Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/421: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{CentrujStart}}{{f|'''<noinclude>43.&nbsp;</noinclude>Nauczyciele sieroty.'''|w=120%}}<br />
{{CentrujStart}}{{f|'''<noinclude>43.&nbsp;</noinclude>Nauczyciele sieroty.'''|w=120%}}<br />
(BAJKA).{{CentrujKoniec}}<br />
<small>(BAJKA)</small>.{{CentrujKoniec}}<br />
{{---|40}}<br />
{{---|40}}<br />
{{c|I.}}
{{c|I.}}
{{tab}}Szedł sobie raz chłopczyk ubogi drogą, nie wiedząc, dokąd idzie; bo i dzieci i ludzie często tak chodzą. Był nieborak sierotą, nie miał nikogo, coby mu gościniec pokazał co najkrótszy i najpewniejszy do miasteczka; a trzeba mu było tam iść, bo roboty szukał i schronienia. Ostatnia, najdroższa i jedyna matka mu była zmarła przed tygodniem. Pochowali ją na cmentarzu we wsi, do której się żebrząc jałmużny przywlokła. Kilka ubogich jak ona kobiet poszły za biedną trumienką; pogrzeb był z łaski, więc bardzo skromny i cichy.<br />
{{tab}}Szedł sobie raz chłopczyk ubogi drogą, nie wiedząc, dokąd idzie; bo i dzieci i ludzie często tak chodzą. Był nieborak sierotą, nie miał nikogo, coby mu gościniec pokazał co najkrótszy i najpewniejszy do miasteczka; a trzeba mu było tam iść, bo roboty szukał i schronienia. Ostatnia, najdroższa i jedyna matka mu była zmarła przed tygodniem. Pochowali ją na cmentarzu we wsi, do której się żebrząc jałmużny przywlokła. Kilka ubogich jak ona kobiet poszły za biedną trumienką; pogrzeb był z łaski, więc bardzo skromny i cichy.<br />
{{tab}}Chłopczyk szedł za matki zwłokami, aż do czarnéj jamy wykopanéj w ziemi; widział, jak spuścili trumnę, jak ją co najprędzéj zasypano; a gdy poszeptawszy kupka ludzi się rozeszła, usiadł na mogile i do nocy tam przepłakał. O mroku strach mu się zrobiło ciemności i pustki; pobiegł płacząc do
{{tab}}Chłopczyk szedł za matki zwłokami, aż do czarnéj jamy wykopanéj w ziemi; widział, jak spuścili trumnę, jak ją co najprędzéj zasypano; a gdy poszeptawszy kupka ludzi się rozeszła, usiadł na mogile i do nocy tam przepłakał. O mroku strach mu się zrobiło ciemności i pustki; pobiegł płacząc do wioski, ale tu wszystkie drzwi zastał zamknięte. Przytulił się do ściany i znużony usnął.<br />
{{tab}}Nazajutrz był głodny; myślał, że gdy zapuka do pierwszéj z brzegu chaty, dadzą mu może chleba kawałek. Zapukał więc, ale wyszła zrzędliwa kobieta; spytała gniewnie, nie umiał nic odpowiedziéć; rozpłakał się i odpędziła go. Siedział więc i płakał. Nadszedł pastuch, który trzodę ze wsi wypędzał w pole, staruszek o kiju, i począł go pytać; dziecię mu ledwie coś o sobie odpowiedziéć umiało. Domyślił się wszakże biedny głodu, dobył z torby chleba i dał go spory kawał chłopięciu.<br />
wioski, ale tu wszystkie drzwi zastał zamknięte. Przytulił się do ściany i znużony usnął.<br />
{{tab}}Nazajutrz był głodny; myślał, że gdy zapuka do pierwszéj z brzegu chaty, dadzą mu może chleba kawałek. Zapukał więc, ale wyszła zrzędliwa kobieta; spytała gniewnie, nie umiał nic odpowiedzieć; rozpłakał się i odpędziła go. Siedział więc i płakał. Nadszedł pastuch, który trzodę ze wsi wypędzał w pole, staruszek o kiju, i począł go pytać; dziecię mu ledwie coś o sobie odpowiedziéć umiało. Domyślił się wszakże biedny głodu, dobył z torby chleba i dał go spory kawał chłopięciu.<br />
{{tab}}— Słuchaj — rzekł do niego — wziąłby cię ja do poganiania ze mną trzody, bo mi często staremu trudno sobie z {{kor|trykającem-|trykającemi}} cielęty dać radę, ale się zwalasz pastuchem. Lepiéj ci {{kor|przecieri piéć|przecierpiéć}} trochę, a innéj pracy szukać... Oto w téj stronie leży {{pp|mia|steczko}}
{{tab}}— Słuchaj — rzekł do niego — wziąłby cię ja do poganiania ze mną trzody, bo mi często staremu trudno sobie z {{kor|trykającem-|trykającemi}} cielęty dać radę, ale się zwalasz pastuchem. Lepiéj ci {{kor|przecieri piéć|przecierpiéć}} trochę, a innéj pracy szukać... Oto w téj stronie leży {{pp|mia|steczko}}