledzy na cmentarzu
katolickim postawili na grobach Worożbiuka, Zielińskiego i
Duszyńskiego.
Onufry Worożbiuk inaczej Worożbicki, włościanin
z podola, był jednym z licznych teorbanistów Wacława Iłże-
ckiego emira złotobrodego, na czele których stał teorba-
l8ta szlachcic G. Widort. *) Emir lubił konie i muzykę
*) G
iński, 7 w*'e8°rs Widort urodzony w 1764. r. Teorbanista, poeta ludowy ukra-
aclawt>m Rzewuskim byl na wschodzie. Po 1831. r. był ii Saugu$zLi
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 256.jpeg]]
 
ukraińską. W stajni miał kilka pokoi ozdobionych z tureckim
przepychem. Czas dzielił miedzy końmi i muzyką. Teorba-
niści nakarmiwszy i oprzątnąwszy konie, grywali wieczorami
rozmarzonemu panu pieśni, które sami na cześć jego ułożyli.
Pieśni te śpiewał jeszcze Onufry w Syberyi. Początek jednej
z nich, ułożonej przez Widorta, pamiętam. Brzmi ona:
»Hej! wyjichaw nasz Rewucba,
W czysty) *u*p hulaty!
Perewisyw czerez pieczy
Sahajdak bobaty!
HrnJ morc! czorne inore, biłe more, sine more, hala gidii hu! bu! hu! hu!
hu! hnla gidu hu! bu! hu! hu! hu!
Siwy koni poi ma li
Huiedy i czorny.
Tiesztie raene sztob nctuiył,
Kewurha motoruy.
HraJ more! czorne more, bile moro, i I. d.
Szachtamir, Taiuira (nazwa koni)
To moi sokoły!
Koły wsidu. śmiło idu
Nc spadu uikoly!
HraJ more, czorne more, bile more, i t. d.
Ach! ty łiuldjn moja myła
Koly na tie siadu!
Nositz meno po po w itru,
Nykoły ne spadu!
Ilraj more, czorne inore, bile more, I t, d.
Podaj Sawo konia żwawo
Nech.ii incue znajut,
Koły siadu na konia,
Żyły mini drgąjat.
Ilraj more, czorne inore, bile more, 1 t. d.
Druga pieśń o Rewusze. Jego podróż na wschodzie:
Sani do sebe ittau knzaty,
W swoju zemlu J*k pryjdu,
Klaknu, budu cllowaty.
Wie do inszej nie pijdu. i t. d.
KuMachego; chwalę lego domu opiewał przy teorbauie i w tym roku we wsi
Kuiminie na Wołyniu umarł. Syn jego Kajetan poświęcił się takie teorba-
nowi i pieśni; umarł w 48. życia w Sławucie 1857. Był to ostatni mistrz
teorbanista na Wołyniu. Syn Jego Franciszek grywa takie na fortunie, ale
to nie jest zawód, ktoremuby poświęcił nic wyłącznie, Jak dziad i ojciec
Bawi takie u Sanguszków. Zachowały się pieśni Grzegorza na cześć [Ro-
mana ktięcia Sanguszki w ukraińskim Języku, który był takie na Sybcrya" do
Tobolska wygnany, a potem na Kaukaz, zkad wrócił do ojczyzny.
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 257.jpeg]]
 
Melodya tej pieśni żwawa, piękna i rzeczywiście ukraińska,
dobrze zaleca kompozytorski talent "Widorta. Worożbiuk
w Syberyi śpiewał ją z energią i zawsze tylko w natchnieniu
miłych wspomnień. Pieśni te ożywiały znękane jego serce i
rozjaśniały zasępione czoło. A ślicznie śpiewał Worożbiuk
* grał po mistrzowsku na teorbanie, który im dłużej zosta-
wał na wygnaniu, tern rzadziej ręką jego dotykany, wisiał
bierny i zakurzony na ścianie. Worożbiuk znany był na wy-
gnaniu pod nazwiskiem teorbanisty, dostał się zaś na wygna-
nie takim sposobem. Fantastyczny emir złotobrody dobrym
°yl Polakiem i na głos powstającego na Podolu narodu
W 1831. r. ruszył z bronią, z końmi i teorbanistami w służbę
Powstania. Kił się mężnie i postępował jako waleczny rycerz,
zginął w bitwie pod Daszowom; Worożbiuk zaś, który z pa-
nem swoim był w powstaniu, w tej bitwie wzięty został przez
Moskali do niewoli i zapędzony do Syberyi. W tłumie jeń-
ców szedł Worożbiuk na wygnanie: wesoły, śpiewny, dowci-
pny i zręczny, umiał w pole wyprowadzić żołnierzy konwo-
jujących i jaką taką folgę wyjednać dla kolegów, którzy dla
tego dali mu przydomek Szachraja. Wszyscy lubili Szacbraja,
on zaś wszystkich rozweselał. W drodze przez Wołyń i Ukra-
inę panowie i panie pędzonym w obczyznę jeńcom bojnie
składali pieniądze, ubranie i inne rzeczy potrzebne na daleką
a trudną podróż. Był pomiędzy jeńcami niejaki K., teraz
moskiewski oficer; jemu jeńcy powierzyli wspólną kasę i on
z niej miał udzielać pieniądze w miarę potrzeb swoich towa-
rzyszy. K. haniebnie przeniewierzył się kolegom. Schowaw-
«zy dobrze pieniądze, ogłosił, że mu jc ktoś ukradł, a chcąc
uniknąć śledztwa, wymówek i pytań, udał chorego, został
* lazarecie, a partya poszła dalej. Szachraj został także
W lazarecie. W kilka tygodni potem przechodziła przez to
miasto nowa partya jeńców pędzonych na wygnanie. Szach-
ują i K. jako zdrowych z tą partyą wydali w dalszą drogę.
Nikt z nowych kolegów nie wiedział o brzydkim postępku
K> *»e Szachraj ciągle miał go na oku, udawał przyjaciela
a Pilnie śledził. "W czasie noclegu w jakiejś małoruskiej wsi,
gd* °baj spali na wielkim piecu w chacie, Szachraj zrewido-
Wal r^eczy K. i wymacał poznszywane w płaszczu pieniądze.
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 258.jpeg]]
 
