Strona:Rabindranath Tagore - Nacjonalizm.djvu/9: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 23:14, 7 lip 2020

Ta strona została przepisana.

Nie jest wykluczone, że wskutek przyzwyczajenia nie odczuwacie, że naturalne związki ludzkiej społeczności drą się na strzępy i ustępują czysto-mechanicznej organizacji. Wszędzie dadzą się dostrzec oznaki tego zjawiska. Widzicie, jak mężczyzna i kobieta wypowiadają sobie wojnę, ponieważ przyrodzony wę­zeł, jaki ich łączył w harmonji jest przerwany. Mężczyzna jest teraz tylko specjalistą, wytwarzającym dla siebie i dla innych bogactwa przez ustawiczne obracanie wielkiego koła siły — ku zadowoleniu tak swojemu jak i powszechnej biurokracji; nie­wiasta zaś jest skazana na to, by więdnąć i umierać lub toczyć własnemi siłami walkę życia. Tym sposobem zastąpiło współzawodnictwo przyrodzone współdziałanie. Zmienia się zatem nawet duchowa istota mężczyzny i kobiety w swym wzajemnym stosunku, a stosunek ten staje się walką surowych żywiołów, nie zaś związkiem ludzi, opartym na wzajemnem oddaniu i pragnieniu dopełnienia się. Pierwiastki bowiem, które nie łączą się w drodze przyrodzonej, tracą cel swego bytu. Na kształt ato­mów gazu, stłoczonych w wązkiej przestrzeni, pozostają one tak długo w ustawicznej walce, dopóki nie rozeprą naczynia, które je zamyka.
A potem pamiętajcie o tych, co zowią się anarchistami i nie chcą znosić nacisku na jednostkę w żadnej postaci. Przy­czyna ich protestu tkwi w tem, że potęga stała się pojęciem oderwanem, naukowym produktem, wyrabianym w politycznem laboratorium nacjonalizmu w drodze stopienia ludzkiej osobistości.
Co mają oznaczać w życiu gospodarczem strejki, które wyrastają jak chwasty na nieurodzajnej ziemi, mimo ich ciągłe tępienie? Nic innego, jak tylko to, że wytwarzający bogactwo mechanizm coraz bardziej olbrzymieje i nie pozostaje już w ża­dnym stosunku do innych potrzeb społeczeństwa, że własny ciężar przytłacza coraz bardziej prawdziwego człowieka. Taki stan rzeczy musi doprowadzić z konieczności do ustawicznych zatargów między poszczególnemi pierwiastkami, któremi prze­stał władać ideał doskonałego człowieczeństwa. Tak samo nie ustaje nigdy walka między kapitałem a pracą. Chciwość nie zna bowiem żadnych granic, a ugoda, podyktowana własną korzy­ścią nie może stać się nigdy ostatecznem pojednaniem. Aż do samego ostatka muszą grążyć się w zazdrości i nieufności,