Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/69: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 22:00, 27 maj 2020

Ta strona została przepisana.

— Mój luby panotczyku — mówił twardo Tanasij — ja nie podlizuję się nikomu, a księży szanuję, wy to sami wiecie najlepiej. A gadanie po to, aby żaden ważny człowiek, czy diak, czy ksiądz, czy pan, czy cesarz, czy papa-rzymski pępka nie wydymał i aby durny chrześcijanin wiedział, że bez szczerego serca za żadne pieniądze, ani za — masło, ani za świece, ani za owce, ani nawet za krowę przenigdy się nie wykupi.
Ksiądz Pasjonowicz uśmiechał się męczeńsko i wyszeptał dobitnie do proboszcza Sofrona:
— Haeresis notatissima Marcionitium cum suco pagano vel rustico[1]
Tanasij nie zwracał uwagi, ciągnął dalej:
— To chrzciny, niech będzie. Ale kiedy pogrzeb, nie daj Boże. Oj, to już i u nas każdy myśli sobie: księża potrzebni na gwałt, dużo księży, dziesięciu co najmniej. To raźniej, to bezpieczniej, bo tam w ciemnościach samemu stąpać płajem — warko. Skręcisz o włos i już berdo, w strachu każdy. A nuż nie puszczą tam wysoko biednej duszy, bez księży, bez diaków, bez śpiewów, bez behekania? A ja mówię — puszczą, ino przez całe życie ostro tym płajem bogumiłym idź, choćby cię piekli. Ale mówię też — nie daj Boże aby księży zbrakło. Trzeba by słup jakiś na czarno posmarować, wstawić do cerkwi i kiwać! Na straszydło, a tak! Im więcej narodu, mężczyzn i kobiet w cerkwi, tym więcej czortów się nasypie i judzą wciąż. Do czego? Ho, ho, każdy wie. Bez czorta ksiądz nie miałby roboty. A czorty rojami, zamieciami wciąż sypią się z Adu, i księża, urzędnicy Boży kłopocą się niespamiętanie. Co niedziela proszą, grożą, zaklinają: „Ludzie dobrzy, myślcie o śmierci, nie wadźcie się, nie plotkujcie, nie wynoście się! bądźcie zgodni”. Ho, ho, gdyby wciąż myśleli o śmierci, toby już byli zgodni. A gdyby byli zgodni, to po cóż im myśleć o śmierci? Żeby tylko byli bogumili! Ot, na taką herezję skręcam, mój ojcze duchowny, i dałby wam Bóg zdrowieczko — śmiał się zgodliwie Tanaseńko.
Ksiądz Pasjonowicz mówił siląc się na spokój:
— Trochę za lekko o religii gadacie, niech wam się nie zdaje, że to takie łatwe.
Tanasij żachnął się.

— Łatwe? I trudne i łatwe! Oj, ale wcale nie takie łatwe, aby przez plecy księże drapać się do nieba.

  1. Oczywista herezja marcjonitów z sokiem pogańskim czy wiejskim.