Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/232: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
nowa strona |
m Bot zamienia szablony |
||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 4: | Linia 4: | ||
{{tab}}I zaczął oprawiać wołu, nazywając go „wołem zgody“ a sprawiał się zręcznie, jakby jaki biegły chirurg przy kunsztownej amputacyi.<br /> |
{{tab}}I zaczął oprawiać wołu, nazywając go „wołem zgody“ a sprawiał się zręcznie, jakby jaki biegły chirurg przy kunsztownej amputacyi.<br /> |
||
{{tab}}Dwaj jego towarzysze uśmiechali się patrząc na tę jego robotę. Wkrótce biegły operator odłączył od reszty z jakie sto funtów mięsa najlepszego, rozdzielił je na trzy części, po jednej dla każdego, i ruszono z powrotem do Szańca Boskiej Opatrzności.<br /> |
{{tab}}Dwaj jego towarzysze uśmiechali się patrząc na tę jego robotę. Wkrótce biegły operator odłączył od reszty z jakie sto funtów mięsa najlepszego, rozdzielił je na trzy części, po jednej dla każdego, i ruszono z powrotem do Szańca Boskiej Opatrzności.<br /> |
||
{{tab}}O dziesiątej wieczorem myśliwcy |
{{tab}}O dziesiątej wieczorem myśliwcy {{Korekta|powrocili|powrócili}} do Domku Doktora, gdzie już ich czekała wyborna |