Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/167: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 2: | Linia 2: | ||
{{tab}}Wybrzeże między Paszczą Piekła a Wodą Djabła wyglądało jak pole bitwy. Sioux-Ogallalla, Upsaroca, Szoszoni i biali krzyczeli wniebogłosy. Uciekinierzy salwowali się, każdy na własną rękę. Przyjaciele wymijali wrogów, przepuszczali ich, mając na celu wyłącznie uwolnienie Baumanna.<br> |
{{tab}}Wybrzeże między Paszczą Piekła a Wodą Djabła wyglądało jak pole bitwy. Sioux-Ogallalla, Upsaroca, Szoszoni i biali krzyczeli wniebogłosy. Uciekinierzy salwowali się, każdy na własną rękę. Przyjaciele wymijali wrogów, przepuszczali ich, mając na celu wyłącznie uwolnienie Baumanna.<br> |
||
{{tab}}Old Shatterhand stał wysoko w strzemionach, trzymając sztuciec w ręku. Był na tyłach, atoli koń jego ledwo dotykał kopytami ziemi, więc niebawem doścignął Upsaroca i piętnastu Szoszonów.<br> |
{{tab}}Old Shatterhand stał wysoko w strzemionach, trzymając sztuciec w ręku. Był na tyłach, atoli koń jego ledwo dotykał kopytami ziemi, więc niebawem doścignął Upsaroca i piętnastu Szoszonów.<br> |
||
{{tab}}— Powoli! — zawołał, wymijając ich. — Pędźcie Siouxow. Tam jest Winnetou, który ich nie przepuści. Żaden nie powinien umknąć, ale nie należy ich zabijać! |
{{tab}}— Powoli! — zawołał, wymijając ich. — Pędźcie Siouxow. Tam jest Winnetou, który ich nie przepuści. Żaden nie powinien umknąć, ale nie należy ich zabijać!<br> |
||
{{tab}}Pędzono więc naprzód, wymijając wrogów I przyjaciół. Kopyta rumaka Shatterhanda poprostu pożerały przestrzeń. Trzeba było doścignąć wspomnianą grupę, zanim nastąpi nieszczęście.<br> |
|||
{{tab}}Koń małego Sasa nie był szlachetnym biegunem. Aliści Frank ryczał tak przeraźliwie i tak uderzał rumaka rękojeścią tomahawka, że ten mknął, jak uskrzydlony. Oczywiście, długo to nie mogło potrwać.<br> |
{{tab}}Koń małego Sasa nie był szlachetnym biegunem. Aliści Frank ryczał tak przeraźliwie i tak uderzał rumaka rękojeścią tomahawka, że ten mknął, jak uskrzydlony. Oczywiście, długo to nie mogło potrwać.<br> |
||
{{tab}}Wreszcie udało się doścignąć wodza {{pp|Sioux|-Ogallalla}} |
{{tab}}Wreszcie udało się doścignąć wodza {{pp|Sioux|-Ogallalla}} |