Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/157: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
Himiltruda (dyskusja | edycje) |
||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{f| |
|||
{{ |
{{f|(4 ''Października'' 1639 ''r.'').{{tab|30}}|w=85%|po=20px}} |
||
{{tab|20|%}} Strach ma wielkie oczy.<br> |
|||
{{f|Strach ma wielkie oczy.<br>Przysłowie.{{tab|10}}|w=85%|align=right}} |
|||
{{tab|25|%}} Przysłowie.<br> |
|||
|table|lewy=auto|prawy=5%|po=20px}} |
|||
{{tab}} Nie znalazłszy nikogo we zborze, powrócili akademicy i lud na placyk, krzycząc, hałasując i rzucając klątwy na kalwinów, którzy na ten raz uszli ich zemsty, a nikt nawet nie mógł wiedzieć, jakim sposobem. Dziwne wieści między ludem krążyły: powiadano, że kalwinów ziemia żywcem pożarła, że widziano dyabłów, z których każdy po jednym wynosił ze zboru; inni utrzymywali, że musieli wyprzeć drugą bramę i zamknąć się w domu wojewody, blizko klasztoru i kościoła św. Ignacego, chociaż nikt tego nie widział i trudno było uwierzyć, aby kilkadziesiąt osób przedarło się w samem zamieszaniu przez kilka ulic aż do swego schronienia, wówczas, kiedy tysiące oczu patrzały tylko, jakby gdzie co podejrzanego zobaczyć. Zniknięcie ich przechodziło granice domysłów |
{{tab}} Nie znalazłszy nikogo we zborze, powrócili akademicy i lud na placyk, krzycząc, hałasując i rzucając klątwy na kalwinów, którzy na ten raz uszli ich zemsty, a nikt nawet nie mógł wiedzieć, jakim sposobem. Dziwne wieści między ludem krążyły: powiadano, że kalwinów ziemia żywcem pożarła, że widziano dyabłów, z których każdy po jednym wynosił ze zboru; inni utrzymywali, że musieli wyprzeć drugą bramę i zamknąć się w domu wojewody, blizko klasztoru i kościoła św. Ignacego, chociaż nikt tego nie widział i trudno było uwierzyć, aby kilkadziesiąt osób przedarło się w samem zamieszaniu przez kilka ulic aż do swego schronienia, wówczas, kiedy tysiące oczu patrzały tylko, jakby gdzie co podejrzanego zobaczyć. Zniknięcie ich przechodziło granice domysłów |