Zdał sprawę przed kolegami z odkrycia, opowiedział o nie-
poczciwości i zdradzeniu ufności kolegów i K., jak niepyszny,
pieniądze musiał oddać na publiczny użytek.
Onufry był posłany do wojska do Tobolska, gdzie wsku-
tek starań od wielu lat już przebywającego na wygnaniu za-
cnego Piotra hrabiegoMoszyńskiego, oddany mu został do usług.
Z Tobolska posłali go potem do Omska, gdzie go wziął także
do usług gubernator i pułkownik Markiewicz, Polak ale nie
wygnaniec. Po odkryciu związku księdza Sierocińskiego
w Omsku, i Onufry był aresztowanym. Komisya śledcza ba-
dała go głównie o to, czy Markiewicz, którego rząd miał
w podejrzeniu, iż był w zmowie z jeńcami i pomagał im
w usiłowaniach, rzeczywiście należał do związku, czy też o
nim tylko wiedział? lecz teorbanista nie zdradził pułkownika
i podejrzenia rządu nie poparł, za co okrutnie został skato-
wany, bo otrzymał w 1837. roku 3,000 kijów i posłany został
do srebrnej kopalni w Kułtumie. Tu, bez nadziei powrotu,
znękany, nie mogąc pociechy znaleźć w sobie samym, ożenił
się z dziewczyną syberyjską i po wyjściu na osiedlenie wysta-
wił sobie chatę; lecz stracił dawną żywość i fantazję, bo
czuł niewłaściwość swojego związku. Rzetelny i pracowity,
trudnił się gospodarką, handlem wódki, ale głównie wyrobem
fajek drewnianych, które kupowali koledzy i Syberyacy. Smu-
tniał coraz bardziej a ze smutku, acz nie był pijakiem, szukał
nieraz pociechy i zapomnienia w wódce. Żonę miał leniwą
i zrzędną. Pomimo ubóstwa niecheiała nigdy sama prać bie-
lizny, szyć, szorować podłogi, bielić stancyi i narażała bie-
dnego teorbanistę na ciągłe, niepotrzebne wydatki. Doprowa-
dziłaby go do żebractwa, gdyby współwygnańcy i rodacy nie spie-
szyli z pomocą. Gdy na prośbę kolegów wziął rozstrojony
teorban i zaczął wygrywać narodowe polsko-rusińskie melo-
dye, zamglone oko nabierało blasku i rozbudzona tęsknota
na chwilę go moralnie podnosiła. ™ chodząc pewnego razu
po drabinie na poddasze, spadł i potłukł się. Długo potem
chorował i już z łóżka nie podźwignął się; umarł w 1851. Ę
Po śmierci ziomkowie kazali żonie ubrać go w lepsze odzie-
nie, które mu darowali, chcieli go bowiem pochować przy-
zwoicie. Żona, która nibyto lamentowała i żałowała męża?
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 259.jpeg]]
 
mewypehula woli kolegów. uNiedam odzienia," mówiła, ..wolę
sprzedać, będę miała za nie cokolwiek grosza» i ubrała trupa
w podartą koszulę i spodnie w gałganach. Ziomkowie męża
kupiH za 50 rs. ubranie, któro sami podarowali, i ubrawszy
biednego teorbanistę, pochowali go przyzwoicie. Nizki,
śniady, postać prawdziwego Rusina z włosem czarnym, ogni-
tem okiem, acz bez żadnego wykształcenia był jednak dobrym
Polakiem i lubiany był powszechnie za poczciwość, kole-
żeństwo i teorban, na którym spoczęły wspomnienia rodzinnej
ziemi.
Druga mogiła pokrywa zwłoki Wojciecha Zieliń-
skiego, włościanina i żołnierza polskiego z 1831. roku. Za
obronę ojczyzny prześladowany przez barbarzyńskich naszych
Progów, posłany został do tutejszych kopalni, gdzie nic mało
dręczony był robotami. Umarł w lazarecie 1844. roku. Czarną
trumnę jego po drodze gałązkami wysłanej, odprowadzili
koledzy ze śpiewem hymnów narodowo-religijnych na ten
smutny cmentarz.
W trzeciej mogile spoczywa także włościanin Antoni
Kruszyński. Wiadomo, że służba moskiewska gorszą jest
dla Polaka od samej śmierci, a dzień branki do wojska jest
dniem płaczu i żałoby w całej Polsce. Wyrwać się z wojska
j^st największcm szczęściem. Kruszyński wzięty był także
do wojska. Oderwano go z ojczystego zagonu, od rodziny i
w 1844. roku w partyi złożonej z 500 równie jak on nie-
szczęśliwych rekrutów, pędzili pod silnym konwojem w da-
lekie strony do Moskwy. Partya przybyła do miasteczka
błonia pod Warszawą i tam zamknięto ją w stodoło i oto-
czono żołnierstwem. Rekruci od samego punktu wyjścia,
uPatrywali okoliczności sprzyjających ucieczce; takowe nie
odchodziły. Zdobyli się więc na krok energii i stodołę,
w której byli zamknięci, podpalili. Drzwi im natychmiast
ot*'orzono, wszczął się popłoch, krzyk, rekruci zaczęli uciekać
^"uerze ich ścigać. W obronie swojej wrzucili rekruci
kai*1^ * °8>eilł z którego szczęśliwie wymknął się, i poucie-
. ^Vielu z nich połapali; inni szczęśliwie dostali się za
skrm^ł ^z*e znowuz kry0 s*€ musieli przed rządem pru-
' który w obec Moskwy odegrywa rolę jej żandarma.
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 260.jpeg]]
 
Między schwytanymi był Kruszyński Antoni, Michał Mucho
i Michał Strzemicnny, wszyscy włościanie. Złapanych
posądzali o danie początku pożarowi i ucieczce. Obwinieni
odepchnęli od siebie taki zarzut, lecz sąd dla tego, żeby za-
służyć się i odebrać od cara nagrodę, potrzebował choćby
na najniewinniejszego winę zwalić, byle tylko wykazać swoją
gorliwość i zręczność.
Biciem, kułakami, intrygami i podstępem zmuszał ich sąd
wojenny do fałszywego przyznania się, i zrobił, co zamierzał.
Przyznano ich za naczelników demonstracyi w stodole, ska-
zano do kopalni nerezyńskicli i w Warszawie każdemu
z nich dano po 1,000 kijów. Po wyjściu na osiedlenie Kru-
szyński ożenił się z Sybiraczką, niewiedząc nawet o tern, że
dzieci swoje skazuje przez to na wynarodowienie.
Gospodarny i oszczędny, bawił się rolą, łurmnństwcm, a zer-
wawszy się przy dźwiganiu ciężarów, zachorował i umarł
przed kilku laty. Koledzy jego z Błonia żyją dotąd i miesz-
kają w Kułtumie. Mucha prawdziwy polski parobczak, nie-
ożenił się i służy u Michała Gruszeckiego, a Strzemienny ma
żonę Sybiraczkę i nicmogąc ni^dy już wrócić do Polski, pra-
cuje ciężko nad zabezpieczeniem losu dzieciom urodzonym
w niewoli.
Na tym także cmentarzu został później pochowany po-
wszechnie znany w okolicy Kułtumy Stanisław Marcie-
jewski. Była to tigura zagadkowa, osoba, której pocho-
dzenia nikt nie znał i niewiedział, zkąd i za co tu był przy-
słany. Charakter i życie Marcicjewskiego nie zasługuje n»
biografię, bo nie było w nim wyższej moralności. Miał nie
jedna wadę i nie jedną ujemną stronę w charakterze, które
wspomnienie o nim nakazywałoby pokryć zapomnieniem*
Wszakże był to człowiek wpadający w oko, typ żołnierza
umiejącego się bić, dowcipkować, hulać i lekko życie pędzić.
Dowcip jego był bardzo oryginalny. Wzbudzał zawsze we-
sołość i śmiech w towarzystwie; był to dowcip rzeczywiście
koszarowy. Opowiadał mnóstwo anegdot o oficerach polskiego
wojska i z życia swego w niewoli.
a Znałem dymisyonowanego ieldjegra moskiewskiego," mó-
wił Marciejewki, «foldjegra, który rozwożąc carskie ukaz)'*